9 ⚡ oliver wood

1.8K 106 13
                                    

Draco przez cały tydzień zachowywał się jeszcze dziwniej niż zawsze. Za każdym razem, gdy przechodziłam obok niego obrzucał mnie swoim zimnym, przeszywającym do szpiku kości spojrzeniem, jakby chciał wyczytać co kryje się w moich myślach. Miałam wrażenie iż fakt, że mogę z kimś być, a on nawet nie wie kim jest ta osoba, doprowadzał go do wewnętrznej frustracji. Nie zamierzałam się tym jednak przejmować. Dzięki tej sytuacji wreszcie miałam spokój! Zero komentarzy, zero uśmieszków. Tylko spojrzenia, ale z tym jakoś sobie radziłam.

Do Hogsmeade wybrałam się w towarzystwie bliźniaków Weasley. Dlaczego? Cóż, Hermiona, Ron i Harry mieli jakieś „swoje sprawy" do omówienia, więc nie chciałam być piątym kołem u wozu, dlatego wybrałam neutralne towarzystwo. Oczywiście mogłam się wybrać również z Ginny, ale ta była umówiona z Michael'em Corner'em, więc jej też nie chciałam zaprzątać głowy. Z resztą bliźniacy byli cudownymi kompanami podróży.

- Zobaczysz Riario! – rzucił wesoło Fred. – Urządzimy Umbridge jeszcze takie piekło, że odechce się jej nauki w tej szkole i sama odejdzie.

- No ciekawe jak tego dokonacie mądrale – rzuciłam spoglądając na nich znacząco.

- To będzie epickie, mogę cię o tym zapewnić – wtrącił George posyłając mi przy tym szeroki uśmiech. – Zapiszemy się tym numerem na kartach historii tej szkoły.

- A jeszcze tego nie zrobiliście? – zaśmiałam się cicho.

- Schlebia nam takie twoje podejście do naszej twórczości, ale to co zamierzamy zrobić, to będzie naprawdę hit!

Pokręciłam z rozbawieniem głową. Kochałam ich. Naprawdę! Radość jaką zarażali mnie każdego dnia była czymś cudownym i z pełną świadomością i powagą mogłam powiedzieć, że zdecydowanie zmienili moje życie na lepsze. Wprowadzali do niego uśmiech. Nawet gdy wydawać by się mogło, że wszystko zmierza ku katastrofie oni odnajdywali w całym tym szaleństwie jasne strony pokazując, że rzeczywistość wcale nie jest tak przerażająco zła.

Chłopacy dalej rozmawiali o swoich nowych wynalazkach i pomysłach, a ja się wyłączyłam. Myślami byłam już przy moim chłopaku. Matko! Jak to brzmiało! „Mój chłopak" – powtórzyłam w myślach kilkukrotnie, a uśmiech sam cisnął mi się na usta. Nie mogłam się doczekać spotkania z nim, więc gdy tylko zbliżaliśmy się do Trzech Mioteł – przy których byliśmy umówieni – starałam się wytężyć wzrok najbardziej jak mogłam. Na całe szczęście postać wysokiego szatyna widoczna była już z daleka.

Ubrany w swoją ulubioną ciemnozieloną kurtkę z włosami dużo dłuższymi niż wtedy, gdy widziałam go ostatnim razem stał w towarzystwie Isaka Cooper'a. Pogrążeni byli w rozmowie. Podejrzewałam, że jej tematem był quidditch, a właściwie mogłam się o to założyć. W końcu Oliver był gwiazdą naszej drużyny, a ostatnio wydarzyło się w niej tak wiele, że nie sposób byłoby przejść obok niego bez sprzedania mu wszystkich cennych informacji związanych z jej obecnych stanem.

Spojrzałam na moich współtowarzyszy podróży. Na ich twarzach widniały już szerokie uśmiechy, a w oczach tańczyły wesołe iskierki radości. Dobrze wiedziałam, że obecność byłego kapitana drużyny gryfonów była dla nich równie cudowną niespodzianką co dla mnie.

- Hej Wood! – wrzasnął Fred machając w powietrzu swoimi długimi rękoma, jakby bał się, że chłopak może go nie zauważyć, co graniczyłoby z cudem.

Widząc zbliżających się bliźniaków i mnie Isak pożegnał się z Oliverem i odszedł w kierunku sklepu Zonka. Z kolei były obrońca gryfonów wpatrywał się w naszą trójkę z szerokim uśmiechem na twarzy. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Czułam jak przyjemne ciepło zalewa całe moje ciało, a w żołądku motyle budzą się ze swojego snu trzepocząc wesoło.

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now