22 ⚡ dwa fronty

1.2K 72 1
                                    

- Gotowi? – rzuciłam w kierunku swoich przyjaciół, gdy staliśmy już przed drzwiami Wielkiej Sali.

Ron i Hermiona zgodnie kiwnęli przytakująco głowami. Cóż, mogłam im jedynie pozazdrościć, bo ja zdecydowanie nie byłam gotowa na ten rok szkolny. Czułam, że w moim żołądku zaczyna formować się wielka klucha pełna strachu i wyrzutów sumienia. Jednak nie powinno być w tym nic dziwnego skoro od tego roku miałam zostać podwójną agentką, chodź tak naprawdę podjęłam już decyzję po kogo stronie zamierzam stać, a wymagało to ode mnie jeszcze większej determinacji i skupienia niż zakładałam wcześniej. Bowiem będąc w otoczeniu wiecznie czujnych przyjaciół nie mogłam dać po sobie niczego poznać. Brałam również pod uwagę „zawieszenie" naszej znajomości na jakiś czas, aby tylko uchronić ich przed Czarnym Panem i jego sługusami. Tak, jak zrobiłam z Olivierem. Oddaliłam się od niego, żeby go chronić.

Czy to nie było samolubne? Może tak. Może nie powinnam była podejmować tej decyzji sama. W końcu on miał pełne prawo wiedzieć co tak naprawdę się dzieje. Miał prawo poznać powód naszego rozstania. Przecież nie stało się to dlatego, że przestałam go kochać, bo tak nie było. Kochałam go równie mocno jak na początku. Może nawet jeszcze mocniej. W końcu wraz z wiekiem dojrzewa się do jeszcze silniejszego uczucia. Więc nie, nie znudziłam się nim. Nie przestałam go kochać. Robiłam to, by go ratować. Na tyle ile mogłam.

Ze spuszczoną głową wkroczyłam do Wielkiej Sali tuż za dwójką moich przyjaciół. Nie chciałam na nikogo patrzeć. Nie chciałam, aby inni patrzyli na mnie. Miałam wrażenie, że będę dla nich jak otwarta księga, z której każdy będzie mógł wyczytać co tak naprawdę staram się ukryć w najciemniejszych zakamarkach swojej duszy. Pozwoliłam rudym włosom stworzyć pewnego rodzaju kurtynę, za którą chociaż na chwilę mogłam się ukryć, odizolować od świata. I przez tę krótką chwilę znów poczułam spokój. Jakby wszelkie obawy odstąpiły ode mnie pozwalając mi ostatni raz tego roku zaczerpnąć słodkiego smaku spokoju, poczucia stabilności.

Usiadłam obok Seamus'a posyłając mu blady uśmiech. Chłopak odwzajemnił go instynktownie obejmując mnie ramieniem i delikatnie do siebie przytulając. Moje oczy mimowolnie się zaszkliły. Byłam na skraju wybuchu płaczu, gdy do naszego grona dołączył Neville obracając w dłoniach swoją starą niezapominajkę, która przybrała czerwony kolor. Jak zawsze, z resztą. To było moje wybawienie! Wszyscy skupili się na biednym Longbottomie, a ja miałam szansę na uspokojenie się i zebranie się w całość. Jednak nie byłam dobrą aktorką. Dlaczego ja w ogóle pozwoliłam rodzicom wpakować się w to bagno?!

Mój wzrok mimowolnie powędrował w kierunku stołu ślizgonów i skupił się na jego najważniejszym uczniu. Najważniejszym dla mnie, przynajmniej wtedy. To on miał być moim partnerem w zbrodni. Moim wsparciem. Jednak w tamtej chwili nie wyglądał na kogoś, kto może mi je zapewnić. Wydawał się być w pełni znudzonym tym co działo się dookoła niego. Wpatrywał się tempo w blat stołu. Nieobecny. Cóż, może to był jego sposób na radzenie sobie z naszą sytuacją, jednak w żaden sposób nie podnosiło mnie to na duchu. Jak ktoś taki jak on miał zabić potężnego Albusa Dumbledore'a? Jak?

I wtedy grupa pierwszorocznych na czele z profesor McGonagall przeszła przez całą długość sali do stołka, na którym spoczywała już Tiara przydziału. Jak zwykle powiedziała swój wierszyk i jak w roku ubiegłym nakazała nam jednoczyć się w obliczu zagrożenia. Tym razem jednak wszyscy doskonale wiedzieliśmy o jakim zagrożeniu mówiła.

Przydzielanie uczniów do ich nowych domów przebiegło całkiem sprawnie, a zaraz potem głos zabrał dyrektor. Jak co roku powitał nas bardzo serdecznie, a następnie przedstawił zmiany w sztabie nauczycielskim, które wywołały niemałe poruszenie wśród uczniów, bowiem nikt chyba nie spodziewał się, że nauczycielem obrony przed czarną magią zostanie Severus Snape. Możecie tylko wyobrazić sobie zaskoczenie zmieszane z czystym przerażeniem na twarzach prawie wszystkich uczniów. Prawie, bo jak zwykle ślizgoni wyglądali na kompletnie niewzruszonych tą informacją. Ba, niektórzy wydawali się być wręcz dumni z tej zmiany.

Mój wzrok mimowolnie skupił się na Ronie, który strasznie pobladł, a jego oczy wydawały się być jeszcze większe niż zazwyczaj. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że mogę obserwować jak jego serce łomocze mu w klatce piersiowej. Jakby chciało uciec jak najdalej. Gdyby tylko to zmieniło fakt kto będzie nas uczył obrony przed czarną magią, to byłabym gotowa wyrwać nawet własne serce, aby tylko ocalić przed katuszami pozostałych uczniów. Biedni pierwszoroczni... Od razu rzuceni na głęboką wodę. Biedactwa!

Jednak, aby uspokoić nasze serca Dubledore od razu po tragicznej informacji na temat Snape'a przedstawił nam nowego nauczyciela eliksirów – Horacy'ego Slughorn'a. Staruszek wstał z miejsca i machnął do nas rękę uśmiechając się przy tym ciepło. Pierwsze wrażenie: bardzo dobre. Jeśli tylko będzie taki miły na lekcjach, a przy tym będzie potrafił przekazać dobrze wiedzę, to będę chyba w siódmym niebie. Nie żebym miała jakieś problemy na lekcjach ze Snape'm. W końcu jak to w zeszłym roku słusznie zauważył Draco – byłam w gronie osób, których jego ostre słowa nigdy nie dotykały. Potem okazało się dlaczego...

- Myślicie, że Draco naprawdę jest jednym z nich? – bąknęła cicho Ginny widząc, że nikt nas nie słucha. – Myślicie, że Harry ma rację?

- Chyba żartujecie – bąknęłam wywracając przy tym oczami. – Idę o zakłada, że nikt by go nie zechciał w gronie śmieciożerców – dodałam przyciszonym głosem, a Hermiona od razu się ze mną zgodziła. – Może jest mocny w gadaniu, ale w czynach chyba nie bardzo. Jestem tego całkowicie pewna.

Hermiona ponownie mi przytaknęła. Cóż, muszę przyznać, że moment, kiedy ta dziewczyna się w czymś z tobą zgadza jest czymś pięknym! Naprawdę! Byłam z siebie wtedy tak cholernie dumna, że mi uwierzyli i że Granger się ze mną zgadzała, że nawet powrócił mi dobry humor. Przynajmniej na jakiś czas, bo gdy tylko wychodziliśmy z Wielkiej Sali kierując się do dormitorium zgubiłam się w tłumie, co skończyło się tak, że wpadłam na mojego „ulubieńca".

Jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku i pociągnął mnie do ściany, aby uniknąć większych tłumów. Jego szare tęczówki świdrowały mnie na wylot. A były tak zimne i obojętne, że w pierwszej chwili chciałam zacząć krzyczeć i uciec jak najszybciej. Staliśmy jednak tak przez dłuższą chwilę. On mrożąc mnie spojrzeniem. Ja umierając wewnętrznie z dezorientacji i strachu.

- Nie powinieneś ryzykować publicznymi rozmowami ze mną – mruknęłam przerywając panującą między nami ciszę.

- Nikt na nas nawet nie patrzy – bąknął nie odrywając ode mnie wzroku.

Sama jednak przeniosłam go na przemieszczających się obok nas uczniów. Faktycznie. Wszyscy byli tak zaaferowani sobą i rozmowami ze znajomymi, że naprawdę nikt nie zwracał uwagi na naszą dwójkę. A szkoda. Może to byłby dobry pretekst do bezkonfliktowego rozejścia się w ciszy do swoich dormitoriów.

- Czego chcesz, Malfoy? – syknęłam przenosząc na niego wzrok.

- Chcę się upewnić, że nie będziesz mi przeszkadzać w mojej misji.

- „Mojej misji" – mruknęłam próbując się nie zaśmiać. – Chciałabym zaznaczyć, że to NASZA misja i mamy ze sobą współpracować, dlatego radzę ci nie wykonywać żadnych nieprzemyślanych ruchów, bo ja nie będę świecić za ciebie potem oczami przed Sam-Wiesz-Kim... - uśmiechnęłam się złośliwie. – Jesteśmy w tym razem, Draco. Ty i ja. Nie zapominaj o tym. Ty podpadniesz. Ja podpadnę. A tego nie chcę, więc lepiej się pilnuj, bo nie chcesz poznać mnie z tej złej strony!

W tamtym momencie na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, a już zaczęłam żałować swoich słów.

- Nie masz pojęcia jak bardzo chcę poznać tę twoją „ciemną stronę", Riario. Więc lepiej nie prowokuj mnie, abym zrobił coś, co mnie do niej doprowadzi. 

objęcia śmierci ⚡ hpUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum