Rozdział II

2.7K 111 16
                                    

– Marisa.

– Będzie naszą nową tancerką.

– To znaczy... – Miała zamiar zaprzeczyć, bo na nic takiego się nie zadeklarowała, ale Robert chwycił ją już za rękę.

– Świetnie się składa. Potrzebuję dzisiaj pięknej towarzyszki, więc oprowadzę cię po klubie.

Nawet nie zauważyła, że będący z nią wcześniej mężczyzna gdzieś się ulotnił. Nie pozostało jej nic innego, jak oddać się pod opiekę Roberta. Przecież po to tu przyszła. Chciała znaleźć pracę, a ta oferta wydała jej się kusząca.

Podeszli do baru. Robert wyglądał na szczerze zainteresowanego jej osobą. Wypytywał o szkołę, pasje i plany na przyszłość. Sprawił, że dystans między nimi błyskawicznie zmalał, mimo że dzieliła ich spora różnica wieku. Według dziewczyny mógł być tuż przed czterdziestką.

– Może swoją osiemnastkę zrobisz tutaj w klubie?

Zaśmiała się. Zdała sobie sprawę, że w drinku było chyba więcej alkoholu, niż myślała.

– Chyba mnie nie stać.

– Na mój koszt. Jesteś śliczna, mądra, energiczna. Potrzebuję tutaj takich osób jak ty.

Oprowadził ją po klubie. Nie sądziła, że co weekend bawiło się tutaj aż tak wielu ludzi. Obserwowała tłum skaczącej i tańczącej młodzieży. Zapragnęła, żeby znaleźć się wśród imprezowiczów. Oczami wyobraźni widziała, jak zaciąga na parkiet Klaudię i obie poddają się rytmowi głośnej muzyki. Słyszała o tym klubie już wcześniej. Mars był bardzo popularny, a historie o tym, co tam się czasem działo opowiadane przez dziewczyny z zespołu, wydawały jej się nieprawdopodobne. Nie wiedziała, że koleżanki miały znajomości i w ten sposób zdobywały wejściówki. Bez problemu kupowały alkohol i podobno łatwo było tam załatwić sobie jakieś prochy. Marisie daleko było do ich stylu życia i nie przypuszczała, że mogłaby kiedykolwiek być zainteresowana takim spędem ludzi. Teraz jednak, kiedy widziała to wszystko na własne oczy, chciała być tego częścią i po prostu zatracić się w zabawie. Cudownie byłoby zapomnieć o wszystkich kłopotach dnia codziennego.

Razem z Robertem zobaczyła bar i jego zaplecze, potem przeszli na drugie piętro, gdzie znajdowały się również boksy. Z dołu widziała jedynie ciemne szyby, na górze okazało się, że działały na zasadzie lustra weneckiego i przebywający w nich klubowicze mogli obserwować cały parkiet, pozostając niezauważeni. Na piętrze znajdował się osobny bar, gdzie pracowały inne kelnerki niż na dole. Podczas tej wizyty spotkała tam zaledwie kilku dobrze ubranych imprezowiczów.

‒ To dla wybranych? – zapytała.

‒ Czuj się wyróżniona.

Zanim stamtąd wyszli, zwróciła uwagę na stroje kelnerek. Dziewczyny były roznegliżowane, a krótkie spódniczki ledwo zasłaniały ich jędrne pośladki. Podejrzewała, że na piętrze działo się więcej niż tylko zabawa przy muzyce, ale cóż, wszystko jest dla ludzi. Potem przeszli antresolę, następnie zeszli na dół i przystanęli obok tańczących przy didżejce dziewczyn. Patrzyła na ich wyginające się w rytm muzyki, wygimnastykowane ciała. Wiedziała, że byłaby w tym dobra.

– To Klara i Elwira. Są tutaj od początku. – Skinął na nie. Marisa rozpoznała w jednej z nich dziewczynę, która zaczepiła ją przed klubem. Gdy tancerka zobaczyła szefa, zeszła po schodach, upiła łyk drinka i obdarzyła nastolatkę szerokim uśmiechem. – Marisa chciałaby zapytać o waszą pracę. – ciągnął Robert.

– Zapraszamy! Jest luzacko i przyjemnie. Na pewno nie pożałujesz – rzuciła swobodnie nieznajoma.

Marisa zrobiła zdziwioną minę, ale nie odezwała się. Dziewczyna najpierw kazała jej stąd spadać, żeby za chwilę zachęcać ją do przyjęcia pracy. Podejrzewała, że ta obawiała się konkurencji i chciała ją wykurzyć, zanim będzie za późno. Raczej się już nie zaprzyjaźnią.

MilionerkaWhere stories live. Discover now