Rozdział IX

2.9K 174 2
                                    

DAMIAN

Wyszedł na zewnątrz i zaczerpnął powietrza. Potem przykucnął pod ścianą, próbując zebrać myśli. Był pijany. Musiał odreagować dzisiejszą akcję w terenie. Nie miał pojęcia, co strzeliło mu do głowy, żeby zamiast zostać w domu, przyjść tutaj. Nie rozumiał też, dlaczego pocałował Marisę. Jeśli chciała go podejść, żeby coś dla siebie ugrać, to znakomicie jej to wychodziło. Dziewczyna od początku miała być tylko środkiem do osiągnięcia zamierzonego przez niego celu. Tak ją postrzegał, dopóki nie zaczął jej obserwować i niemal żyć jej życiem. Znał rozkład każdego jej dnia, wiedział, z kim się spotyka i jakim chujem jest jej rozpieszczony facet. Widział, jak traktowały ją ciotka i kuzynka. Wiedział o niej naprawdę wiele. Przestała przez to być dla niego tylko celem. Była człowiekiem z krwi i kości. Do tego człowiekiem, z którym sporo go łączyło. Często nachodziły go myśli, żeby się wycofać. Wiedział jednak, że wszystko zaszło za daleko i nawet jeśli on by się wycofał, to Marisa i tak była już na celowniku Roberta.

Tak czy siak, był na siebie wściekły za tę chwilę słabości. Nie powinien pić. Gdyby tutaj nie przyszedł, pewnie zalałby się w trupa. Był jednak jeszcze ktoś, dla kogo chciał żyć. Jeszcze – taką przynajmniej miał nadzieję. Musiał się bardziej postarać, nawet kosztem księżniczki.

Nie wrócił już do miejsca, w którym leżała, lecz poszedł do pozostałych dziewczyn. Zmorzył go sen i w końcu zasnął na cuchnącym materacu Olafa.

Rankiem, kiedy stary go zmienił, Damian pojechał do szpitala.

– Jesteś – przywitał go łysy mężczyzna w średnim wieku. Leżał otoczony rzeczami osobistymi w pojedynczej sali. Sterty gazet, drobny elektrosprzęt i ramka ze zdjęciem na nocnej szafce wskazywały, że nie trafił tu wczoraj.

Damian uśmiechnął się do niego słabo. Miał wrażenie, że z każdą wizytą jest z nim gorzej. Od dawna chudł i mizerniał. Mężczyzna wiedział, że nad tym człowiekiem stoi już widmo śmierci, a fakt, że cholernie mu na nim zależało, niewiele zmieniał.

– Jak się czujesz?

– Żyję, a to już coś. – Dobry humor nie opuszczał chorego. – W szafce są leki, o które prosiłeś.

– Dzięki. – Wyciągnął antybiotyk i schował do swojej torby.

W sali szpitalnej zapadła ciężka cisza.

– Wiesz coś?

Damian wziął głęboki wdech i kiwnął przecząco głową. Wyciągnął taboret spod łóżka i usiadł.

– Ja chyba nie dam rady – wyznał.

– Chcesz się wycofać? Za daleko to wszystko zaszło.

– Nie mogę się wycofać, ale... To jest chore! Wczoraj o mało nie zabiłem człowieka! Włącz telewizję, była strzelanina i gdyby to mnie mieli na muszce, to ja oddałbym ten strzał i wpakował kulkę gliniarzowi!

– Wiedziałeś, na co się piszesz. Znam cię i wiem, że się nie wycofasz. Weź się lepiej w garść, żeby tego wszystkiego nie zaprzepaścić. Robert zabrał cię na akcję, a to już coś.

– Co, jeśli nie dam rady ocalić tej dziewczyny?

– Ona nie jest najważniejsza.

– Jest tam z mojej winy.

– Byłeś tego świadomy i jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało.

– Szlag... – Damian wstał i podszedł do okna. Dwie nastolatki machały do jednego z okien szpitala. Jedna z nich, w długich ciemnych jak noc włosach, kogoś mu przypominała. Odwrócił się i oparł o parapet.

MilionerkaWhere stories live. Discover now