Rozdział XXII

1.8K 148 4
                                    

Jak tylko Fabian wszedł do hotelowego pokoju, odłożył na stół broń – tak na wszelki wypadek. Wojciechowski już na niego czekał.

– Zacznijmy od tego, co robiłeś z gliną w szpitalu – rzucił.

– Mówiliśmy prawdę, twój wuj dzień wcześniej zaprosił nas na spotkanie.

– Po co?

– Przedstawił nam sytuację i opowiedział o twojej siostrze.

– Czyli?

– Że jej utonięcie to nie wypadek i chcąc ją odnaleźć, wpakowałeś się w kłopoty. Mieliśmy się spotkać kolejnego dnia, ale... – urwał.

Fabian usłyszał za sobą czyjeś kroki i zanim się obrócił, zdążył chwycić pistolet. Za jego plecami pojawił się policjant, którego spotkał w szpitalu. Mężczyzna uniósł ręce w uspokajającym geście, powoli wyciągnął swoją broń z kabury, położył ją na szafkę, a potem znów podniósł ręce.

– Miało nie być glin.

– Chcemy ci pomóc i przy okazji uwolnić dziewczynę – powiedział spokojnie policjant. – Źle zaczęliśmy.

– Nie mam zamiaru z wami współpracować, siedzicie w tym.

– Posłuchaj – zaczął Wojciechowski. – Gwarantuje ci, że chcemy tylko pomóc.

– Znaleźć twoją córkę?

– Córkę? – Policjant zmarszczył czoło. – Ta dziewczyna to pana córka?

Wojciechowski wziął głęboki wdech.

– Dowiedziałem się niedawno, wróćmy jednak do tematu. Fabian? Dobrze mówię? Proszę, opuść broń.

– Posłuchaj – wtrącił komisarz. – Nie mam nic do czynienia z tymi ludźmi, ale jestem w temacie. Od dawna podejrzewałem, że Adam w tym siedzi. Zbierałem dowody, a potem zachorował i...

– Kłamiesz. Próbujesz zwalić wszystko na niego.

– Już kilka lat mam gang Majora i Roberta na oku, ale do tej pory był nieuchwytny. Teraz jest okazja, więc jeśli jesteś w ich strukturach, to...

– To jestem jednym z nich i do tego stoję za uprowadzeniem Marisy. Chciałem ratować Olę.

– Nikt prócz nas nie musi wiedzieć, jaki miałeś udział w porwaniu. Powiem, że działałeś dla nas pod przykrywką.

– Mam to w dupie, mogę zostać skazany. Chcę tylko, żeby ona wyszła na wolność. Jeśli mnie teraz przymkniecie, to nic nie zdziałasz – zwrócił się do Wojciechowskiego.

– Chodź do salonu – powiedział komisarz i podszedł do drzwi. Fabian poszedł za nim, nie wypuszczając jednak broni z ręki. Na stole leżała teczka. – Otwórz ją. To wszystko, co do tej pory udało mi się zebrać w sprawie Adama, większość dowodów znalazłem w waszym mieszkaniu.

Fabian spojrzał na niego podejrzliwie, po czym zajął miejsce przy stole i odłożył pistolet na blat. Otworzył teczkę i zaczął przeglądać jej zawartość. Większość to fotografie Adama zrobione z ukrycia podczas spotkań z różnymi mężczyznami. Na jednym z nich pojawiła się nawet Saraj.

– Znasz tych ludzi?

Fabian odsunął od siebie dokumenty.

– Kilku – oznajmił rozczarowany tym, co zobaczył. – Podobno byłeś kolegą Adama.

Policjant położył ręce na stole.

– Wiem, czym zajmuje się ten gang. Rozprowadzają prochy i broń, mają na koncie kilka porwań ‒ stwierdził komisarz pewnym głosem.

MilionerkaKde žijí příběhy. Začni objevovat