Rozdział XI

2.6K 178 3
                                    

Po chwili jednak jego spojrzenie zmieniło się. Widział w nim teraz tylko pożądanie. Musiał się jak najszybciej wycofać. Chwycił delikatnie za lufę pistoletu i wyciągnął go powoli z ręki mężczyzny.

– Odsuń się.

Tedi zrobił pół kroku w tył, a potem, podpierając się ściany, ruszył w stronę toalet.

Damian wyszedł na zewnątrz. Musiał ochłonąć. Oddychał głęboko, próbując poukładać sobie wszystko w głowie. Mniejsza z tym, że Tedi się do niego dobierał, najbardziej obawiał się tego, że ten go prawdopodobnie zdemaskował.

Wyciągnął telefon – nie miał żadnych wiadomości od Adama. Nie wiedział, czy to dobra wróżba.

Wrócił do środka. Było już po północy i zaczął się niepokoić nieobecnością Tediego. Nie znalazł go przy barze, więc poszedł do toalet. Dwóch mężczyzn stało przy pisuarach. Przy jednej z kabin zobaczył na podłodze czerwone ślady. Otworzył ją.

– Co ci się stało? – zapytał Tediego, widząc jego rozbity nos. Mężczyzna siedział na ziemi oparty o ścianę i przyciskał do brzucha rękę. – Wstawaj.

– Spotkałem starych kumpli.

Damian podał mu papier, żeby się trochę umył, potem wyprowadził go na zewnątrz i zamówił mu taksówkę.

– Sorry, trochę się odkleiłem.

– O co ci, kurwa, chodziło?!

– Co?

– Groziłeś mi.

– Nie pamiętam.

– Przestań pierdolić!

Tedi nie wydawał się zainteresowany tematem i Damian postanowił odpuścić. Wpakował towarzysza do taksówki, mając gdzieś, że ten będzie musiał potem odebrać auto. Potem wrócił do mieszkania. Próbował zasnąć, ale upragniony od kilku miesięcy sen nie nadchodził. Do tego miał złe przeczucia. Dzisiaj uświadomił sobie, w co się wpakował i jakie to może mieć dla niego konsekwencje oraz że może już nigdy nie wrócić do swojego poprzedniego ułożonego już nieco życia.

Saraj długo nie wracała. Musiała być w terenie. Wstał z łóżka i otworzył lodówkę, nadal stała tam połówka, którą niedawno się raczyli. A właściwie ona się raczyła, Damian omijał swoje kolejki, chcąc zachować czujność. Dzisiaj był sam, a jego duszę wypełniała dziwna tęsknota. Opróżnił butelkę prawie do dna i wrócił do łóżka tuż przed wschodem słońca.

*

FABIAN

Ostry sygnał telefonu gwałtownie wyrwał go ze snu. W głowie kręciło mu się tak bardzo, że bał się otworzyć oczy. Powoli oswajał się z dźwiękiem dzwonka. Podniósł ciężkie powieki, pozwalając na to, żeby w jego świadomości powróciły tłumione wczorajszym alkoholem emocje.

Szukał w pościeli komórki, aż w końcu zdał sobie sprawę, że ma ją w kieszeni spodni, których w ogóle nie zdjął. Odebrał i usłyszał znajomy męski głos.

– Znaleźli ją.

Poczuł, że jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Usiadł gwałtownie na łóżku.

– Gdzie?! – warknął. – Co z nią?!

– Przykro mi, Fabian.

Między mężczyznami zapadła głucha cisza.

Próbował przetrawić usłyszane słowa, ale nie potrafił. Miał zamiar coś powiedzieć, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Jakby stał obok swojego ciała i stracił nad nim kontrolę.

MilionerkaWhere stories live. Discover now