Rozdział 14

5.5K 397 50
                                    

*POV Kilian*

Jeszcze tego samego dnia, gdy podrzuciłem Dalię do głównego domu Watahy na pożarcie moim siostrom i siostrzeńcom, zawróciłem do szkoły.

Zapukałem grzecznie do sekretariatu.

- Proszę! - usłyszałem i popchnąłem drewniane drzwi. Pomieszczenie było średniej wielkości, rozjaśnione lampami z sufitu, kolor ścian jak w szpitalach. Ogólnie niezbyt ciekawy klimat. Zrobiłem krok na przód i stanąłem przed recepcją.

- Witam, byłem umówiony z Panem Snawios. - przekazałem starszej kobiecie siedzącej za blatem. Spojrzała na mnie zza swoich wielkich okularów i pokiwała głową na znak, że rozumie.

- Pan dyrektor jest jeszcze na spotkaniu, ale za chwilę zejdzie do Pana. Proszę poczekać tutaj. - rzuciła, wskazując dłonią krzesła znajdujące się naprzeciw niej. Usiadłem na wskazanym miejscu i wyciagnąłem telefon. Napisałem SMS-a do mojej dziewczyny.

Do Dalia:
Jak tam, żyjesz jeszcze?

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.

Od Dalia:
Niestety, już dawno leżę zakopana pod drzewem, przy domu.

Do Dalia:
Wiesz, że tam jest dużo drzew i dużo domów?

Od Dalia:
...

Od Dalia:
Też cię kocham, kotku.

Do Dalia:
Czy ty jesteś tego świadoma, że właśnie mnie obraziłaś? :c

Od Dalia:
Naprawdę??? Gdzie???

Zrobiłem screena naszych  wiadomości i zarysowałem kolorkiem w edytorze słowo "kotek".

Następnie wysłałem jej to zdjęcie.
Do Dalia:
*Załączono zdjęcie*

Od Dalia:
Dalej nie rozumiem.

Do Dalia:
Nazwanie wilkołaka kotem jest największą obelgą z możliwych. Pochodzimy od wilków, czyli swego rodzaju naszej podrodziny, a wyzwanie nas od największych wrogów - psów, jest wręcz haniebne.

Śmiałem się, gdy wstukiwałem w klawiaturę poszczególne słowa, ponieważ nigdy nie brałem tego typu uwag na poważnie, chyba, że sytuacja była poważna.

Od Dalia:
O w dupę... Wybacz, przyjmij o korne me przeprosiny, za tak nieprzemyślane słowa, o wilku, przyszły Alpho.

Po przeczytaniu tegoż SMS-a zacząłem się śmiać jak opętany. Jak na trupa, to ma składane. Jak ze średniowiecza... No może nie licząc tego początku.

Uśmiechałem się do ekranu telefonu, odpisując jej dużą ilością roześmianych do płaczu emotikonek.

Od Dalia:
Nie śmiej się ze mnie.

Do Dalia:
Nie śmiałbym.

Od Dalia:
Dobra, ja lecę, nie będę w gościach i przy takiej ilości dzieci siedzieć na telefonie.

Do Dalia:
Baw się dobrze.

Od Dalia:
Dzięki.

Wysłałem to w momencie, gdy przez drzwi wszedł wysoki, mocny w barach mężczyzna. To ten dyrektor.

- Witam, Panno Zoama.

- Dzień dobry, Panie Rasell. Jest tu do Pana jakiś młodzieniec. - przekazała mu, wskazując głową w moją stronę. Mężczyzna odwrócił do mnie i zmarszczył brwi.

- Nixon? Co ty tu do diabła robisz? - zapytał. Byłem zdezorientowany, ale gdy przyjrzałem się bliżej i dokładniej, zrozumiałem, że jest to mój przyszywany wujek Rass.

Tylko dla Ciebie, księżniczkoWhere stories live. Discover now