Rozdział 20

6.1K 460 100
                                    

*POV Dalia*

Jako, że niezbyt dobrze sobie radziłam z rolkami, łyżwami i tego typu sportami, Kilian przytrzymywał mnie przed upadkiem.

- Nic ci nie jest? - zapytał łapiąc mnie w talii.

- Jasne, tylko parę razy prawie naraziłam swoje życie. - Kilian zaśmiał się gardłowo, stawiając mnie do pozycji pionowej.

- Powiedz mi, po co ty jeździsz, skoro grawitacja tak bardzo cię uwielbia?

- Nie mam pojęcia, po prostu lubię to.

- Lubisz zadawać sobie ból?

Moje oczy zapewne powiększyły się dwukrotnie, kiedy trawiłam to, co powiedział.

- Nie! Po prostu jak widzę tych wszystkich, co wspaniale jeżdżą, to chce być taka jak oni... - zniżyłam głos do szeptu. - A podobno praktyka czyni mistrza...

Kilian przejechał trochę zatrzymując się do mnie przodem, a tyłem do trasy.

- Skarbie, nie możesz być kimś, kim nie jesteś, ale to trzeba przyznać, że nie spotkałem tak rozchwianej osoby, bez poczucia równowagi.

Ujął moje dłonie i wpatrując się w nie, przesunął kciukiem po moim palcu serdecznym, gdzie za niedługo powinien być odpowiedni pierścionek, oznaczający nasze zaręczyny. Następnie samym poruszając się tyłem do kierunku jazdy, pociągnął mnie w swoją stronę. Milczenie z każdym ruchem i rozpalający wzrok drugiej połówki, potęgowały odczucia miłości i bezpieczeństwa. Tak jak wtedy, kiedy pomagał mi wejść na złamane drzewo nad przepaścią, w lesie.

Kilian uśmiechnął się do mnie, pokazując wszystkie zęby.

- Patrz... Przejechałaś jakieś pięć metrów... I nie zabiłaś nas. - prychnęłam.

- Ha ha ha, ale ty jesteś zabawny.

- Nie bądź zgryźliwa.

- Wybacz staram się, ale mi nie wychodzi. - zaśmiałam się, pozwalając mu pociągnąć się dalej.

***

- Moja mama chce się spotkać. - poinformowałam Kiliana, czytając esemesa od niej. Przyszedł, kiedy przekroczyliśmy próg domu. Mężczyzna uniósł brew w protekcjonalnym geście.

- Kto powiedział, że ci pozwolę? - zrzuciłam buty i poszłam do kuchni. Tam chwyciłam sok z lodówki i nalałam do szklanki, po czym wypiłam łyk.

- Chcesz też? - zapytałam z grzeczności. Kilian pokiwał głową i chwycił karton, a następnie pociągnął zdrowo prosto z pojemnika.

- Kilian! Nie z kartonu!

- No i co z tego? - zapytał, mając w buzi duże pokłady soku pomarańczowego. Skrzywiłam się nieznacznie.

- Jesteś obrzydliwy.

- Przyzwyczaisz się. - rzucił, wzruszając ramionami i znowu pijąc napój.

~ I pomyśleć, że ten ktoś nam się podoba...

Jęknęłam w duchu.

~ On się zachowuje jak dziecko.

~ Wierz mi, będziesz chciała by twoje dzieci się tak zachowywały, a nie gorzej. - dodała Anastazja.

~ O czym mówisz?

~ Alkohol. Papierosy. Seks. - zaczęła wyliczać, a mi z każdym słowem, wzbierało się na wymioty. Moje dzieci i tak się zachowywać? To by była tragedia!

Dzieci... A co jeśli jestem bezpłodna, albo chora? A co jeśli moje dzieci się urodzą chore lub jakoś upośledzone? Pierwszy raz posiadanie dzieci wydaje mi się tak poważnym tematem. Nie jest to tajemnica, że zawsze chciałam mieć małe biegające brzdące. Tylko teraz kiedy to wszystko jest tak bardzo prawdopodobne, strach przejmuje całe moje ciało. Czy będę dobrą matką?

Tylko dla Ciebie, księżniczkoWhere stories live. Discover now