Rozdział 6

9.9K 594 24
                                    

- Księżniczko! Zaraz się spóźnimy! Pośpiesz się łaskawie!

Mieliśmy iść na kolację do rodziców Kiliana. Jestem tym przerażona. A co jeśli im się nie spodobam i mnie nie zaakceptują?

Wstałam sprzed toaletki i chwyciłam telefon, który rozwibrował się. To Chesley.

" Baw się dobrze, ale mogłabyś już wrócić :( "

" Dziękuje, będę. Nie martw się :*" - odpisałam.

Wyłączyłam urządzenie i schowałam je do małej torebki, zbiegając po schodach.

Na dole w moim salonie czekał na mnie Kilian.

- Gotowa?

- Jak nigdy. - szepnęłam. - Chodźmy już, zanim zejdę na zawał.

Chłopak zaśmiał się i objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie.

- Będzie dobrze. -pocieszył mnie. - Tylko nie przeraź się moją mamą.

- CO?! - krzyknęłam spanikowana.

- Ona wręcz kocha gadać. Papla przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Wzięłam powoli oddech, by się uspokoić. Nic się nie dzieje... Tylko idę na zwykłą kolacje z obcymi ludźmi. Nie ma tragedii.

- To co, idziemy? Głodna jestem. -przyznałam i otworzyłam drzwi pojazdu, po czym wpakowałam się do środka. Nixon zamknął je za mną, jak prawdziwy dżentelmen. Szybko potem znalazł się za kierownicą i mknęliśmy ulicą.

~ Nadal się tym stresujesz? -usłyszałam głos.

~ Nie powinnaś znać tej odpowiedzi, skoro żyjesz ze mną w jednym ciele?

~ Znam, ale chcę to usłyszeć od ciebie, na tym polega przyjaźń i klucz komunikacji. Możesz znać odpowiedź, ale daj możliwość drugiej stronie się wygadać trochę.

Ktoś położył dłoń na moim kolanie. Nawet przez czarne spodnie czułam jego ciepło. Przeniosłam swoją na Kiliana i splotłam nasze palce. Mężczyzna patrzył się na wprost, na jezdnie, ale jego usta wygięte były w ogromnym uśmiechu.

- Jesteśmy, księżniczko.

Westchnęłam i wyszłam z zaparkowanego samochodu.

- Przygotowana?

- Phi! No raczej. -mruknęłam, ujmując dłoń chłopaka i podążając w kierunku budynku.

Z wielkiego białego domu wyszła para młodych ludzi elegancko ubranych. Śmiali się między sobą. W czasie, kiedy zbliżaliśmy się do nich, dwójka zauważyła naszą obecność. Na to dziewczyna zeskoczyła ze schodów i podbiegła do nas, po czym rzuciła się na szyję mojemu Kilianowi.

Warknęłam głośno. Było to całkowicie nieprzemyślane...

Nixon zachichotał, ale przytulił dziewczynę. Następnie odsunął się i objął mnie ramieniem.

- Księżniczko... Spokojnie, nie zabij mi czasem siostry. - te słowa szepnął mi do ucha. Moja złość w jednym momencie wyparowała. Ups...

~Oj... To dlatego nim pachniała.

- Wybacz. - powiedziała brunetka. - Ty pewnie jesteś Dalia.

Wyciągnęła rękę w moim kierunku, a ja przywitałam się z dziewczyną.

- Przepraszam, za takie powitanie, ale tak dawno go nie widziałam.

- Ale nie zamierzasz się jeszcze na niego rzucać? - spytałam. Ona zaśmiała się tak przyjemnie, że uśmiech sam cisnął się na usta.

Tylko dla Ciebie, księżniczkoWhere stories live. Discover now