Rozdział 11

6.8K 445 33
                                    

*POV Dalia*

Te dwa dni szybko minęły i nagle się okazuje, że dzisiaj wybieram się na bal, jak jakaś królowa. Ciekawa odmiana od tej nużącej codzienności.

Minął prawie miesiąc odkąd wspaniałomyślnie wywróciłam się i wpadłam na lodowisku na pewnego tajemniczego mężczyznę.

Było to najlepsze co mnie spotkało w dotychczasowym życiu. Tak zadurzyć się w miesiąc, w tak wspaniałej osobie. To prawie niemożliwe, ale myślę, że skoro nie jestem jakąś tam przeciętną nastolatką,  to nie powinnam się odzywać. Jestem przecież nieprzemienionym wilkołakiem, a w przyszłości mam przejąć funkcję Luny.

Stałam właśnie przed lustrem, kończąc układać włosy. Miałam na sobie ciemnobordową sukienkę, sięgającą z tyłu do kostek, a z przodu do kolan. Plecy miały delikatne wycięcie do połowy kręgosłupa. Całą stylizację wieńczą czarne obcasy. Zamierzam tańczyć, więc będzie trudno robić to w tymże jakże wymagającym do tego obuwiu, ale zobaczymy, jak sobie poradzę.

Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy splotłam wcześniej w luźnego warkocza na jeden bok.

Byłam gotowa.

Spojrzałam na siebie w lustro. Wyglądałam tak dziwnie, tak inaczej. Jakbym to nie była ja.

Zamknęłam oczy i wciągnęłam więcej powietrza do płuc. Poczułam TEN zapach. Jego zapach. Dosłownie sekundę później, jego ciepło. Otworzyłam oczy. Stał za mną. Nie dotykał mnie, ale był na tyle blisko, bym czuła jego oddech na swojej szyi. Serce zaczęło walić niemiłosiernie.

Jak on na mnie działa...

~ Jesteś coraz bliżej przemiany. Czujesz coraz więcej. - wytłumaczyła mi Anastazja. - Pięknie wyglądasz, Dalio.

~ Dziękuję, Anz.

~ Nie ma za co. Po to jestem.

- Dalia, wyglądasz najpiękniej na świecie. - powiedział do mnie Kilian zachrypniętym głosem. W jednym momencie opanował mnie gorąc. Nasze klatki unosiły się i ciężko opadały w przypływie wydychanego powietrza. Klatka piersiowa mężczyzny, przy każdym nabraniu oddechu, opierała się o moje odkryte plecy.

Odwróciłam się do niego i spojrzałam w oczy. Piękne ,ciemnofioletowe. Przycięty zarost, wydęte kości policzkowe, wąskie, blade usta, dodawały mu męskości.

- Pięknie wyglądasz. - powtórzył, spoglądając na moje ciało.

- Tak? To dobrze. - przekazałam mu. Nadal spoglądaliśmy na siebie. Chwilę później, Kilian podniósł dłoń i przejechał nią, po całym moim ramieniu. Od nadgarstka, po sam bark, tworząc znaną tylko jemu ścieżkę.

- Jesteś tak niesamowicie piękna. - szepnął znowu mężczyzna, a ja spłonęłam rumieńcem.

- Ile jeszcze razy zamierzasz to powiedzieć?

- Tobie codziennie, parę razy na godzinę, każdego roku, przez całe życie...

Aż zrobiło mi się ciepło, gdy to usłyszałam.

- Pewnie to wmawiałeś to każdej.-szepnęłam, mimo, iż nie chciałam, by te słowa ulotniły się z moich ust. Spojrzałam na reakcję mężczyzny. Pokiwał powoli głową, spuszczając wzrok na nasze dłonie.

- Tak. - powiedział, a mi się zrobiło nagle smutno. No tak, on miał dużo kobiet. Jest bardziej doświadczony w tych sprawach.

- Wszystkim? - spytałam Kiliana, zacinając się w połowie.

- Tak, wszystkim mówię, że jesteś najpiękniejsza. - szepnął i poczułam, jak miękną moje kolana. Nixon przytrzymał mnie swoim ciałem, przybliżając się do mnie.

Tylko dla Ciebie, księżniczkoWhere stories live. Discover now