Rozdział 73

3.5K 188 28
                                    

Maddie's P.O.V.

- To, że nie rozmawiamy, nie oznacza, że nie chcę wiedzieć, co u ciebie.

- Jesteś okropną hipokrytką – rzucam, zanim zdążam ugryźć się w język. Ale przynajmniej w końcu przenosi na mnie spojrzenie. Chcę skorzystać z tej okazji. Jest całkowicie trzeźwa, chyba ma dobry humor, a do tego nie ma tutaj tego cholernego Williama. – Odtrącasz mnie, a teraz pytasz, co u mnie.

- Wybacz – szepcze, a w jej oczach dostrzegam łzy.

Dobra, nie ważne, co pomyślisz, droga przyjaciółko. W końcu ktoś musi powiedzieć ci prawdę.

- Przeprosiny nic nie dadzą – wyjaśniam. – Jesteś hipokrytką i to jak cholera. Do tego myślisz, że jesteś najważniejsza i świat kręci się wokół ciebie. Od tak odtrąciłaś chłopaków. A ja? Zawaliłam, ale czy to powód, żeby mnie tak traktować?

Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Wiem, że jest smutna, bo brąz jej tęczówek jest prawie czarny.

- Odbiło ci kompletnie. Ja wiem, że mama cię zostawiła. – Widzę po jej twarzy, że ją zabolało. Może teraz moja kolej? Może dzięki temu zrozumie? – Później Mathias okazał się jeszcze większym śmieciem, niż wszyscy myśleliśmy. Ale sobie poradziłaś. Co się do cholery stało? – Odpowiada mi cisza. – Daj sobie pomóc.

- Nie możesz tego zmienić. Nie możecie pomóc. – Jej głos sprawia, że chce mi się płakać. Jest przesiąknięty jakąś dziwną paniką i bólem. – Ani ty, ani chłopacy. Prosiłam, żebyście zostawili tą sprawę.

- Ale William może wiedzieć, tak? Nie uważasz, że na to zasługujemy?

- Nie mogę wam powiedzieć, nie rozumiesz tego do cholery?! – wybucha, zrywając się z kanapy.

Jestem zaskoczona jej zachowaniem. Ale wybuch jest lepszy, niż ten fałszywy spokój. Jeszcze trochę i się przyzna. A na tym zależy mi najbardziej. Okay, jeśli wciąż będzie chciała trzymać nas... mnie z dala, to w porządku. Jej wybór. Ale w tym momencie go nie akceptuję, bo podjęła decyzję nagle i bez konkretnego powodu.

- Nie chcę, żebyś straciła chłopaków, okay? Kochasz ich jak braci. Nie możesz ich przeze mnie stracić.

- Co ty pieprzysz? – rzucam, bo zaczyna mnie coraz bardziej denerwować. – Jeśli miałabym wybierać między tobą a wszystkimi moimi idolami, bez mrugnięcia okiem wybrałabym ciebie.

- Maddie nie możemy po prostu tu siedzieć i nie rozmawiać na ten temat? Włączę film, serial, cokolwiek chcesz. Ale daj już spokój.

- Ja chcę tylko wyjaśnienia. O nic więcej cię nie proszę – mówię ze stanowczością, której się u siebie nie spodziewałam.

- Ale go nie dostaniesz – protestuje i siada na kanapie. Chowa twarz w dłoniach i oddycha ciężko.

Ja pierdolę, wkurza mnie jak nikt inny. W tym momencie zachowuje się jak pieprzona diva, która stara się być najważniejsza i ma jakieś chore sekrety. Nie zachowuje się już jak Alex, a jakiś pieprzony, uszkodzony klon. Ale pomimo tego wszystkiego jest dla mnie jedną z najważniejszych osób, o ile nie najważniejszą.

- Idę zapalić – odzywa się i wstaje z miejsca.

Chwilę później słyszę tylko trzask drzwiami. To jakaś pieprzona komedia.


***


Z mokrymi rzeczami przerzuconymi przez ramię i przemoczonymi trampkami w dłoni wchodzę po schodach. Jest krótko po północy i jestem zmęczona, jakbym miała za sobą przynajmniej półmaraton. Więcej się do siebie nie odezwałyśmy prócz momentu, w którym Alex zaproponowała mi trampki, żebym nie musiała wracać do domu w mokrych. Jakże miło z jej strony. Wyczujcie ten sarkazm.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz