Rozdział 67

3.7K 187 44
                                    

Maddie's P.O.V.

Jeszcze nigdy, przenigdy się tak nie czułam. Ten ból rozrywa mnie od środka kawałek po kawałku. Alex była cholernie poważna. Nigdy jej takiej nie widziałam. Zawiodłam ją i prawdopodobnie zniszczyłam wszystko.

Podnoszę kaptur, który zakrywał moją twarz, gdy słyszę pukanie do drzwi. Przecieram twarz rękawem, choć wiem, że i tak widać, że płakałam. Że wciąż płaczę.

Otwieram drzwi i chwile zajmuje mi przyzwyczajenie się do światła wpadającego do pokoju z korytarza. Moja mama jest zmartwiona, ale nie zamierza tego komentować. Zna mnie i wie, że porozmawiam z nią, gdy mi trochę przejdzie.

- Twój telefon ciągle dzwoni, skarbie. – Wyciąga mój telefon przed siebie, a ja biorę go z bladym uśmiechem. Walczę ze sobą, żeby nie wybuchnąć szlochem. – Jest już po dwunastej, połóż się spać.

Kiwam tylko głową i zamykam drzwi. Siadam na podłodze i opieram się o nie.


19 połączeń nieodebranych od Ashton


Nie powinnam z nim teraz rozmawiać, ale mimo to oddzwaniam. Odbiera prawie od razu.

- Maddie?

- Jak trzyma się Mike? – pytam, po czym zagryzam rękaw bluzy. Nie płacz, tylko nie płacz.

- Nie chce z nami rozmawiać. A Alex? – Nie odpowiadam przez chwilę i tylko oddycham głęboko, żeby odgonić szloch. – Mads, ona nas wszystkich poblokowała. Na twitterze, instagramie, snapchacie, wszędzie.

Wybucham szlochem. Co się z nią stało? Nie poznaję jej. Zawaliłam, ale nie miała powodu, żeby sprawiać taką przykrość chłopakom. A zwłaszcza Michaelowi.

- Co się stało? – Słyszę, że jest przestraszony.

- Pokłóciłyśmy się, zaczęła na mnie krzyczeć, padło kilka słów za dużo – mówię, co chwilę się jąkając. – Wszystko zniknęło, wiesz? Nasza przyjaźń właśnie się skończyła.

- Maddie, to nie jest zabawne – rzuca, a ja znów przygryzam bluzę. – To nie mogło się skończyć. Jesteście jak siostry.

- Byłyśmy – poprawiam go. – Spróbuję z nią jutro pogadać, ale nie wiem, czy to coś da. Zajmij się Michaelem, okay? Nie chcę, żeby to, że jej odwaliło odbiło się na nim.

- Dasz sobie radę?

- A mam inne wyjście? – Prycham pod nosem. – Tak, Ash. Pozdrów wszystkich i przytul ode mnie Michaela.


***


Ta noc była cholernie ciężka. Wciąż mam przekrwione oczy od płaczu, a sińce pod nimi maskowałam dobre piętnaście minut. Liczyłam na to, że ze względu na ulewny deszcz złapię Alex w autobusie, ale się pomyliłam. Jeśli jest przygnębiona, to pewnie przyjdzie pieszo mimo okropnej pogody.

Przystaję przed wejściem, kryjąc się tym samym pod zadaszeniem. Pieprzony parasol od samego rana się zacina. Nie potrafię go złożyć, a grupa osób przechodząca obok mnie się śmieje. Zamiast pomóc, to naśmiewają się z parasola pandy, świetnie.

Przestaję się z nim męczyć po kilku minutach, bo w końcu udaje mi się go złożyć. Uśmiecham się sama do siebie i w tym samym momencie dostrzegam Alex wchodzącą przez bramę. Idzie pewnym krokiem i muszę przyznać, że wygląda świetnie. Naprawdę.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz