Rozdział 70

3.4K 197 20
                                    

Maddie's P.O.V.

Stoję przed drzwiami nerwowo ściskając pudełko opakowane w czerwony papier. Drugi prezent był dla niej. Zaproszenie do Los Angeles. Chłopacy wierzą, że do sierpnia zdążymy się pogodzić. Że Alex się ogarnie i nie będzie zachowywać jak totalna wariatka.

Chłopacy po jej wczorajszym przedstawieniu mieli mały kryzys, ale przeprosili się za niepotrzebne słowa. Nie chcę już nawet o tym myśleć. Te całkowicie niepotrzebne zawirowania znacząco odbijają się na życiu nas wszystkich.

Zbieram się na odwagę i pukam w drzwi. Czekam chwilę, aż w końcu dziewczyna otwiera. Na mój widok jęczy żałośnie i opiera głowę o kant drzwi.

- Ciebie też miło widzieć – mówię cicho, przez co posyła mi spojrzenie, którego intencji odczytać nie potrafię.

Nie odzywa się tylko wraca do mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. Jestem zaskoczona, że pozwoliła mi wejść.

Zostawiam kurtkę w korytarzu i wchodzę do salonu w momencie, w którym Alex ciągnie koc do góry, zrzucając tym samym Williama z kanapy.

- Pojebało cię do reszty?! – woła piskliwym głosem, ale Alex nawet nie zwraca na to uwagi.

- Mamy gościa – burczy pod nosem i zajmuje miejsce na sofie.

Nie „macie", a „masz", słońce. Nie wiem, jak się zachować, więc niepewnie siadam na jednym z foteli. Alex stara się nie zwracać na mnie uwagi, za to jej kolega uważnie śledzi mnie spojrzeniem. Mimo niemiłej pobudki wciąż jest zaspany. Ogarnij się człowieku, dochodzi południe.

Cisza jest strasznie uciążliwa, więc żeby nie siedzieć bezczynnie wyciągam w jej stronę rękę z prezentem. Wpatruje się w niego przez chwilę, aż w końcu bierze go ode mnie.

Wciąż widzę błysk zaciekawienia w jej oczach, gdy rozpakowuje podarek. Nie ma pojęcia co to, to oczywiste, ale widzę w niej tą dziecięcą radość. Przynajmniej to się nie zmieniło.

Wyciąga kartkę z koperty i po chwili przenosi wzrok na mnie.

- Co to niby jest?

- Prezent świąteczny od chłopaków – odpowiadam. Przenosi wzrok na Williama, który wciąż siedzi na podłodze. Nie widzę jego twarzy, ale wydaje mi się, że delikatnie pokręcił głową. – Zaproszenie do Los Angeles – dodaję.

Alex waha się przez chwilę, zagryzając dolną wargę. W końcu jednak drze kartkę na małe kawałeczki i rzuca razem z opakowaniem na podłogę.

Nie mam zamiaru komentować jej aż nazbyt dziecinnego zachowania.

- Coś jeszcze? – pyta, a ja wzdycham ciężko.

- Wywołałaś wczoraj całkiem niepotrzebną kłótnię – odpowiadam, a ona unosi brwi.

- Niby czym? – pyta z rozbawieniem. Czyli nic nie pamięta.

- Przyszłaś do mnie nawalona i rozmawiałaś z chłopakami – wyjaśniam, na co ona cała się spina. – Powiedziałaś kilka rzeczy do Michaela i Ashtona.

Widzę, że walczy sama ze sobą. Nie wie, co powiedzieć. W końcu jednak wzrusza ramionami.

- I co z tego?

Biorę głęboki wdech i na chwilę zatrzymuję powietrze w płucach. Nie będę jej nawet tego tłumaczyć. Ewidentnie stara się udowodnić, jak bardzo ma tą sytuację gdzieś. Jak bardzo ma mnie i chłopaków gdzieś.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz