Rozdział 72

3.5K 196 50
                                    

Maddie's P.O.V.

Drugi dzień świąt zawsze poświęcałyśmy z mamą na spacer po Bergen. Zwykle wstępowałyśmy na obiad i rozkoszowałyśmy się świeżym powietrzem. Postanowiłyśmy odwiedzić dzisiaj akwarium, które jest jednym z rarytasów Bergen. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy tu nie byłam. Zawsze pojawiały się atrakcje, które wydawały się bardziej interesujące.

Ilość zwierząt jest porażająca. Przez ryby i rekiny, po foki i krokodyle. Ale to nie to wzbudza moją największą ciekawość.

- Mogę zadzwonić do kolegi na FaceTime'ie? – pytam mamy, machając swoim nowym, czerwonym telefonem. Pytam, żeby nie urazić jej przypadkiem, jakimś brakiem zainteresowania czy coś.

- Gdzie?

- Do Australii – odpowiadam cicho, robiąc maślane oczka.

Mama wzdycha i przeczesuje palcami włosy.

- Są święta, zadzwoń – mówi w końcu.

- Dzięki! – wołam i wymieniam z nią krótki uścisk.

Mama skupia się na czytaniu informacji przytwierdzonych do ściany, a ja wybieram numer Hemmingsa. Wyciągam rękę przed siebie i czekam aż odbierze. W końcu na ekranie pojawia się jego twarz.

- No? – odzywa się z pełnymi ustami. Leży chyba na kanapie i wpycha do ust kolejne porcje ciastek. Wyglądają jak lamingtony. Patrzy na coś w oddali. Chyba na telewizor, bo słyszę głosy. Jeśli się nie mylę, jeden z nich należy do Jima Parsonsa.

- Hej, skup się na mnie!

Luke przenosi na mnie wzrok i patrzy na mnie znudzony. Przewracam oczami i odwracam się, ukazując wybieg pingwinów za moimi plecami. Hemmings od razu uśmiecha się i dostrzegam uroczy błysk w jego oczach.

- Poznałam twoją rodzinę – informuję go, na co wybucha krótkim śmiechem.

- Uprowadź jednego i dasz mi go w Londynie.

- Pfh – prycham pod nosem. – A co dostanę w zamian?

- Moją dozgonną miłość?

Śmieję się na ten głupi tekst i staram się ignorować pytające spojrzenie mojej mamy. Słyszę jakieś trzaski, a Luke przenosi na coś wzrok.

- Gadasz ze swoją dziewczyną, ptasi móżdżku? – pytanie zadaje Jack, rozpoznaję jego głos.

- Nah, to dziewczyna Caluma – odpowiada blondyn, na co unoszę brwi. – Moja jest ta druga.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale tu jestem – przypominam, dzięki czemu Hemmings przenosi na mnie rozbawione spojrzenie. – Żeby nie było niepotrzebnych nieporozumień, Hemmingsy. Nie jestem dziewczyną Caluma, a Alex nie jest twoją dziewczyną. No chyba, że wszyscy o czymś nie wiemy i macie naprawdę ciche dnie.

Luke przewraca oczami.

- Chodziło mi oczywiście o twoją mamę – usprawiedliwia się, a ja nawet nie mam ochoty mu przerywać. Moja mama unosi brew i zaczyna się do mnie zbliżać. – Jest piękną, inteligentną kobietą i imponuje mi, jak świetnie wychowała córkę. Poza tym zawsze kręciły mnie starsze babki – rzuca sarkastycznie.

Mama wpycha się w kadr z szerokim uśmiechem. Dobrze wie, że to żarty. Ale to nie przeszkadza jej, żeby wywołać jego zażenowanie.

- Pochlebiasz mi – mówi słodko, a Luke wytrzeszcza oczy. Zaraz popłaczę się ze śmiechu. – Nie wydaje mi się, żebyś był odpowiednim ojczymem dla mojej córki. Przykro mi, Ashton.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz