Rozdział 14

5.6K 268 118
                                    

Alex's P.O.V.

Wsiadam do samochodu na miejsce pasażera i ledwie zamykam drzwi, a Mike już rusza. Chyba zostawimy Maddie i Caluma w tyle.

- Bardzo się gniewasz? – pytam, a Clifford spogląda tylko na mnie. – Mam już mandat do zapłacenia, nie gniewaj się. – Wbijam mu paznokieć w ramię, a on się uśmiecha. No i mamy go!

- Dostanę kilka lamingtonów? – Dobra, czyli idziemy w przekupstwo.

- Ile tylko będziesz chciał – odpowiadam.

Patrzę na drogę i coś sobie uświadamiam. Jeszcze nigdy w życiu jej nie widziałam. Może to jakiś skrót? Siedzę cicho, ale naprawdę coś długo jedziemy do tego domu.

- Nie jesteś gwałcicielem i nie wywozisz mnie do lasu? – dopytuję, a on zaczyna się śmiać. To nie jest zabawne, Michael. Pozwę cię, jakby co.

I jakby na zawołanie oślepia mnie żółte światło. Któż by się spodziewał? Światło szyldu McDonald's. Nie wiedziałam, że są całodobowe restauracje. W sumie dochodzi piąta rano. Myślałam, że podjedziemy na McDrive'a, ale Mike parkuje samochód i po prostu z niego wysiada. Już stąd widzę, że w środku jest wiele osób. W końcu restauracja, o ile tak można nazwać Maca, znajduje się przy jakieś ruchliwej ulicy.

Siedzę na miejscu. Mam zamiar poczekać na chłopaka, ale po chwili otwierają się moje drzwi.

- No dalej – pogania mnie, a ja rozkładam się jeszcze bardziej w fotelu.

- Idź sam, nie chcę robić szumu wokół twojej osoby – odpowiadam i przymykam oczy.

- Ta, jasne – drwi Clifford. Nachyla się i odpina mój pas. Z konsternacją obserwuję jego ruchy. Pociąga mnie za rękę i wyciąga z samochodu. Prosto na swoje plecy. Piszczę i przytrzymuję się go jak tylko mogę, byleby tylko nie spotkać się z ziemią. Obejmuję go nogami w biodrach, żeby łatwiej było mu mnie utrzymać. – Naróbmy trochę szumu – wzrusza ramionami i jedną ręką zamyka drzwi, po czym blokuje je pilotem.

Idzie w stronę drzwi lokalu, a ja opieram brodę na jego ramieniu. Jedną ręką otwiera drzwi i wchodzi do środka. Od razu zaczynam się dziwnie czuć. Jakby każdy się na nas patrzył. Trochę mocniej obejmuję Michaela rękoma, ale on się tylko uśmiecha.

- Spokojnie, nie zjedzą cię – stara się mnie uspokoić.

- Musieliśmy trafić na jakąś wycieczkę – szepczę mu do ucha, żeby czasem nikt mnie nie usłyszał. Nie wiem, dlaczego w sumie. – Pełno tu nastolatków ze smartfonami i tylko patrzeć, jak będziesz głównym tematem w internecie.

- Ty też wciąż jesteś nastolatką. A poza tym ludzie wiedzą, że wygrałyście wakacje z nami – odpowiada mi, stając w dość sporej kolejce. Wciąż trzyma mnie „przyczepioną" do swoich pleców.

- Ale nie, że spoufalam się z Michaelem Cliffordem w fastfoodach nad ranem – komentuję, uderzając go w klatkę piersiową.

- To się uśmiechaj, żebyś ładnie wyszła na zdjęciach. – Droczy się ze mną. Ale ja naprawdę nie chcę być jakimś obiektem zainteresowania. Niech zjadą mnie od najgorszych na twitterze, mam to gdzieś. Ale jak już ktoś by mnie zaczął wytykać palcami, to skończy się tym, że komuś przywalę. Serio. – Poza tym, nie spoufalasz się. Nie całujemy się, ani nic – odwraca głowę tak bardzo, żeby widzieć mnie choć kątem oka. – Ale możemy zacząć, jeśli chcesz.

- Z tobą zawsze, Mike – odpowiadam, a później zaczynam śmiać.

Clifford błądzi wzrokiem po ofercie Maca, a ja opieram głowę na jego ramieniu. Osoba przed nami podchodzi do kasy, a za nami nie ma już nikogo. To naprawdę jakaś wycieczka, widziałam na zewnątrz dwa autokary.

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz