Rozdział 4

6.7K 311 139
                                    

Alex's P.O.V.

Luke Hemmings: Mogę już wyjść?

Luke Hemmings: Proszę, siedzę tu już godzinę.

Calum Hood: Ciesz się, że zostawiliśmy Ci telefon! XD

meow: 100 koron dla mnie, Maddie XD

Pandicorn: wal się, nie moja wina, że są słabi w zemście XD

Luke Hemmings: Założyłyście się o to, że zamkną mnie w szafce?!

Luke Hemmings: A już myślałem, że się dogadamy. Jesteście takie same jak oni!

Calum Hood: Hej, Maddie ;)

Michael Clifford: ładne imię, Mad ^^

Michael Clifford: a jak ma na imię koleżanka? ^^

meow: nic wam nie powiem! moje imię to tajemnica XD

meow: i wypuście Lukena z szafki, bo się klaustrofobii nabawi! nie oglądaliście nigdy Teen Wolfa?! pff, ignoranci -,-

Michael Clifford: co

Luke Hemmings: Dziękuję *-*

Pandicorn: ma na imię Alex XD


Zapinam walizkę, która jest już gotowa do podróży. Musiałam dopakować jeszcze parę rzeczy, między innymi zapas papierosów. To samo zrobiła Maddie.

Moje niebieskie walizki stoją pod ścianą, a na jednej z nich rzucona jest moja torebka. Obok drzwi stoją walizki Maddie i jej plecak. Zgadnijcie co! Walizki mają mordki pand i uszka. A plecak jest skórzany, ale klapa jest puchata, ma oczka i uszka. Serio, to obsesja.

Tą noc spędzamy u mnie i rano jedziemy na lotnisko z moją mamą. Wszystkie dokumenty, sprzęty i ubrania mamy zapakowane. Bilety mamy odebrać z punktu informacyjnego na lotnisku. Obie naszykowałyśmy sobie ubrania na rano. Już nie możemy się doczekać!

Gdy tylko dolecimy do Australii, w jakimś sklepiku na lotnisku musimy kupić adaptery do gniazdek, bo inaczej nie naładujemy ani naszych telefonów, ani laptopa Maddie, ani mojego tabletu. Nie podłączymy też prostownicy ani suszarki. Odcięcie od jakiegokolwiek komfortu!

- Po co dawałaś im moje imię? Mogliśmy ich wkręcić, że mam jakieś dziwne, norweskie imię – odzywam się, zapinając pod szyję bluzę. Wspinam się na łóżko przyjaciółki i kładę się obok niej. – Mogli się trochę pomęczyć.

- Jesteś okrutna – odpowiada Maddie z uśmiechem. – Ej, ile mama dała ci kasy?

- Trzy stówy, ale dała mi swoją kartę do konta walutowego i w poniedziałek będzie mi otwierać sekcje dolara australijskiego.

- Moja dała mi dwie, ale to samo. Ponoć ojciec się szarpnął i ma wysłać kasę – porusza zabawnie brwiami, po czym opada na poduszki. – Nie mogę się doczekać – szepcze i przymyka oczy.

- Boję się tych piętnastu godzin w Bangkoku – mówię, przykrywając się kołdrą. Wcześniej podłączyłam telefon i ustawiłam budzik na siódmą. – Co jeśli się nie dogadamy, przegapimy samolot i porwą nas jacyś Chińczycy, żebyśmy w żołądkach przewozili za granicę narkotyki?

Maddie patrzy na mnie na idiotkę. No co? Wszystko jest możliwe. Oglądałam Lucy, okay?

- A na koniec znikniemy, używając 100% naszych mózgów – śmieje się. – Daj spokój, debilu. Damy radę, nie panikuj, bo mama cię nie puści i zostaniesz tutaj, płacząc do zdjęć Sosów w internecie.

Maddie zaczyna grzebać w telefonie. Pewnie chce ustawić budzik. Zaczynam się zastanawiać nad naszymi rozmowami z chłopakami. U nas jest dziesiąta, a to oznacza, że u nich szósta rano. To ile Luke siedział w tej szafce?


meow: Luke, ile siedzisz już w tej szafce? XD

Calum Hood: Wypuściliśmy go i poszedł spać. 3 godziny xd

meow: czemu już nie śpicie? wsadziliście go tam na noc?

Calum Hood: Jeszcze* xD właśnie przed chwilą poszli spać, ja już się wybieram. Dobranoc dziewczyny!


***


Maddie's P.O.V.

Siedzimy w Bangkoku już dobre 3 godziny. Jedenastogodzinny lot z Oslo dał nam w kość, ale tak naprawdę przespałyśmy większość tego czasu. Dwie godziny przed następnym lotem mamy zamiar się przebrać, żeby choć trochę lepiej wyglądać. I pachnieć.

Alex siedzi na krzesełku obok mnie i nogi opiera na niższej walizce. Na głowie ma słuchawki bezprzewodowe, ale muzyka jest tak głośno ustawiona, że nawet przez gwar panujący na lotnisku słyszę piosenkę twenty one pilots.

Wyłączyła się, a ja nie mam, co robić. Odkąd tu siedzimy, chyba z osiem razy wychodziłyśmy zapalić. Po pół paczki naszych jagodowych skarbów w dupę...

Wstaję z miejsca i podchodzę do automatu ze słodyczami i napojami. Mam na oku twixa i pepsi, ale automat przyjmuje tylko bahty, euro i dolary amerykańskie. Serio?!

Podchodzę do Alex i pacam ją w głowę. Zdejmuje słuchawki i patrzy na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Idę do kantoru wymienić kasę na żarcie, chcesz coś?

- Twixa i pepsi – odpowiada, na co tylko się uśmiecham. Jesteśmy jak wybryki natury z jedną mentalnością.

- Pilnuj moich walizek, żeby nikt nie jebnął mi pandy do ogrodu zoologicznego – mówię, a Alex chichocze pod nosem.

Biorę swój plecak i przepycham się przez stado Azjatów. Dobre pół godziny zajmuje mi znalezienie kantoru. Całe szczęście szybko udaje mi się wymienić dwudziestodolarówkę na piętnaście dolarów amerykańskich w jednodolarówkach.

Wychodząc z punktu wymiany walut odblokowuję telefon. Pozostało mi 79% baterii, bo w czasie lotu miałam wyłączony telefon. Przystaję, gdy udaje mi się połączyć z siecią wifi. Od razu wchodzę na twittera.


Pandicorn @calumisadove siedzimy w tym dziwnym mieście już kilka godzin


Pandicorn @calumisadove jeszcze tylko 21 godzin i zobaczę moje słoneczka <3

Calum Hood podał dalej


Calum Hood @Calum5SOS słoneczka czekają! @calumisadove @goldenpsycho


___________________________________________

No i kolejny dzisiaj ;) Jutro dodam kolejny, mam nadzieję i obiecuję, że już nie będzie pisania na tt zbyt dużo, chociaż wiadomo, że social media wciąż będą im towarzyszyć ;)

No więc już w następnym nasze słoneczka <3

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz