Rozdział 11

5.6K 289 352
                                    

Alex's P.O.V.

Budzę się, gdy materac obok mnie się ugina i muzyka w słuchawkach znika. Unoszę ciężkie powieki i widzę Ashtona trzymającego mój telefon. Ściągam słuchawki i podnoszę się na łokciu.

- Liczyłem na to, że zdejmę ci je i wciąż będziesz spać – mówi półgłosem i uśmiecha się do mnie. Przecieram oczy, nie tylko dlatego, że wciąż jestem zaspana, ale również dlatego, że obok mnie jak gdyby nigdy nic, leży sobie Ashton Irwin. – Uroczo wyglądasz, gdy śpisz. – Jak na zawołanie wycieram wierzchem dłoni policzek.

- Obśliniłam się – odpowiadam i ponownie opadam na poduszkę. Ja rozumiem, idol i w ogóle, ale dajcie mi spać! Wstałam o piątej, żeby zrobić cholerny tort na urodziny, które były wczoraj. Jestem padnięta!

- Skoro już się obudziłaś, to może wyjdziesz do nas? Jest ładna pogoda, reszta jest już w basenie.

- Ostatnio prawie się w nim utopiłam – komentuję i odwracam się na drugi bok, plecami do niego. Unoszę wzrok na zegarek, który wskazuje godzinę 12:24. Poszalałam. Minuty mijają i widocznie Ash nie ma zamiaru sobie pójść. – Wszystkiego najlepszego, tak na spóźnione urodziny – mówię tak cicho, że sama ledwie siebie słyszę.

- Hm, dziękuję – odpowiada. – Nie powinnaś się przejmować, to nic takiego. A wczoraj i tak było fajnie! Poza utopionym telefonem, to były świetne urodziny!

Odwracam się w jego stronę. Zsunął się niżej, dzięki czemu patrzymy sobie w oczy. Niezręcznie!

- Naprawdę? – pytam, bo naprawdę trudno mi w to uwierzyć.

- Naprawdę – potwierdza całkiem poważnie. – Było tak zwyczajnie i naprawdę dobrze się bawiłem. I to dzięki wam! Gdyby was tu nie było, pewnie chłopacy zorganizowaliby mi jakiś wypad do klubu. Uwielbiam odwiedzać kluby, ale nie w urodziny. Tak już mam.

- Nie złożyłam ci życzeń po raz pierwszy, odkąd poznałam zespół. – Okay, godzina szczerości. Ale mnie się to nie podoba, bo to jest serio żałosne.

- I tak dostałem świetny prezent! – Znów bierze mój telefon i coś w nim szuka. Pokazuje mi ekran, na którym widnieje jego profil na instagramie i nasze wspólne zdjęcie. Później przełącza na mój profil i pokazuje zdjęcie, na którym całuje mnie w policzek i pod którym, tak nawiasem mówiąc, widnieje ogromna liczba polubień. – To moje ulubione zdjęcie z fanką – dodaje i stwierdzam, że cholernie dobrze umie pocieszać. Niektórzy mogą pomyśleć, że jestem głupia, skoro czuję się źle z tym, że nie złożyłam Ashowi życzeń. Ale to po prostu fangirling, okay?

Ash odkłada mój telefon i wyciąga z kieszeni swój. Czyżby zagonił Mike'a od samego rana, żeby pojechał mu po nowy? Wyciąga go w moją stronę i włącza ekran. Mogę umierać, okay?

Zdjęcie, które mam na tapecie i które robi ze mnie na instagramie jakiegoś fejma. Na jego ekranie blokady. No dobra, to dziwne, ale gdyby to właśnie zdarzyło się w jakimś fanfiction na wattpadzie, to zapoczątkowałabym akcję „grupowe aww".

Żeby tylko dłużej na mnie nie patrzył, wstaję z łóżka. Pójdę na ten basen. Jeśli nikt mnie nie wrzuci, to z pewnością się nie podtopię. Spokój w tym przypadku, to jedyne wyjście z sytuacji. Przyklękam przed walizką i szukam jednego z dwóch strojów kąpielowych, które ze sobą wzięłam.

- Fajna koszulka – komentuje Irwin i wstaje z łóżka. O ile zakład, że mam buraczaną twarz? – Idę się przebrać i wracam po ciebie za pięć minut – dodaje. Otwiera drzwi i jestem pewna, że za chwilę je zamknie, ale nic takiego się nie dzieje. – Luke zrobił nam na śniadanie płatki, bo Calum i Maddie spalili patelnię, próbując zrobić naleśniki. Nigdy ci tego nie wybaczymy – i po prostu wychodzi, a ja mam wrażenie, że zaraz pęknę ze śmiechu.


***


Wychodzę z Ashtonem na zewnątrz i muszę przyznać, że jest naprawdę ciepło. Słońce mocno grzeje, a delikatny morski wiatr przynosi orzeźwienie. Włożyłam na siebie najzwyklejszy, niebieski, dwuczęściowy strój kąpielowy. Rozpuściłam warkocza i związałam włosy w koka. Zauważyłam, że Maddie ma podobny strój, tyle że fioletowy. Synchronizacja! Każdy z chłopaków ma na sobie szorty kąpielowe, ale każdy w innym kolorze. Calum szare, Ash czerwone, Mike niebieskie, a Luke czarne. Hemmings wygląda jak w worku przez te jego chude nóżki.

W połowie drogi dopada mnie Mike. Chyba Ash chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Clifford bierze mnie na plecy i niesie w stronę basenu.

- Nie chcę cię utopić, więc będę wchodził powoli – śmieje się sam z siebie, więc mu wtóruję. – Przepraszam za te urodziny. Ja też zapomniałem, a ten największy kawałek tortu wręcz mnie zaślepił.

- Nie ma sprawy, Mikey – odpowiadam, w momencie, gdy zanurzamy się po samą szyję. Woda jest dość ciepła. – Mogę cię wciągnąć w inny plan. – Puszczam chłopaka, który od razu odwraca się tak, żeby patrzeć mi w oczy. Dodatkowo przytrzymuje mnie za biodra, żebym nie poszła na dno. Po co ta panika?! Ja nawet dotykam stopami dna! – Obkleimy Calumowi pokój gołębiami, co ty na to?

- Jestem za!

- Bip, bip! Rączki przy sobie w moim basenie! – Odsuwamy się od siebie, gdy Luke przepływa między nami, leżąc na dmuchanym krokodylu i wiosłując niezdarnie rękoma. – Maślane oczka to na osobności, prosimy.

Jakby nigdy nic płynie dalej w stronę Maddie, wylegującej się na materacu. Nigdy nie potrafiłam się opalać na środku tafli wody, wolałabym na suchym lądzie, gdzie nie grozi to utonięciem. Gdy mam w zasięgu ogon krokodyla, po prostu pociągam za niego, a Luke wpada twarzą do wody. I tak właśnie wygląda ciąg przyczynowo skutkowy.

Luke wpada do wody i ręką niechcący pociąga za sobą Maddie. Wzburzona woda powoduje, że materac Caluma odbija się od ściany basenu i wypływa na sam środek. A gdy Luke chce wypłynąć na powierzchnię, uderza głową w spód materaca Hooda, przez co również on ląduje w wodzie. Jaki z tego wniosek? Że najwięcej ubawu miał Ashton wylegujący się na suchym leżaku.


_____________________________

Dzisiaj dosyć krótko, lekko i zabawnie. Chyba, nie znam się...

Meet your idols || 5sosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz