Rozdział 27

2.5K 114 12
                                    

Jedną z najlepszych rzeczy, które towarzyszą porannemu wstawaniu, jest widok wschodzącego słońca. Siadasz sobie na werandzie z kubkiem herbaty, naciągając lekki sweterek na ramiona i spoglądasz jak miasto powoli budzi się do życia. W ciągu ostatnich dni to zajęcie stało się moim ulubionym. Bez Charlesa w domu czas dłużył się nieubłaganie. Cisza, która odbijała się od ścian, w niektórych momentach sprawiała, że wariowałam. Nienawidziłam tego uczucia samotności. Zastanawiam się, co będzie, gdy Charles naprawdę odejdzie? Cisza zostanie i będzie zabijać nas wszystkich po kolei, jak seryjny morderca.

Odstawiłam kubek na podłogę i wstałam ze schodów, otrzepując tyłek z kurzu. W tym momencie wszedł Harry, niosący dwa talerze pełne śniadania. Skarcił mnie wzrokiem, zapewne domyślając się, że siedziałam na zimnej posadzce. Jednak nie powiedział nic. Tak mijał nam ten cały czas. On siedział zazwyczaj zaczytany, a ja rozglądałam się po ścianach i szukałam jakiegoś punktu zaczepienia. Nic takiego nie nadchodziło. Nawet radio pozostało wyłączone, jakby słuchanie go należało do przywileju Charlesa. 

Jedliśmy w ciszy. Harry przewijał kolejny artykuł na telefonie o wzorowych, młodych tatusiach, a ja wpatrywałam się w horyzont i zastanawiałam się, czy owa cisza nie zwiastuje burzy.

---

Harry w końcu zauważył, że dzieje się ze mną coś złego. Byłam zmęczona cały dzień, jedzenie we mnie wmuszano, rano wcześnie wstawałam i najczęściej odbijałam się od ścian, próbując dotrzeć do jakiegoś celu. Wyśmiałam go, gdy zasugerował depresje związaną z tym, że byłam świadkiem śmierci. Prawie, bo wujaszek wciąż żyje. Jednak młody Styles odziedziczył upór po rodzicach, dlatego właśnie siedziałam na niezwykle niewygodnym fotelu w gabinecie lekarskim i czekałam na wyjaśnienia.

- Panno Forest, przykro mi to mówić, ale...

I po tych słowach mogło się wydarzyć wszystko. Lekarze mogli wykryć u mnie śmiertelną chorobę albo starszy pan w białym fartuchu mógł powiedzieć, że to jednak tylko brak witamin i po spożyciu ich wszystko wróci do normy. To nie był rak, ani brak witamin. Mój organizm miał problemy, ale uleczalne. Na skutki takie jak bezpłodność, niestety leku nie było. Okazało się, że nie jestem w ciąży, mimo, że pan Lowell próbował mi wmówić, że ją sobie uroiłam. Był bliski wysłania mnie na badania, które trwałyby kilka miesięcy. Z trudem udało mi się go odwieść od tego pomysłu.

Nie byłam zszokowana, nie wpadłam w histerię. Przeczuwałam, że po poronieniu jednej ciąży, prawdopodobieństwo zajścia w drugą, jest niemal niemożliwe. Pan Lowell zaczął tłumaczyć, na czym będzie polegało moje leczenie, przepisał mi lekarstwa, które miały zmniejszyć objawy, a w najlepszym wypadku totalnie je zlikwidować. Po raz setny powtórzył słowa bardzo mi przykro, pani Forest, a ja za każdym razem posyłałam mu ten sam uśmiech. Odebrałam wyniki, podziękowałam lekarzowi i udałam się do wyjścia z gabinetu. Przekraczając próg czułam, że wzrok wszystkich pacjentów i personelu był skierowany na mnie, jakbym miała na czole wypisane "nie jestem w ciąży, gdy mój były mąż się dowie to mnie zostawi, mimo, że wczoraj zapewniał jak bardzo mnie kocha, współczujcie mi". Schyliłam głowę, wpatrując się w podłogę. Byłam coraz bliżej stawienia się oko w oko z Harry'm, któremu nie miałam zamiaru się tłumaczyć, mimo, że zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że okłamywanie go nie jest najlepszym pomysłem. Nie chciałam go okłamywać. Po prostu nie powiem mu prawdy.

I w tym momencie byłam głupia. Przecież brak ciąży wyjdzie na jaw.

--

Nie wykazałam żadnych emocji od czasu wyjścia od lekarza. Nie powiedziałam ani słowa, nie licząc nic mi nie jest i idę spać. Prawda jest taka, że emocje, ból i wszelkie zło, jakie w nas siedzi, przeważnie wychodzi dopiero, gdy światła gasną, a my czujemy bezsilność i samotność. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że gdy tylko opadłam na miękki materac, z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Nie byłam dyskretna, mój histeryczny płacz w tym momencie mógłby usłyszeć każdy w Ameryce. Dałam upust wszystkiemu, co we mnie siedziało. Całą rozmowę z lekarzem znów miałam przed oczami. Moja wyobraźnia przedstawiła mi też ludzi, którzy cieszyli się na wieść, że będę miała dziecko. Zranię tyle osób, gdy powiem im prawdę. Charles, tata, Harry... trzech najważniejszym mężczyzn w moim życiu. Chcę zniknąć, chcę przestać istnieć, chcę przestać sprawiać zawody osobom, na których mi zależy.

Ciepła klatka piersiowa i silne ramiona. Był tu, czułam jego obecność. Wtuliłam się w jego ciało, a gdy już wyczerpałam zapas łez, a moje serce powoli wracało do normy, słowa same wypłynęły z moich ust. Poznał ją, poznał prawdę. Przynajmniej w jakiejś części.

xx

The Perfect Husband | Harry StylesWhere stories live. Discover now