Rozdział 8

3.1K 134 1
                                    

Na bez­senność po­win­no się cho­rować parami.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok, co chwilę przecierając czoło. Dusiłam się, mimo, że temperatura powietrza nie była wysoka. Może fakt, że Harry leżał po drugiej stronie łóżka zakłócał mój spokój? Byłam senna, ale gdy tylko zamknęłam oczy, zmęczenie ulatywało. Więc najciszej jak tylko mogłam wyszłam z łóżka, chwyciłam rozpinany sweter i wyszłam z sypialni, kierując się przed siebie. Przemierzałam po ciemku korytarz, modląc się w duchu, żeby żaden morderca nie wyskoczył mi zza ściany. Z trudem dostrzegłam godzinę. Było wpół do czwartej nad ranem, wszyscy smacznie spali, tylko ja jak ostatni osioł pałętałam się z kąta do kąta. Aż w końcu trafiłam do kuchni, gdzie niewiele myśląc wyciągnęłam szklankę i butelkę z mlekiem. Mając już pełne naczynie, ruszyłam na werandę. Otworzyłam cicho drzwi, by nikogo nie zbudzić i wyszłam na świeże powietrze. Niemal od razu poczułam ulgę. Powietrze było chłodne i zaczęłam żałować, że nie ubrałam spodni. Usiadłam na huśtawce, kuląc się tak, by zakryć swoje ciało jedynym sweterkiem. I tak trwałam, sącząc powoli zimne mleko. Wiatr rozwiewał moje włosy, a wzrok rozkoszował się widokiem granatowego nieba. Gdzieniegdzie pojawiały się gwiazdy, ale mnie fascynowały chmury. To one niosły złe nowiny, które dla mnie skrywały piękno. Deszcz, burze, błyskawice. Inność, którą niegrzeczne dziewczynki lubią najbardziej.

- Przez ponad dwadzieścia lat nie piłaś mleka. - serce podskoczyło mi do gardła, wraz z dźwiękiem jego głosu. Skarciłam mężczyznę wzrokiem, ale po chwili wysiliłam się na mały uśmiech. On w tym czasie zajął miejsce obok mnie i sam sączył biały napój ze szklanki.

- Pewna osoba kiedyś powiedziała, że mleko jest dobre na bezsenność. Chciałam sprawdzić, czy rzeczywiście ma rację. - uśmiechnął się, doskonale wiedząc, że to właśnie jego mam na myśli.

- Owszem, jeżeli jest ciepłe. - skrzywiłam się na słowa Stylesa. Piłam to świństwo na marne. Z drugiej strony, jakby miała rozbijać się z garnkami po całej kuchni, pewnie obudziłabym domowników. - Spokojnie, rozumiem. Też mam zimne.

- Obudziłam cię?

- Nie. Sam nie mogłem zasnąć. Zimno ci? - skinęłam lekko głową. Harry wstał na równe nogi i zniknął za drzwiami, po chwili niosąc w ręce koc. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już okrył mnie miękkim materiałem.

- Chcesz skorzystać? - spytałam, patrząc na jego nagą skórę.

- Nie będzie ci przeszkadzała ta bliskość?

- I tak śpimy w jednym łóżku.

I tak oto, siedzieliśmy prawie wtuleni w siebie, w milczeniu pijąc ohydne mleko ze szklanki i obserwując zachmurzone niebo. Pamiętam jak odstawił naczynia, gdzieś na podłogę, jak objął mnie ramieniem i pociągnął na swój tors. Słońce właśnie wstawało, a my udaliśmy się w krainę snów.

--

Obudził mnie, delikatnie trącając dłonią moją twarz. Mimo warunków i ilości snu, byłam wyspana. Z uśmiechem na ustach położyłam głowę na jego klatce piersiowej, chcąc spojrzeć w te zielone oczy. Był wesoły.

- Dzień dobry kochanie. - powiedział jeszcze zaspanym głosem, który znów wpędził miłe wspomnienia do mojej głowy. Odpowiedziałam mu uśmiechem. Podoba mi się ten poranek. - Wybacz, że cię obudziłem, nie miałem serca robić tego wcześniej, ale teraz naprawdę bardzo, ale to bardzo muszę iść się odlać.

Parsknęłam śmiechem, ale posłusznie się podniosłam. Parę sekund później zniknął za drzwiami. Rozciągnęłam się leniwie, ale wciąż z uśmiechem na ustach.

- Romantyk. - niemal spadłam z huśtawki na dźwięk głosu Charlesa. Zbyt często ostatnio daję się wystraszyć. - Wybacz, nie chciałem. Whisky?

- Pijesz z samego rana Whisky?

- Priscilla, nie bądź głupiutka. Z czym miałbym palić cygaro, jak nie z Whisky?

Zaśmiałam się. Opatuliłam się mocniej swetrem i usiadłam przy stole, do którego Mary Jo nakrywała do śniadania. Nalałam sobie kawy, udając, że wcale nie widzę, jak Charles mi się przygląda.

- Najwidoczniej się pomyliłem.

Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Mary Jo jedynie się uśmiechnęła, widziałam to kątem oczu.

- Co masz na myśli?

- Kochacie się.

Dwa słowa, a jak szczerze powiedziane. Zachciało mi się płakać, bo cała ta bańka mydlana sprzed paru chwil prysła. Szara rzeczywistość do mnie dotarła. Nie jesteśmy już z Harry'm małżeństwem, a wszystko zło, jakie miedzy nami miało miejsce, to nie zwykły koszmar. Jedyne czym teraz jesteśmy to umową, a możemy być najwyżej znajomymi. Dlaczego w taki prosty sposób dałam sobie zamydlić oczy?

- Tylko pamiętaj, Priscilla. Jeżeli znów cię zrani... ja i twój ojciec dopilnujemy, żeby jego przyrodzenie już nigdy nie stanowiło żadnych problemów.

Nachyliłam się i pocałowałam mężczyznę w policzek. Chcą dobrze. Gdyby tylko wiedzieli, że nie wszystko wygląda tak, jak zostało to im przedstawione.

- Dziękuję.

xxx

The Perfect Husband | Harry StylesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora