Rozdział 20

2.7K 115 28
                                    

Miłość jest pięk­na tyl­ko wte­dy, gdy obie stro­ny mają do siebie zaufa­nie i są w sta­nie dać so­bie nawza­jem poczu­cie bezpieczeństwa.

Mijały dni i tygodnie, a moje życie odzyskało dawny blask. Byłam szczęśliwa. Szczęśliwa, mogąc co wieczór zasypiać w ramionach jedynego mężczyzny, który kiedykolwiek skradł moje serce. Szczęśliwa, gdy opijałam kolejną butelkę z winem, słuchając sprośnych śpiewów Charlesa i mojego taty, w tym samym czasie próbując opanować rechot Harry'ego. Szczęśliwa, że nie musiałam nosić szpilek, dopasowanych strojów i idealnego makijażu od samego świtu, aż po ciemną noc. Byłam szczęśliwa, mogąc żyć dawnym, wspaniałym życiem.

Nie od dziś wiadomo, że nic nie trwa wiecznie. Kto jak kto, ale ja powinnam się tego nauczyć na pamięć.

Zostałam wybudzona z popołudniowej drzemki przez głośne szmery. Nie chciałam odrywać twarzy od poduszki, ale hałas nie dawał mi innego wyjścia. Zrezygnowana podniosłam swoje ciało do pozycji siedzącej, tym samym próbowałam przyzwyczaić oczy do nienaturalnego światła cholernej lampy.

- Co robisz? - byłam przerażona brzmieniem swojego głosu. To naprawdę ja?

- Cholera, obudziłem cię. - rzucił torbę w kąt pokoju i szybkim krokiem znalazł się tuż obok mojego łóżka. Uklęknął przy jego boku i chwycił mnie za ręce, których wierzch ucałował tuż przed tym, jak zaczął mówić. - Muszę wyjechać.

- Wyjechać.

- Tak, właśnie. Mam parę spraw do załatwienia, ale wrócę najszybciej jak tylko mogę, obiecuję.

- Nie. - wyrwałam swoje dłonie z jego uścisku, gdy zdrowy rozsądek wrócił na swoje miejsce. Spojrzałam przelotnie na jego zmieszany wyraz twarzy i niewiele myśląc wstałam z łóżka. Zrobiłam dwa kroki w kierunku sypialnianych drzwi i musiałam chwycić się brzegu komody. Zakręciło mi się w głowie.

- Priscilla, nie powinnaś... - wyprostował się i zmierzał w moją stronę. Nie dam się tak szybko.

- Nie mów mi, co mam robić. - nie wiem co się ze mną działo. Czyżbym naprawdę była na prochach? Boże, dopomóż mi. Wybiegłam na werandę. Chyba potrzebowałam świeżego powietrza. Moje bose stopy spotkały się z wilgotnym drewnem. Niebo było zachmurzone, padał deszcz, a porywisty wiatr wyginał drzewa, równając je z ziemią.

- Priscilla, to nie tak jak myślisz. - odparł, kiedy się zatrzymałam. Odwróciłam się do niego przodem. Problem w tym, że w danym momencie wcale nie myślałam. Jakby coś nade mną przejęło kontrolę. Strach przed powrotem do przeszłości? - Dlaczego mi nie ufasz?

- Ostatnim razem kiedy ci zaufałam potraktowałeś mnie jak dziwkę na jedną noc. Tak się poczułam. To, że jesteśmy razem nie oznacza, że w mgnieniu oka zacznę ci znów ufać. Boję się Harry.

Westchnął. Widziałam jak jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nienaturalnie szybkim tempie, podobnie jak moja. Wciąż kręciło mi się w głowie.

- Wiem. - odparł, zmuszając mnie do spojrzenia w jego oczy. Dzieliła nas spora odległość, która sprawiała, że mi go brakuje. - A wiesz co mnie boli? Fakt, że nie wierzysz we mnie. Nie w to, że się zmieniłem. Dorosłem, Scilla. I kocham cię ponad wszystko. Dlatego proszę, zaufaj mi.

- Na twoim miejscu nie robiłbym tego, Priscilla. - wzdrygnęłam się na ton głosu Charlesa. Nie zauważyliśmy, że nie jesteśmy sami i przez przypadek zrobiliśmy scenkę przy najbliższych. Tata siedział naprzeciwko starego Whitforda i posyłał mi słaby uśmiech. Odwzajemniłam go. Mary Jo siedziała tuż obok swojego męża, który bacznie nas obserwował. Wszyscy czekaliśmy na jego dalszą mowę. - W dzisiejszym świecie nie można obdarzyć zaufaniem nikogo. Ja nawet siebie nie potrafię. Kiedyś sobie ufałem, chciałem pierdnąć i się zesrałem. Uczcie się na moich błędach, nie popełniajcie własnych.

Parsknęłam śmiechem. Takiego go zapamiętam. Poważnego z ciętym językiem.

Nie wiem kiedy Styles zdołał do mnie podejść i zmusić do spojrzenia w swoje oczy.

- To nie potrwa długo, obiecuję. I przysięgam, że nawet nie dotknę żadnej innej kobiety, ani mężczyzny. - jego cichy, ciepły głos owiał moje myśli. Jego smukła twarz nachyliła się tuż nad moją, a miękkie wargi delikatnie wpasowały się w te należące do mnie. - W moim sercu tylko ty.

I nim zdążył mnie pocałować... zrobiłam unik i zwymiotowałam na jego lśniące, nowe buty. Porażka.

xx

The Perfect Husband | Harry StylesWhere stories live. Discover now