40. Whole world, future, oxygen, heartbeat

136 5 0
                                    


Pogoda była wiosenna, a między nagrobkami na nowojorskim cmentarzu hulał ciepły wiatr. Trawa była przystrzyżona, w liście drzew falowały na wietrze. Nic nie zapowiadało deszczu, na niebie widniał jedynie błękit.

Stałem pośród tłumu, ze spuszczoną głową, chowając pełne żalu oczy pod ciemnymi okularami. Serce pękło mi kilka dni temu więc nie pokazywałem już po sobie smutku, nie płakałem tak jak tamtego dnia. Ale, nadal byłem rozdarty i nie chciałem by ludzie to widzieli.

Na pogrzebie mojej matki zjawiły się obce mi kobiety, zapewne jej koleżanki z pracy. Był Butsy, był Jamie, jednak zmył się gdy tylko rzucił mi ostatnie, obwiniające spojrzenie.

Co chwila pocieszała mnie kolejna osoba. Nie chciałem litości, a tym bardziej od osób których twarzy nie poznawałem. Obcy udzie, którzy wiedzieli jedynie że jestem synem zmarłej Pattie.

Tłum ludzi żegnał moją matkę. Jednak, żadna z tych osób nie potrafiła powiedzieć mi prawdy prosto w oczy. Wiedzieli, dlaczego umarła a jednak żadne z nich nie powiedziało tego na głos.

Dlaczego wogóle brała psychotropy? Dlaczego, Justin?

Dlatego, że ją zostawiłeś, pierdolony sukinsynu...

Nie opiszę jak się czułem, nie był takich słów. Oprócz straty, cierpiałem też ze świadomości że to ja ją zabiłem. Nie ojciec, który się nad nią wytrząsał. Nie on, z nim jakoś wytrzymywała. Tylko ja, bo tak bardzo chciałem osiągnąć swój cel że zapomniałem że odbije się to na najukochańszej osobie.

Nie, nie Lizzy która teraz trzyma moja dłoń. Na mamie, bo to ona kochała mnie bezgranicznie.

Miałem ją zaprosić do nas, do mieszkania. Chciałem jeszcze wiele razy powiedzieć jej że ją kocham, przytulić... A teraz co...

A teraz stoję nad jej nagrobkiem. Widzę litery układające się w jej imię i datę w 2017 roku. Dzień, kiedy poznałem co to prawdziwa strata.

Ludzie odeszli, nawet Lizzy zostawiła mnie samego. Wiedziała jak bardzo tego potrzebuję.

Nie obwiniała mnie. Nikt nie obwiniał mnie bardziej niż ja nienawidziłem siebie samego za to wszystko. Dlaczego wogóle wpadłem na tak głupi pomysł?

Owszem, ułożyłem sobie życie. Ale jest jeszcze gorzej, bo tak wielkiej ofiary się nie spodziewałem.

Ojciec się nie pojawił. Zachował się jak świnia, nie przychodząc na pogrzeb. Pokazał jak bardzo zależało mu na mamie. Jak ją kochał i jak bardzo nienawidził jednocześnie.

Odszedłem powoli. Powiedziałem mamie wszystko co miałem do powiedzenia, choć nie wiem czy to słyszała tam, w górze. Przeprosiłem za opuszczenie, podziękowałem za miłość i poprosiłem aby mi wybaczyła.

Już nie płakałem. Wszystkie łzy wylałem w Atlantic.

Siedziałem w naszym salonie, na fotelu gdzie ojciec zwykł drzemać pijany. Naprzeciwko starego telewizora. Wodziłem wzrokiem po ścianach.

Szkoda, że nigdy nie mieliśmy zdjęć rodzinnych. Jednak wiedziałem, że teraz spoglądałbym na nie z pogardą. Bo... co to za rodzina. Ja i ojciec, obaj ją rozpieprzyliśmy.

Lizzy ubrana w czarną sukienkę, zbliżyła sie do mnie i wsunęła mi się na kolana. Obiecałem sobie, że będe kochał ją najmocniej. Nie skrzywdzę i nie powtórzę błędów ojca.

Nawet nie chciałbym widzieć go teraz na oczy. Nie życzę nikomu źle... ale niech idzie do piekła!

Lizzy mnie pocałowała. Jej pocałunek nie smakował tak dobrze jak zawsze, wszystko było inne. Nad całe moje życie nadeszły ciemne chmury i wiedziałem że już tego nie naprawię. Choćbym z całych sił starał sie zapomnieć, zaszyć tą dziurę w sercu... Jakbym wrócił do Atlantic i rzucił się w wir pracy... Nie, nie wymażę tej straty,

- Kochanie - szepnąłem wprost do jej ucha gdy jej sylwetka przytulała się do mnie. Czułem jej perfumy, a oczy zasłaniały jej okulary podobne do moich.

Wyglądała zjawiskowo, nawet tak ponurego dla mnie dnia.

- Wyjdziesz za mnie?

Nie mogłem dłużej czekać.   Działałem impulsywnie, nie kontrolując się. Chciałem po prostu, w końcu zrobić coś dobrego. być dla Lizzy wszystkim, tak jak ona jest wszystkim dla mnie. Całym światem i przyszłością, tlenem i biciem serca.

- Justin... Tak - odrzekła, składając pocałunek na ustach.

Chciała rozświetlić moje życie i to zrobiła. Nie pamiętam  już osoby, którą byłem miesiąc temu.

Już nie ma tamtego Justina.

Wszystko się zmieniło.

...

Koniec... :(

Mam nadzieję że dotrwaliście do końca, że podobało wam się opowiadanie. Nie bdzie drugiej części ale zapraszam was do czytania moich innych książek. Zacząłem właśnie fanfiction o Harrym Stylesie, kolejną część jednego z moich opowiadań a poza tym mam wam do zaoferowania jeszcze kilka innych o których tu nie wspomniałem.

Tym smutnym akcentem, musimy pożegnać się z Justinem... Szczęścia na nowej drodze życia dla nich :) Oby do przodu, nie patrzeć w przeszłość.

When i see your face... JB Fan FictionWhere stories live. Discover now