9. Everybody has a secrets, right?

145 8 1
                                    


Czując jednocześnie motylki w brzuchu i dziwny ucisk w żołądku, zbliżyłem się do Lizzy. Spostrzegła mnie dopiero gdy byłem tuż obok.

Miała rozpuszczone włosy, mocny ale nie nadto makijaż i ubrania w czarnym kolorze: legginsy, skórzaną kurtkę, podkoszulek bez nadruku i trampki.

Taka naturalna a jednocześnie zjawiskowa.

Chyba ją przestraszyłem, gdyż posłała mi dziwne spojrzenie mówiąc "Cześć".

- Cześć. Nie chciałem przeszkadzać - wypaplałem na szybko, lecz ona mnie uciszyła.

- Cii... Patrz lepiej czy nikt nie idzie - mówiła, malując wzory na betonowej ścianie. Spieszyła się, co było widać. 

Szybko przekazałem Jamiemu który stał na rogu że ma pilnować tyłów, a ja wróciłem by chociaż chwilę z nią pogadać, mimo że ma swoje zajęcie.

- Widze że artystka z ciebie - zagadałem z nieśmiałym uśmieszkiem. Iskierek w moich oczach i tego całego szczęścia chyba nie widziała. 

- Za dwa grosze chyba - zaśmiała się.

- Nie no... całkiem ładny... piesek - powiedziałem, przyglądając się chwilę mordzie buldoga która powstawała na murze.

- Słodki i niebezpieczny. Nie wiem czego ale uwielbiam buldogi - odparła, odstawiając puszkę, po czym sięgnęła po inną i kontynuowała dzieło - Może dlatego że są jak ja.

- Jak ty... Cóż za porównanie. Ty i niebezpieczna - wyrechotałem. 

- Nie znasz mnie, Justin. I w sumie nie wiem czy byś chciał - Gdy mówiła te słowa,  ja czułem się dziwnie. Może dlatego że brzmiały złowrogo i ich nie rozumiałem?

- Pewnie że bym chciał. Tak fajnie nam sie gadało - mówiłem, byle tylko nie dać jej do zrozumienia że mnie spławiła. 

- A jesteś gotów na konsekwencje? - Powiedziała, w końcu odrywając się od swojej pracy. Wierciła wzrokiem dziurę w moich oczach, jakby chciała wypalić moje wnętrzności.

Nie rozumiałem jej intencji, ale byłem gotów na wszystko byle tylko zdobyć jej zaufanie.

- Jestem gotów... Nie wiem o czym mówisz ale...

- To chodź - Niespodziewanie, sztywno złapała moją dłoń i pociągnęła za sobą, idąc wzdłuż budynku szkoły. 

Nie myślałem co z Jamiem, ani z lekcjami... Interesowało mnie wnętrze tej dziewczyny bo chyba jej nie poznaje. 

Szła pierwsza, przystając na rogu szkoły. Wyjrzała, czy nigdzie nikogo nie ma i wolnym, dumnym krokiem, wkroczyła na parking. 

Szedłem za nią, ona miała krótką kurtkę i legginsy... Miałem dobry widok i troche wstydząc sie tego, patrzyłem tylko w jeden, zgrabny i piękny punkt na jej ciele... Jestem może zboczony ale ona za bardzo mi sie podoba. 

Mijaliśmy samochody, najczęściej zostawiane tu przez uczniów. W końcu, Liz zatrzymała się przy jakimś starym, lecz ładnym Jeepie. Nie był to ten Hammer z parku.

Wsiadła do niego, ja zrobiłem to samo.

- Twoje auto? - zapytałem, zapinając pas. W głowie miałem różne myśli. Co powie mama, co nauczyciele... Bo co mówi mi serce to już wiem. Gdybym go nie słuchał, nie siedziałbym z nią tutaj. 

- Moje, moje... Ale Ryan o niczym nie wie. Przysięgnij że mu nie powiesz - rzekła, nim odpaliła silnik. Chodził dość głośno, dobrze przeczuwałem że to auto jest stare. 

When i see your face... JB Fan FictionWhere stories live. Discover now