- Ja... Nie wiem, czy nie będzie lepiej, jeśli sam z nią o tym nie porozmawiasz. Myślałem, że może ci coś mówiła, nie chciałbym powiedzieć za dużo - burknął zawstydzony.

Przewróciłem oczami. Nathaniel i ta jego pieprzona moralność.

Elfka wciąż spała, dlatego schowałem twarz w jej włosach. Co jeśli ten cały Jacob jest jej jakimś byłym, o którym wciąż nie może zapomnieć? A może ten człowiek w jakiś sposób ją skrzywdził?

Sam nie wiem, co by było gorsze.

~*~

Lądujemy, trzymajcie się. - Usłyszałem w głowie głos naszego przewoźnika.

Westchnąłem z ulgą. Było mi zimno, a moje kończyny zdrętwiały od kilkugodzinnej podróży na tym koniu.

- Mała - mruknąłem dziewczynie do ucha, dźgając ją palcem tuż pod żebrami. - Hej, zaraz będziemy na miejscu, obudź się - kontynuowałem, gdy wciąż nie otwierała oczu.

- Muszę? - jęknęła.

- Musisz. - Zaśmiałem się cicho gdy westchnęła głęboko i marudząc pod nosem, przeciągnęła się. - Nie narzekaj. I tak miałaś najlepiej z nas wszystkich. Wyssałaś ze mnie całe ciepło!

- Bez przesady, tobie zawsze jest ciepło - odpowiedziała cicho, jednak w jej głosie usłyszałem lekkie poczucie winy.

- Oczywiście, w normalnych warunkach i kiedy mogę się ruszać. Ale jak siedzisz nieruchomo w temperaturze zaledwie kilku stopni, a wiatr postanawia nagle bliżej cię poznać, to już nie jest tak fajnie.

Nie odpowiedziała. Mógłbym się założyć, że jej policzki są teraz czerwone.

Alicorn zaczął powoli się obniżać. Ujrzałem, jak pod nami rozciąga się olbrzymie miasto, w którego centrum stał piękny pałac ze strzelistymi wieżami.

Serce zabiło mi szybciej na widok miejsca, w którym się wychowałem. Agnor, stolica Antary, zawsze budziło we mnie podziw. Było takim skromnym majstersztykiem w moich wyobrażeniach.

Widok przesłoniły nam drzewa, a chwilę później poczułem, jak gałęzie chłostają mi twarz i ramiona. Schyliłem głowę i trwałem tak, dopóki nie poczułem, że stoimy.

Rozejrzałem się. Znajdowaliśmy się na leśnej ścieżce, kilka kilometrów od cywilizacji.

Tu was zostawię. Wolałbym nie wzbudzać sensacji - odezwało się zwierzę, zatrzymując spojrzenie na Annael.

- Dziękujemy ci bardzo, jesteśmy naprawdę wdzięczni za twą pomoc. Bez ciebie nie dalibyśmy rady. - Uśmiechnęła się do niego, na co on uniósł dumnie łeb.

Powodzenia - rzekł, po czym rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze. Patrzyliśmy za nim, dopóki nie zniknął nam z oczu.

- Głupi koń - mruknąłem cicho, a niebo nagle przeszyła błyskawica. - Dobra, dobra, przepraszam - dodałem pośpiesznie, zerkając przepraszająco na moich towarzyszy.

- To co teraz? - spytała Annael, spoglądając w stronę miasta.

- Ja to bym się chętnie przespał - mruknąłem, rozciągając obolałe mięśnie.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now