Zaklęcie!

1.2K 78 86
                                    

Patrzyłam jak zahipnotyzowana na to co się właśnie wydarzyło.
- Remusie - powiedziałam szeptem. Nie uniałam nic innego z siebie wydusić.
- Remusie - powiedziałam nieco głośniej i łza spłynęła mi po policzku.
- Remusie! - wrzasnęłam i zaczęłam biec.
Gdy się odwróciłam po krzyku Harry'ego, zobaczyłam kątem oka zielone swiatło i Remusa leżącego na ziemi tuż przed Syriuszem, który patrzył się zszokowany na przyjaciela.
Nie! On nie mógł tego na siebie przyjąć... Nie!?
Klęcząłam zapłakana nad nim.
Wszyscy śmierciożercy się wycofali.
Spojrzałam na Syriusza. Jego twarz była spokojna.
- Tonks spokojnie - odezwał się. Czułam, że zaraz wybuchnę. Remus oddał za niego życie, a On mi mówi, żebym się uspokoiła.
Już miałam zamiar zacząć krzyczeć, gdy Remus ścisnął moją dłoń.
- Remusie - powiedziałam przez łzy.
- Nic mi nie jest. - uśmiechnął się.
- Tonks... On stworzył tarczę przed Syriuszem. 'Avada' się odbiła i trafiła w Bellatriks, jednak z mniejszą siłą i tylko trochę ją osłabiła. Dlatego śmierciożercy uciekli. A Remus upadł. - wytłumaczyła spokojnie Hermiona.
Zaczełam znowu płakać i przytuliłam swojego męża.
- Myślałam... Myślałam... Bałam się, że Cię straciłam! - nie potrafiłam nic powiedzieć.
- Już jest dobrze - uspokajał mnie.
- Wracajmy - odezwał się Kingsley.
Pomogłam Remusowi wstać. Oparł się o mnie i aportowaliśmy się.
Staliśmy przed Norą. Po chwili reszta Zakonu aportowała się razem z dzieciakami. Weszłam do środka i pomogłam Remusowi usiąść na kanapie.
Molly płakała i od razu wszystkich zaczęła przytulać.
- Profesorze może powinniśmy pójść do Skrzydła Szpitalnego w Hogwarcie - zasugerowała Hermiona.
- Dziękuje Hermiono. Jest dobrze. - uśmiechnął się Remus.
- A i... Jeśli chodzi o tą tarcze... - wszyscy się na nas spojrzeli. - przecież nie ma zaklęcia na obronę przed 'Avadą'.
- Masz racje. - zaczął. - Nikt jeszcze nie stworzył takiego zaklęcia. Gdy odnowiono Zakon Feniksa, wiedziałem, że nadejdzie wojna. Na której będą ginąć ludzie od zaklęć niewybaczalnych. Jak sama wiesz w Hogwarcie pracowałem jako nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, więc znam się lepiej od niektórych na tym wszystkim. Zacząłem próbować stworzyć zaklęcie, dzięki któremu moi przyjaciele nie odejdą na tamten świat. I udało mi się. Stworzyłem tarczę, która odbije każde zaklęcie niewybaczalne. A efekt jest jeszcze lepszy niż przypuszcałem. Ta tarcza miała po prostu obronić, a Ona również atakuje. Odbija zaklęcie na przeciwnika, jednak ze słabszym efektem. Są również minusy tego zaklęcia... Osoba, w którą przeciwnik rzuca zaklęcie niewybaczalne nie może sama wyczarować tej tarczy. A wyczarowanie tarczy zabiera mnóstwo energii, dlatego straciłem na chwilę przytomność. - skończył. Wszyscy patrzyli zszokowani na niego.
- Niesamowite - odezwał się Ron.
- Jak to działa? - zapytał się Harry.
- Dość prosto. Jednak nie wszyscy wstanie będą ją wyczarować. Podczas rzucania zaklęcia trzeba pomyśleć o swoich bliskich, o tym jak bardzo ich kochasz i nie chcesz starcić.
- Rozumiem! - krzyknęła nagle Hermiona. - Osoba do której jest skierowane zaklęcie niewybaczalne nie może sama utworzyć tarczy, bo w takiej chwili nie jest w stanie myśleć o swoich bliskich, o tych których straci. - powiedziała.
- Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe, że jesteś taka mądra - uśmiechnął się mój mąż.
- Remusie... - zaczęła niepewnie Hermiona. - mógł byś mi wytłumaczyć dokładniej proces tego zaklęcia? - zapytała.
- Z chęcią. - odparł.
- Pójdę pomóc Molly przy przygotowaniu posiłku. - pocałowałam Remusa w policzek i wstałam. Hermiona usiadła na moje miejsce. Cała reszta usiadła przy stole.
Wszyscy zachwycali się tarczą, którą stworzył Remus. Mówili o tym jak bardzo to będzie pomocne. Nagle w kominku pojawił się Dumbledore.
Wyszedł z niego.
- Wiem! - krzyknęła zachwycona Hermiona. - Z tego co mówisz... Oh Remusie! Jest możliwość, żeby osoba, w którą jest skierowane zaklęcie niewybaczalne mogła sama wyczarować tarczę. I nawet silniejszą od tej, którą rzucił by przyjaciel. Będzie to trudne, ale do zrobienia! Taka osoba musiała by się wypełnić miłością swoich bliskich, uczuciem, że nie może ich zostawić, a przede wszystkim myślami, że ma kogoś dla kogo warto żyć. Wtedy tarcza będzie silniejsza, ponieważ...
- Będzie chciał żyć dla innych, a nie dla siebie. Masz racje - wtrącił się Remus. - Jesteś naprawdę niezwykła Hermiono.
- Slyszałem, że w Ministerstwie wydarzyło się coś niezwykłego. Remusie? - odezwał się Albus.
Remus wszystko wytłumaczył, a później Dumbledore uzgodnił z Molly, że dzieciaki zostaną już w Norze skoro za dwa dni kończy się rok szkolny, a kufry z ich rzeczami przyjadą w Ekspresie Hogwart-Londyn.
- Remusie - wstał Dumbledore. - Niezwykłe są rzeczy, które robisz. A sprowadza się to do tego, że Ty jesteś niezwykłym czarodziejem. A takich jest coraz mniej. Proszę, żeby dopracowanie tego zaklęcia było Twoim jedynym zajęciem i polecam Ci, żebyś skorzystał z pomocy Hermiony - wszedł do kominka, uśmiechnął się i zniknął.
- Hermiona było by to bardzo pomocne, gdybyś znalazła w wakacje trochę czasu - odezwał się Remus
- Z przyjemnością pomogę - odparła szczęśliwa.
- Powinnam być zazdrosna? - usiadłam obok mojego męża. Hermiona zrobiła się czerwona.
- Żartowałam. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - Dla mnie znajdziesz trochę czasu?
- Zamierzam cały swój wolny czas poświęcić Tobie - pocałował mnie.
- Siadajcie do stołu. - odezwała się Pani Weasley.
Zaraz po zjedzeniu poszłam spać. Czulam się niewiarygodnie zmęczona.
Bez najmniejszym problemów zasnęłam.
Nagle się obudziłam. Było mi niedobrze. Poszłam do łazienki i zaczęłam wymiotować. Czułam się okropnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się ku kuchni. Przy kominku siedziała Molly.
Gdy usłyszała kroki szybko wstała z fotela z wycelowaną we mnie różdżką.
- To Ty Tonks - schowała różdżkę - Czemu nie śpisz? Podać Ci coś? - spytała.
Usiadłam przy stole. Poczułam głód.
- Mam ochotę na paszteciki dyniowe, jeśli to nie problem. - odparłam.
- Żaden - uśmiechnęła się kobieta.
Już po chwili podała mi talerz pełen pasztecieków i szklankę z sokiem.
- Nie mogłaś spać? - wzięłam jednego pasztecika.
- Tak, trochę się zamartwiam. Ale jest w porządku. - odparła. - Nie wygladasz najlepiej.
- Tak samo się czuje - odparłam.
- Co się dzieje? - zapytała zaniepokojona.
- Mam dziwne objawy. Zasłabnięcia, wymioty, głód przez co wydaje mi się, że przytyłam. - zaśmiałam się zjadając ostatniego pasztecika.
- Nimfadoro przecież Ty jesteś w ciąży! - powiedziała Molly.
- Kto jest w ciąży? - na schodach pojawił się Bill.
- Tonks i Remus będą mieli dziecko!
- Naprawdę? Gratulacje Tonks! - oboje zaczęli mnie ściskać.
Nie potrafiłam nic powiedzieć. Patrzyłam się na nich zszokowana.
Ja... W ciąży? Co?!
- Tonks, w porządku? - zaniepokoił się Bill.
- Skarbie, co jest? Nie cieszysz się? - zapytała Molly.
- J-Ja nie wiem - wydukałam.
Pani Weasley mnie przytuliła i zapewniła, że wszystko się ułoży.
- Powinnaś odpoczywać - powiedziała na koniec.
- Tak - wstałam i poszłam do pokoju, który dzieliłam z Ginny i Hermioną.
Położyłam się do łóżka, jednak nie umialam zasnąć. Jak to możliwe? Jak Remus zareaguje? Ucieszy się? A moi rodzice? Przecież jest wojna... Nie wiadomo czy, do żyję jej końca, a noszę pod sercem dziecko... Jeśli zginę to je również pozbawię życia...
Dotknęłam brzucha. Poczułam spokój. Tak jakby mnie zapewniało, że będzie w porządku. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

W Blasku Patronusa II || Remadora ||Where stories live. Discover now