Crucio!

981 64 25
                                    

Savage, Proudfoot i Aron złapali Borgina i przenieśli go do jednego z pokoi w Dziurawym Kotle.
- Sam się nim zajmę. - powiedział Scrimgour.
- Jestem Twoją asystentką. Powinnam również pójść. Zresztą jesteś Ministrem Magii. Ktoś może Cię zaatakować. - stwierdziłam.
- Chodźmy. Możesz się przydać.
Weszłam do kominka. W ręce miałam proszek fiu.
- Dziurawy Kocioł! - po chwili znalazłam się w pub'ie.
Tuż za mną z kominka wyszedł Scrimgour.
- Toż to Minister Magii! - zrobił się szum.
Jednak nie zwracając na to większej uwagi podeszliśmy do lady.
- Wszystko załatwione? - zapytał Scrimgour.
- Oczywiście. Pokój został zabezpieczony. - odparł barman.
- A co z nimi? - kiwnął głową na ludzi siedzących przy stołach.
- Nikt nic wie.
- I tak ma zostać. Idziemy Tonks. - ruszył w stronę schodów.
Szłam za nim, aż doszliśmy do ostatniego pokoju. Weszliśmy do środka. W pokoju oprócz bezbronnego Borgina, był jeszcze Proudfoot, który go pilnował.
- Idź pilnuj wejście. - powiedział do niego Scrimgour.
Drzwi trzasnęły. Rufus wycelował swoją różdżkę w Borgina.
- Co sprowadza tutaj Ministra Magii? - zapytał Borgin.
- Bardzo dobrze wiesz. - odparł.
- I również Nimfadora Tonks! - dodał.
- Dla Ciebie Panna Lupin! - odrzekłam.
- Wyszłaś zamąż? - zapytał.
- Nie Twój interes Borgin!
- Dowiem się w końcu dlaczego tu jestem?
- Nie udawaj takiego świętego. - zadrwił Scrimgour. - A teraz mów prawdę.
- Jaką prawdę?
- Sprzedajesz informacje śmierciożercom!
- Na prawdę nie znasz strachu Scrimgour. - zaśmiał się.
- Sklep już straciłeś. Teraz chcesz stracić życie?
- Nie zabijesz mnie. - stwierdził z pewnością w głosie.
- Powiniem przedstawić Ci opcje jakie masz do wybory? - oparł się o komode. - Jeden ~ zamknę Cię w Azkabanie i skażę na pocałunek dememtorów, dwa ~ będę cię torturował do znudzenia, trzy ~ będę powoli i boleśnie Cię zabijał, cztery ~ opowiesz mi wszystko po kolei. Teraz nawet Voldemort, ani żaden Śmierciożerca Ci nie pomoże. Osobiście bym wybrał numer cztery, ale to od Ciebie zależy. Chyba, że co powiesz na tortury dopóki wszystkiego nie wyśpiewasz? - uśmiechał się Rufus.
Pierwszy raz widzę go w akcji. Nigdy jeszcze nie był tak przerażający. W jego głosie słychać pewność siebie i szczerość. Wcale nie żartuje.
- Niczego Ci nie powiem. Jeśli nie zginę z Twojej różdżki, to zabije mnie Czarny Pan. - odparł Borgin.
- Więc zabawmy się trochę. - widziałam na jego twarzy błysk szaleństwa. - Crucio! - zaklęcie trafiło w Borgina.
Jako były auror jestem przyzwyczajona do takiego widoku i tego krzyku. Jednak, gdy patrzyłam się na niego widziałam samą siebie. Bezbronną, leżącą na przeciwko Bellatriks... Wiem, że tak musi być. To jest dla dobra wszystkich niewinnych ludzi, którzy przez niego cierpią. Wszystkich, których wydał śmierciożercom. Dzięki temu możemy się wiele dowiedzieć. Będzie to bardzo pomocne dla Zakonu. Bardzo pomocne do wygrania wojny i uratowania niewinnych mugoli, czarownic i czarowników.
- To jak Borgin? Zmieniłeś zdanie? - przerwał tortury.
- A co z tego będę miał?
- Życie.
- W jaki sposób?
- Wrócisz do pracy, obserwowany przez moich ludzi. Nie wydasz już nikogo. I będziesz po mojej stronie.
- Mam być szpiegiem?
- Nazywaj to jak chcesz. Nie jesteś głupi Borgin. Wiesz, że to bardzo dobra opcja.
- W porządku.
- Świetnie! Licze na owocną współpracę! - uśmiechnął się do niego. - Tonks zajmij się resztą. Muszę wracać do pracy. Wyciągnij z niego wszystko co wie. - podszedł do mnie.
- Nawet za pomocą 'cruciatusa' - szepnął mi do ucha. - Widzimy się później w biurze. - wyszedł.
Skierowałam różdżkę w stronę Borgina.
- Więc słucham. - odezwałam się.
- Słyszałem, że już nie jesteś aurorem.
- Nie o tym masz mi opowiadać! Ale masz rację. Jestem teraz zastępcą Ministra Magii. Znasz bardzo dobrze Scrimgoura. Wiesz, że nie zatrudnił by na to miejsce byle kogo. Więc nie zaczynaj ze mną Borgin i gadaj!
- Śmierciożercy przychodzą do mnie co drugi dzień po informacje. O różnych porach. Płacą mi za nie. Nie raz próbowali mnie straszyć, Czarnym Panem, żeby nie płacić. Jednak ja taki głupi nie jestem. Wiem, że Czarny Pan nie wie o tym, że biorą ode mnie informacje. Inaczej mieli by niezłe kłopoty. Mówię im to czego dowiaduje się od moich klientów. Często mi opowiadają o różnych ludziach. Czarodzieje z rodziny mugoli, mugole mieszkający na terenach czarodzieji, czarodzieje przeciwstawiający się władzy Czarnego Pana, rodziny tych ludzi... Jeśli nie są od razu zabijani to ich torturują i zamykają. - opowiadał.
- Gdzie? - zapytałam.
- Azkaban, lochy w Ministerstwie, lochy w domach śmierciożerców.
- Chwila. Azkaban? A co z wyrokami?
- No tak. Nie jesteś już aurorem, więc nie masz dostępu do tych spraw. Czasami fałszują dokumenty, a czasami w ogóle nie ma rozprawy.
- A o co chodzi z lochami w domach śmierciożerców? - zapytałam.
- Czarny Pan nie ma stałego miejsca zamieszkania, a przynajmniej tak słyszałem. Za czasów, gdy Czarny Pan przybierał na sile, swoją kryjówkę mieli w rezydencji Lestrange'ów. Jednak po zniknięciu Czarnego Pana, oboje zostali zamknięci w Azkabanie, a rezydencję przejęło Ministerstwo. Wtedy tam trzymymano takich ludzi. W lochach rezydencji. Jestem pewny, że teraz też mają jeszcze jedno takie miejsce, jednak nie wiem gdzie.
- Skąd ta pewność?
- Myślisz panienko, że tak po prostu Ci wszystko wśpiewam?
- Chyba zapomniałeś do kogo mówisz Borgin! Uważaj na słowa i gadaj!
- Wiem, że nic mi nie zrobisz.
- To że jestem dziewczyną nic nie znaczy. - uśmiechnęłam się. - Byłam jedyną dziewczyną w Biurze Aurorów. Przebywałam całymi dniami z facetami, którzy niczego się nie boją. I chyba zapomniałeś kto był moim nauczycielem, gdy zdawałam na Aurora. Moody nauczył mnie, że do takich ludzi nie wolno mieć litości. - powiedziałam z pewnością siebie.
- A mimo wszystko to nic nie dało. - odprał.
- To Twoje ostatnie słowa w tej sprawie?
- Nie czujesz do mnie tak wielkiej nienawiści, żeby mi coś zrobić.
- Crucio! - rzuciłam zaklęcie. - Zrobiłeś krzywdę tak wielu niewinnym ludziom, że nienawiść jaką do Ciebie czuję przekracza Twoje wyobrażenia. - przerwałam tortury.
Mimo wszystko nie chce być taka jak śmierciożercy. Nie chcę tego robić dla satysfakcji.
- Nie będzie mną dyrygowała jakaś smarkula. - wysapał.
- Nie bądź tego taki pewny. Crucio! -
patrzyłam na niego z odrazą. Jego krzyki nie robiły na mnie większego wrażenia. Powinien wycierpieć dwa razy więcej niż wszyscy Ci ludzie, których zdradził śmierciożercom.
- Mam wiele czasu. - przerwałam tortury.
- Co jeszcze wiesz? - zapytałam, pomagając mu za pomocą różdżki usiąść.
Spojrzał na mnie z nienawiścią.
- Spuść wzrok!
Tak też zrobił.
- Nic więcej nie wiem.
- Kłamiesz!
- Mówię prawdę. Nie wiem nic więcej.
- Więc czemu od razu tego nie powiedziałeś, tylko mnie prowokowałeś?
- Dla zabawy.
- Więc może zabawimy się trochę dłużej? Crucio! - spojrzałam na niego i wyszłam.
- Proudfoot zajmij się nim. - nie zatrzymałam się.
Gdy mężczyzna weszedł do środka, usłyszałam jego głos.
- Borgin jeszcze się nie nauczyłeś, że z Tonks się nie zaczyna...
Poczułam się słabo i zatrzymałam się. Usiadłam na ziemi, oparta o ścianę.
Miałam przed oczami to jak krzyczał i zwijał się z bólu. Zamknęłam je i zobaczyłam jak Bellatriks robi to samo ze mną, jednak Ona robi to dla zabawy. Śmieje się z tego. Nagle przypomniał mi się mój sen. Gdy to ja rzucałam zaklęciem 'Crucio' w moich bliskich. Otworzyłam przerażona oczy. Dlaczego tak to przeżywam? Do tego należała moja praca. Musiałam to zrobić, żeby wyciągnąć z niego informacje. Inni z Zakonu, czy nawet Aurorzy, z którymi pracowałam robią to dużo częściej. Przecież przez tego człowieka zginęło tyle osób, mnóstwo osób było torturowanych dłużej, byli zamykani w lochach. Więc czemu...

W Blasku Patronusa II || Remadora ||Where stories live. Discover now