Ted

1.3K 78 42
                                    

Minął zaledwie tydzień, gdy moje życie ponownie się zawaliło. Najgorszy moment w moim życiu. Czułam, że cząstka mnie umarła. Nigdy nie czułam czegoś takiego...
- Dora... - płakała mama. - Dora... - powtarzała.
Jeszcze niczego nie świadoma przytulałam ją.
- Powiedz mi o co chodzi! - mówiłam.
- Dora... - nie potrafiła powiedzieć nic innego.
Gdy tylko dostałam od niej list, od razu przybyłam. Remusa nie było. Miał spotkanie z Syriuszem.
Po wyjściu z kominka zobaczyłam mamę siedzącą na ziemi w salonie. Płakała...
- Mamo! - nagle coś przyszło mi do głowy... Tata miał być dzisiaj w domu. Jest niedziela... Łzy mi napłynęły do oczu.
- Mamo... - ledwo mówiłam. - Mamo... Gdzie jest tata?
Wybuchnęła głośniejszym płaczem.
Nie to nie prawda!
- Mamo! Mamo odpowiedz! Gdzie jest tata! - krzyczałam. Nagle w kominku pojawiła się Molly, a za nią kilka innych osób. W tym Remus.
- Kochanie! - podeszła do nas. - Andromedo, Nimfadoro...
- Molly. Co się stało? - zapytałam zapłakana.
Podszedł do nas Remus i pomógł mi wstać. Pani Weasley przytuliła moją mamę i szeptała do niej.
- Remusie... Mama nie chce mi powiedzieć o co chodzi... A taty... Taty nie ma w domu! - czułam ból. Moje serce...
- Dora... - przytulił mnie mocno - Posłuchaj mnie teraz. - szeptał. - W naszym życiu są różne momenty. Dobre i złe. Niezależnie od tego na jaki moment się natkniemy, musimy go przezwyciężyć i iść dalej. A będzie nam łatwiej, gdy będziemy mieli przy sobie kogoś bliskiego. Ja wierzę, że Ty również dasz radę przejść przez to, bo jesteś silna, bo nie jesteś sama. - mówił. - Kochanie na każdego przychodzi czas. Najczęściej w nieoczekiwanym momencie. Twój tata, mój teść, dziadek naszego syna i mąż Twojej mamy będzie zawsze z nami. Nie zostawi nas, nie zostawi Ciebie. Nasi bliscy nie odchodzą, Oni zostają z nami. Zostają w naszych sercach. - nadal mnie przytulał.
Mój tata... On... Nie! Nie!
- Nie! - wyrwałam się z objęć Remusa. - Nie!? - płakałam. - Dlaczego? Jak?
Remus się nie poddawał starał się mnie uspokoić. I szczerze to, gdyby nie On nie wiem jak by się to skończyło... Jego słowa, jego obecność były kojące. Miał rację. Nie jestem sama... I muszę się ogarnąć dla mamy... Przestałam się wyrywać i wtuliłam się w męża płacząc. On gładził moje włosy i szeptał...
Jednak mimo wszystko to było dla mnie za wiele. Mój tata... Osoba, którą tak bardzo kochałam... Odeszła...
Stałam wtulona w Remusa w miejscu, w którym przebywał mój tata. W miejscy, gdzie bawiliśmy się, gdy byłam mała, w miejscu gdzie rodziły się moje pierwsze, miłe wspomnienia.
- Remusie... - odsunęłam się kawałek i odwróciłam się. - Gdzie mama? - zapytałam zdziwiona.
- Molly zabrała ją z Billem i Arturem do Nory... Powiedziała, że nie che tu być... Tutaj za bardzo tęskni. - odezwał się Syriusz.
Dopiero teraz zauważyłam, że nie jesteśmy sami.
- Co Ona musi czuć... - łzy znów napłynęły mi do oczu. - Muszę być dla niej silna... Nie mogę się poddać. Muszę ją chronić. - mówiłam.
Remus objął mnie jedną ręką.
- Syriuszu... - spojrzałam na niego.
- To szmalcownicy - odparł, jakby czytał mi w myślach. - trzymają stronę Voldemorta. Łapią tych, którzy są poszukiwani i biorą pieniądze za to... Twój ojciec znalazł się w niewłaścym miejscu, o niewłaściwej porze. Za niego nie było wyznaczonej ceny, ale dlatego, że był mugolem... Który w dodatku wiedział o magii... Po prostu dowiedzieli się, że ma żonę czarownicę... - plątał się.
Płakała podszedł do mnie. Remus się trochę przesunął.
- Tonks... Wiem, że Twój ojciec był szczęśliwy. To nie tak, że zginął na marne. Przez to, że go... No wiesz... To osoba, która była na liście miała szanse uciec... Uratował człowieka... Uratował ucznia Hogwartu... Który był taki sam jak Ty... Mama czarownica, a tata mugol... Uratował przyjaciela Harry'ego. Tonks powinnaś być z niego dumna. Oddał życie za czarodzieja, mimo, że sam nim nie był. - przytulił mnie. - To był bohaterski czyn. Uwierz mi, że nikt nigdy o tym nie zapomni. - dodał.
- Dziękuje - poczułam spokój.
Syriusz był moją dalszą rodziną, bardzo mi na nim zależało. Byłam mu wdzięczna za te słowa.
Puścił mnie z objęć. Uśmiechnęłam się.
- Jesteś na prawdę silną czarownicą Tonks. To, że jesteś w stanie się teraz uśmiechać, pokazuje jak wiele masz w sobie siły i odwagi, by temu sprostać. - odezwał się Bill. - Mama kazała mi sprawdzić, czemu Was jeszcze nie ma.
- Już idziemy. - ruszyłam w stronę kominka. Wzięłam do ręki trochę proszku fiuu.
- Nora! - stałam w kominku u państwa Weasley, jednak zanim się przeniosłam uslyszłam głos Syriusza.
- Twoja żona jest naprawdę niezwykła Lunatyku.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyszłam z kominka. Za mną pojawili się kolejno Bill, Syriusz i na końcu Remus.
- Gdzie mama? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Poszła odpocząć. Jest u Ginny w pokoju. - odparła Molly. - Jak się czujesz?
- Trzymam się jakoś... Dzięki nim - spojrzałam na chłopaków. - Nie wiedziałam, że słowa mają taką moc. - uśmiechnęłam się delikatnie, ale znowu zachciało mi się płakać.
Pani Weasley podeszła i mnie przytuliła.
- Oh to ogromna strata. Tak Wam wspólczuje... Ale musisz być silna... Przynajmniej dla swojego syna. - mówiła.
Podeszłam do Remusa.
- Chciałabym jakoś uczcić jego śmierć... Wiem, że trwa wojna, ale żebym poczuła się lepiej...
- Rozumiem - wtrącił mój mąż. - Ted... Nasz syn. Nazwijmy go Ted, w ten sposób uczcijmy śmierć Twojego taty. - powiedział.
Zaczęłam płakać.
- Dziękuje! - przytuliłam go.
- Ted nosząc te imię, wiem, że będziesz kimś wyjątkowym tak jak Twój dziadek - dotknął brzucha.
Odwróciłam się. Pan Weasley obejmował jedną ręką Molly, która przecierała husteczką oczy patrząc na nas. Bill się uśmiechał siedząc na kanapie z Fleur, a Syriusz opierał się o kominek z smutną miną.
- Syriuszu... - przeraziłam się.
Wszyscy się na niego spojrzeli.
- Co się stało? - zapytałam.
- Oh.... Zamyśliłem się - uśmiechnął się słabo. - Miło tak na Was popatrzeć. Jesteście sobie przeznaczeni - dodał.
- A od kiedy Ty wierzysz w przeznaczenie? - zażartował Remus.
- Od kiedy poznałeś Tonks - uśmiechnął się tym razem szczerze.
Nagle do kuchni weszła Ginny.
- Zasnęła - powiedziała dziewczyna.
- Dziękuje - spojrzałam na nią.
- Bardzo mi przykro z powodu Twojej starty. - rzekła.
Widziałam w jej oczach smutek, ale czułam, że tu chodzi o coś innego. Te oczy mogą znaczyć tylko jedno...
Mimo, że sama nie czułam się najlepiej to wiem. że muszę być silna dla innych.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Wiem, że się martwisz o Harry'ego - zaczęłam cicho. - Remus niedawno się z nim widział. U niego wszystko w porządku. - powiedziałam, puszczając ją.
- Dziękuje. - oczy jej się zaszkliły.
- Nie martw się. Będzie dobrze. - pocieszałam ją.
- Jak Ty to robisz? Straciłaś ojca, a pocieszasz mnie mimo, że przejmuje się jakąś głupotą. - zapytała Ginny.
- To wcale nie jest głupota. Dla Ciebie jest to coś bardzo ważnego, skoro się tym przejmujesz. Inni powinni to uszanować. Dla mnie jest ważna śmierć taty, dla Ciebie odejście Harry'ego, a dla kogoś innego to, że nie dostał kieszonkowego. Inni mogą uważać, że to głupota, ale dopóki Ty się tym przejmujesz i jest to dla Ciebie ważne Twoi bliscy będą Cię wspierać. Ginny ja się trzymam tylko dlatego, że mam przy sobie męża, przyjaciół, mamę i syna... Muszę być dla nich silna i nie poddawać się emocją. Prawda czuję smutek i to na prawdę wielki, ale wmawiam sobie, że w końcu minie... - trzymałam ją za ramiona.
- Dziękuje, czuję teraz, że moje zachowanie było nie dojrzałe, przez napływ emocji nie mogłam normalnie myśleć. Nie poddam się im już więcej. - uśmiechnęła się.
- Jesteś na prawdę bardzo inteligentną i śliczną czarownicą. - odwzajemniłam uśmiech.
- Ginny chodź mi pomóc! - zawołała Molly.
Dziewczyna poszła do mamy. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że Remus siedzi na fotelu obok Syriusza i z nim rozmawia. Jednak było widać po Syriuszu, że mimo, iż są przyjaciółmi to Remus nie do końca go rozumie. Czyżby chodziło o jakąś dziewczynę?

W Blasku Patronusa II || Remadora ||Where stories live. Discover now