Informacje!

951 59 11
                                    

Biuro było puste. Przeszłam się po nim wspominając o mojej pracy aurora. Były to najlepsze czasy w moim życiu...
- Tonks! - drzwi się otworzyły i do środka weszła trójka mężczyzn.
- Co Ty tu robisz? - zapytał Proutfoot.
- Pracuje. - odparłam z uśmiechem i pokazałam plakietkę, przypiętą do koszuli.
- Asystentka Ministra Magii? - zapytał zdziwiony Aron.
- Mhm. Opowiem Wam kiedy indziej. Słuchajcie macie zadanie od Scrimgour'a. Tajne zadanie...
- Dlaczego my? - zapytał Proutfoot.
- Hmm? - zaskoczyło mnie to pytanie.
- Mamy się narażać...
- Wybrałam Was. - wtrąciłam się. - Bo mam do Was największe zaufanie. Wiem, że sobie świetnie poradzicie. Tajne, czy nie tajne... Wiem, że mogę na Was liczyć. Wiem, że nawet jeśli było by to zwykłe zadanie to wykonalibyście je perfekcyjnie. Bez zostawienia żadnego śladu. A skoro sam Minister kazał wziąć oddział z Biura Aurorów znaczy, że On również Wam ufa. - odparłam.
- Przepraszam. - odezwał się Proutfoot z głową w dół.
- Więc?
- Co to za zadanie?
- Do wiedzieliśmy się, że sprzedawca U Borgin'a & Burkes'a daje informacje  Śmierciożercom. Dało by się to pominąć, jednak przez to jest zagrożonych wielu czarodziejów z rodzin mugoli, czy nawet tych, którzy są przeciwko Volde...
- Tonks! - wrzasnął Aron. - Nie wymawiaj tego imienia! Za każdym razem, gdy ktoś je wymówi w Ministerstwie pojawiają się śmierciożercy! - był wystraszony.
- Przepraszam. Zgarnijcie go. Tylko bądźcie ostrożni, mogą go pilnować poplecznicy Sami-Wiecie-Kogo. I nie wsadzajcie go do lochów w Ministerstwie. Słyszałam, że są tam zamknięci mugole, czarownicy z rodziny mugoli i Ci którzy przeciwstawili się Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Gdyby dowiedzieli się, że go tam trzymamy od razu został by wypuszczony. Znajdzcie dobre miejsce i mnie o tym poinformujcie. - skończyłam mówić. - Powodzenia! - ruszyłam w stronę drzwi.
- Tonks. - odwróciłam się. - Nie lepiej będzie jak pójdziesz przez kominek?
- Spokojnie. Jestem teraz asystentką Ministra Magii i zresztą muszę coś sprawdzić. - wyszłam.
Ruszyłam w stronę windy.
- Antrium Ministerstwa. - powiedziałam do mężczyzny.
Nie było tu nikogo. Jednak czując lekki niepokój rozglądałam się wychądząc z windy. Nie mogę jechać prosto do lochów, bo czarodziej, który steruje windą od razu by zrozumiał, że coś jest nie tak. Szłam w stronę schodów. Gdy byłam w pobliżu poczułam chłód, strach i smutek. Dementorzy...
- Expecto Patronum! - z końca różdżki wyleciała srebrna smuga, która po chwili zamieniła się w wilka.
Schodziłam schodami w dół. Dementorzy uciekali przed blaskiem mojego patronusa. Weszłam do lochów i usłyszałam płacz i wołanie o pomoc. Zaczęłam iść dalej. Pomimo obecności patronusa czułam strach, jednak nie potrafiłam się zatrzymać.
- Kim jesteś? - usłyszałam zimny głos za sobą.
Zatrzymałam się.
- Nimfadora Tonks-Lupin. - odparłam. - Asystentka Ministra Magii.
- Więc to Ty. - po tych słowach odwróciłam się, trzymając rękę w gotowości.
- Nie boisz się? Tak sama chodzić po zakaznym dla pracowników miejscu? - zapytał rozbawiony mężczyzna.
- Nie jestem pracownikiem. Jestem asystentką Ministra Magii. Wolno mi więcej niż innym. - odparłam z pewnością w głosie.
- Doprawdy... Nadal byś tak mówiła, gdybyś spotkała tu Czarnego Pana?
- Zostałam tu wysłana przez Ministra.
- Myślisz, że obchodzi to Czarnego Pana? Jakby zamiast mnie On tu był to nawet nie dał by Ci szansy na wytłumaczenie. Już byś nie żyła. A ten głupiec Scrimgour chyba Ci tego życzy skoro kazał Ci tu przyjść.
- Jesteś jego poplecznikiem, sługą. Skoro On by tak postąpił, dlaczego Ty tego nie zrobiłeś? - musiałam pokazać, że się nie boję inaczej mógł by to wykorzystać.
- Nie kuś losu. - zaśmiał się. - A może Ty chcesz znaleźć tu kogoś bliskiego? Został uwięziony przez Czarnego Pana? Niestety, albo się spóźniłaś, albo jest trzymany w innym miejscu. Znam wszystkich, którzy są uwięzieni tutaj. Wygląd, dane, rodzina... Wszystkie o nich informacje. Muszę ich pilnować i wiedzieć, gdy kogoś brakuje. Możesz być pewna, że z osób które tu są nie ma Twoich bliskich. - powiedział.
- Nikogo nie szukam. - stwierdziłam stanowczo. - Gdyby tak było nie rozmawiała bym z Tobą tak swobodnie.
- Brzmiało to jak ostrzeżenie.
- Myśl o tym jak chcesz. A teraz wybacz, ale muszę wracać do gabinetu Ministra. Zapewne czegoś potrzebuje. - zaczęłam iść.
- Teraz ja dam Ci ostrzeżenie. Ale następnego razu nie będzie.
Wyszłam z lochów z sercem w gardle. Jego głos był zimny i stanowczy. Poczułam, że to nie jest zwykła groźba. Gdybym została tam dłużej, mogła bym już nie wrócić. Patronus zniknął i schowałam różdżkę, jednak tak by w razie potrzeby łatwo było ją wyciągnąć. Ale chwila... Jest jeszcze jedno miejsce, w którym ich trzymają. Tylko gdzie to jest?
- Gabinet Ministra Magii. - powiedziałam wchodząc do windy.
Już po chwili wyszłam z niej i zapukałam do drzwi Ministra.
- Wejdź. - po tych słowach weszłam do środka.
- Wróciłam. - odezwałam się stając przed biurkiem.
- Dlaczego tak długo? - zapytał nie odrywając wzroku od zapisanego pergaminu.
- Dawno mnie tu nie było. Byłam ciekawa jednej rzeczy. - odparłam.
- Mogłaś się zapytać mnie. Z Twojej strony to była głupota. Chodzić w takich okolicznościach po Ministerstwie. Nie zmieniłaś się ani trochę.
- Do zadania przydzieliłam Savage, Arona i Proutfoota. - zmieniłam temat.
- Dobrze. A teraz... - spojrzał na mnie. - Masz godzinę wolnego. Za chwilę ma przyjść panna Bellatriks Lestrange. Lepiej żeby Cię tu nie było i wykorzystają tą przerwę na zjedzenie czegoś. - popatrzył na mój brzuch.
- Więc do zoba... Ahh Ministrze. - przypominało mi się. - Widziałam, że gabinet Dyrektora Aurorów jest pusty.
- Nie umiałem znaleźć nikogo zarówno godnego tego miejsca jak i zaufanego. Mimo, że zostałem Ministrem Magii nadal sprawuje władzę jako Dyrektor nad Aurorami. Dzięki temu mam pewność, że żadna nie powołana osoba nie zostanie Aurorem.
- Rozumiem. Do widzenia.
- Do zobaczenia, Tonks.
Weszłam do kominka z proszkiem fiuu w ręce.
- Nora! - zobaczyłam zielone płomienie i po chwili znalazłam się w innym kominku.
- Tonks! - podeszła zaskoczona Molly.
Wyszłam z kominka i ją przytuliłam.
- Jak się masz? - zapytałam.
- No wiesz zawsze mogło być lepiej, a Ciebie co tu sprowadza?
- Mam przerwę i informacje dla Zakonu. - odparłam.
- Usiądź kochanie. Zapewne nic nie jadłaś jeszcze. Poczekaj chwilę. - pod prowadziła mnie do krzesła.
- Skończyłaś pracę? - do kuchni wszedł Bill.
- Mam przerwę obiadową.
- Nasz Minister Magii wydaje się mieć dobre serce. Ale chwila... Gdzie Twój brzuch?
- Musiałam użyć metamorfomagii, żeby Tedd nie stał się moim słabym punktem. - odparłam.
- Rozumiem. - usiadł naprzeciwko mnie.
- Mam informacje dla Zakonu. - powiedziałam.
- Dopiero zaczęłaś pracę i już coś masz?
- To prawda, że trzymają ludzi w lochach, ale nie wszystkich. Mają jeszcze jedno miejsce, w którym ich zamykają. I za niedługo dowiem się gdzie.
- Skąd to wiesz? - przeraził się Bill.
- Mam nadzieję, że nie pakujesz się w kłopoty. - podała mi Molly talerz z pasztecikami dyniowymi i kubek z herbatą ziołową.
- Nie martwcie się. Nie narażam się. Po prostu wiem, nie ważne skąd.
- To już jest bardzo wiele. Na razie to zostaw. Pogadam z Szalonookim i spróbujemy znaleźć możliwe miejsca. Wtedy Ty zajmiesz się resztą. - mówił Bill.
- Tak. Na razie zajmij się pracą dla Ministra. - odezwała się Molly.
- W porządku. - zjadałam kolejnego pasztecika.
- Ostatnio Remus dostaje jakieś misje dla Zakonu, więc gdy będziesz miała przerwę w pracy przyjdź tutaj. Nie ma potrzeby byś siedziała sama w domu. - uśmiechnęła się Molly.
- Dziękuje. - odwzajemniłam uśmiech.
- Aa... Przypomniało mi się! Sprzedawca u Borgina & Burkesa daje informacje śmierciożercom. Dlatego tak wiele zniknięć jest ostatnio. Śmierciożercy reagują na najmniejsze oznaki przeciwstawiania się Voldemortowi. - skończyłam mówić.
- Jakoś mnie to nie dziwi. - stwierdził Bill.
- Wysłałam po niego kilku aurorów i sprowadzą go do bezpiecznego miejsca. Tak żeby nikt się nie dowiedział, że to sprawka Ministerstwa. Wtedy Was powiadomie. A teraz już muszę wracać. - dopiłam herbatę i wstałam.
- Uważaj na siebie. - przytuliła mnie ruda kobieta.
- Tak, bądź ostrożna. - uśmiechnął się Bill.

W Blasku Patronusa II || Remadora ||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora