- Demi oddychaj - powiedziała mi do ucha, a ja starałam się uspokoić co wcale nie było tak łatwe, jak mogło się wydawać.
- Dlaczego ona rusza mu dupą przy przyrodzeniu, a on ją kurwa obmacuje - patrzyłam na ich zmysłowe ruchy, a moje serce dosłownie lekko podłamywało się z każdym jej poczynaniem, bo nie trudno się domyśleć, że to wszystko szło z jej inicjatywy.
- Spokojnie oni tylko tańczą, a ona przez swoją profesję inaczej nie umie - potarła moje ramiona, a ja tylko pokiwałam głową, jednak już miałam plan jak nieco rozdzielić te dwójkę.
- Wiesz, ja też umiem tańczyć - uśmiechnęłam się cwanie.
- Demi, Demi nie - pokiwała mi palcem przed oczami, tak jakby wiedziała co planuje.
- Który plan wybierasz a czy może jednak b ? - dałam jej możliwość wyboru, której ona nie doceniła, dosłownie mówiąc zignorowała ją, starając się odgonić moje złowieszcze plany.
- Odpuść - westchnęła.
- Wybieraj, albo sama to zrobię - pociągnęłam nieco dekolt w dół, wypychając bardziej piersi.
- Nie podoba mi się to, ale wolę wybrać niż sama masz połączyć te pomysły - zawahała się, machając palcem w powietrzu tak jakby właśnie bawiła się w wyliczanki z dzieciństwa - jestem za b.
- Świetny wybór, też to chciałam wykonać - zaśmiałam się, napiłam się szybko łyka piwa i poszłam wprost do jednego z kolegów Joe.
- Hej przystojniaku, Demi - podałam mu rękę, uśmiechając się głupkowato. Kątem oka zerknęłam na Hope, która stała oparta o busa, w którym był cały sprzęt i kręciła z niedowierzaniem głową.
- Hej malutka - uśmiechnął się, wiem że w jego głowie teraz zapaliła mu się lampka, która teoretycznie sygnalizuje mu łatwą zdobycz, kogoś kogo może wykorzystać, jednak tym razem działa to w drugą stronę.
- Zatańczymy? - nie czekałam na jego odpowiedź tylko pociągnęłam go za rękę, tak że staliśmy obok Joe i tej zdziry. Zerknęłam na to jak ona tą swoją dupą ociera się o jego krocze, skrzywiłam się i najnormalniej w świecie zaczęłam tak samo tańczyć z tym chłopakiem, którego imienia nawet nie znam.
- Niesamowicie tańczysz - mruknął, łapiąc mnie za włosy i ciągnąc do tyłu, tak, że byłam wygięta w łuk. Z moich ust wydobył się cichutki jęk, który wystarczył, żeby zwrócić uwagę Joe. Od razu odsunął od siebie wijącą się Valerie.
- Spierdalaj od niej - krzyknął, a przestraszony chłopak puścił moje włosy, odsuwając się na parę metrów. Moje wewnętrzne ja właśnie robiło ze szczęścia koziołki, udało się, był zazdrosny, wybrał mnie, mnie!
- Stary, laska chciała zatańczyć - podniósł ręce do góry, tak jakby chciał dać mu znać, że jest niczego nie winny.
- Moja laska, rozumiesz? - pchnął go, a blondynek, z którym tańczyłam nerwowo pokiwał głową, nie dam sobie uciąć głowy, ale na osiemdziesiąt procent widziałam jak do jego oczu zbierają się łzy.
- Jeszcze raz ją złapiesz za włosy, tkniesz, pomyślisz o niej, a Cię połamie, rozumiesz?! - krzyknął, był wściekły. Przeniosłam wzrok na Hope, która bezgłośnie powiedziała coś typu "a nie mówiłam" .
- A Ty - wskazał na mnie palcem - idziesz ze mną - pociągnął mnie za rękę, którą od razu wyrwałam.
- Nie - zaprotestowałam, czym zwróciłam uwagę reszty imprezowiczów.
- Owszem idziesz - szarpnął znów, jednak ja nawet nie myślałam, żeby zrobić chociaż najmniejszy krok. Nim się zorientowałam Jonas sprawnie mnie uniósł i przerzucił sobie przez bark. Wisiałam na jego plecach, a on bez słowa kroczył w kierunku wody.
- Nie waż się nawet - uderzyłam go ręką w plecy, gdy zobaczyłam, że woda jest coraz bliżej. Oddaliliśmy się już naprawdę spory kawałek od reszty, przez co nikt ani nic nie było w stanie mnie uratować.
- Jonas, kurwa puść mnie - jednak to nic nie dawało, a miało wręcz odwrotny skutek. Przyspieszył kroku, żeby po chwili dosłownie wbiec do wody, ze mną wiszącą na plecach. Pisnęłam, gdy wrzucił mnie do wody, tak że wpadłam w nią cała. Nie była zimna, ale sam fakt, że to było tak gwałtowne.
- Czemu to zrobiłeś? - powiedziałam, gdy tylko się wynurzyłam i odgarnęłam włosy z twarzy.
- A Ty dlaczego tańczyłaś z tym skurwielem? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, robiąc krok w moją stronę.
- A Ty dlaczego tańczyłeś z tą dziwką? - nie miałam zamiaru dać się łatwo pokonać. Niestety zamiast odpowiedzi, on po prostu jak na chama przystało, pocałował mnie, a ja oczywiście nie potrafiłam mu się oprzeć. Złapał mnie za biodra, unosząc, przez co byłam wręcz zmuszona opleść go nogami.
- Chcę Cię teraz - szepnął miedzy pocałunkami, a ja zaśmiałam się cicho. To było takie przewidywalne jak na niego.
- Niech będzie, ale powiedz, że masz gumki - przygryzłam wargę, bo prawdę mówiąc to i ja miałam na niego ochotę. Czułam jak jego uścisk z jednej strony się poluźnił, tylko po to, żeby sięgnąć do kieszeni spodenek.
- Kurwa musiała, gdzieś wypaść - pokręcił głową, zaczynając jednocześnie gwałtowniej szukać po kieszeni.
- Nie ma walonka, bez zabezpieczonka - wyswobodziłam się z jego objęć, śmiałam się z niego, bo jego mina była bezcenna.
- Jesteś wredna - chlapnął mnie wodą, na co od razu mu oddałam.
- Nie chce mieć w brzuchu małego Jonaska - pogłaskałam się teatralnie, imitując duży ciążowy brzuch.
- Powinnaś zacząć brać tabletki - podszedł, obejmując mnie.
- A Ty powinieneś być bardziej cierpliwy, wiesz im dłużej na coś czekasz, tym lepiej się to konsumuje - oblizałam wargi z uśmieszkiem.
- Wracamy do domu, teraz - pociągnął mnie za rękę, a ja posłusznie za nim poszłam. Pożegnałam się szybko z Hope, bo nie miałam czasu, żeby mniej więcej wyjaśnić jej, że mój facet jest napalony i niewyżyty.
Weszliśmy do jego mieszkania, a ja od razu zostałam pozbawiona górnej części garderoby.
- Ależ Ty jesteś szybki - zaśmiałam się, jednak mój chichot stłumił jego pocałunek.
- Ale masz zabezpieczenie? - spytałam odrywając się od niego.
- Demi taki samiec alfa jak ja, taki ogier, zawsze ma potrzebny sprzęt - zaprowadził mnie do pokoju, usiadłam na łóżku przyglądając mu się. Otworzył szafkę, a jego oczy rozszerzyły się.
- Jak to kurwa możliwe, że nie mam gumek? - spytał sam siebie, łapiąc się za głowę. Myślałam, że padnę ze śmiechu. To było takie urocze z jego strony. To tak jakby dziecku powiedzieć, że dostanie cukierka, wyciągnąć do niego rękę, a później ją zabrać.
- Ja nie wytrzymam - usiadł na łóżku, chowając twarz w dłonie. Wyglądał jak alkoholik na odwyku, a przecież minęło parę dni od tego jak się kochaliśmy.
- Wiesz - zaczęłam dość nieśmiało - nie mamy prezerwatyw, ale mogę pomóc Ci inaczej - uśmiechnęłam się lekko.
- Jak? - spojrzał na mnie, a ja nerwowo oblizałam wargi, odpinając mu rozporek, klęknęłam na podłodze, a on uważnie obserwował mój każdy ruch.
Hello, it's me!
Jak wam się podoba rozdział?
Joe jest kochany, prawda?
Ja uważam, że jest uroczy!
CZYTASZ
Who's That Boy/Did You Forget ||D.Lovato
FanfictionHistoria na pozór banalna. Zwykła dziewczyna, która wiedzie całkiem normalne życie. Chłopak, łobuz, którego tak jak wszyscy kochają, tak też nienawidzą. Życie w szkole potrafi złamać nawet najtwardszych, potrzebujemy odskoczni od nauczycieli, cią...