3

868 77 20
                                    

Odepchnęłam go patrząc jak w jego oczach rośnie gniew. Podszedł do mnie i mocniej przyciągnął do siebie, już miał się wpić w moje usta, gdy...

-John puść te małą. - Usłyszałam nieznany mi głos. Nie wiedziałam czy zwiastuje on mój ratunek, czy jeszcze większe przekleństwo. Zastygłam w bezruchu, nie chciałam znów ingerować w to co się dzieje, niech los sam zadecyduje. Mam już wystarczająco problemów, a podejrzewam, że gdybym otworzyła jadaczkę doszedłby mi kolejny. 

-Nie bądź taki no, ona jest serio dobra. - Przyciągnął mnie znów do siebie tak, że ledwo mogłam złapać oddech, jego ręka spoczęła na moim pośladku, a ja czułam jak krew wrze mi w żyłach. Jako kobieta miałam swoje granice, a on bezapelacyjnie je przekraczał. Miałam niesamowitą ochotę przyłożyć mu, prosto w ten już zarumieniony od ilości spożytego alkoholu policzek.

-Zostaw ją, jest moja.

Wiedziałam, że te słowa nie wróżą nic dobrego. Najprawdopodobniej z gówna w jakim aktualnie się znajduje, za chwilę wpadnę w jeszcze większe. Westchnęłam tylko, gdy poczułam jak jego uścisk się rozluźnia, a po chwili całkiem ustaje. Przez natychmiastową reakcje mojego napastnika mogłam wywnioskować, że ten który pojawił się niczym wybawiciel był tylko gorszy.

-Masz szczęście skarbie...a może i nie. - Uśmiechnął się, zgarnął swoje piwo i wszedł do domu. Już teraz żałuje, że zostałam uratowana, przez osobę której nawet nie znam. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się wysoki brunet. Nie wyglądał na przykładnego chłopca, ale na moje szczęście nie przypominał też jakiegoś psychopaty czy seryjnego mordercy. Stałam jak wryta nie odzywając się, nie wiedziałam czy w ogóle powinnam, dlatego wolałam nadal milczeć, tym samym nie ściągając na siebie dodatkowych problemów.

-Nie podziękujesz? - spytał podchodząc bliżej mnie. Teraz dokładnie mogłam mu się przyjrzeć. Był niesamowicie męski, na twarzy miał kilkudniowy zarost, który zaostrzał jego jego rysy, oczy były ciemnobrązowe, przez co wyglądał nieco mroczniej.

-Dziękuje - powiedziałam cicho, nie ruszając się z miejsca. Byłam strasznie speszona, a szok spowodwany wcześniejszym wydarzeniem nadal nie minął.

-Chodziło mi o nieco inne podziękowanie, ale wstępnie takie też może być. - Uśmiechnął się, a do mnie powoli docierały jego słowa. Nie bardzo miałam ochotę użerać się z kolejnym typem, którym myśli tylko tym co ma w spodniach. 

-Przepraszam, ale chyba powinnam wrócić do środka. Moi znajomi pewnie się martwią. - Chciałam go zwinnie minąć, ale zacisnął lekko rękę na moim przedramieniu, uniemożliwiając mi dalszy ruch.

-Gdyby się martwili  to wyszliby cię poszukać księżniczko.

Głupi uśmiech nie schodził z jego twarzy, chciałam wyszarpać rękę, ale nie bardzo mi to wychodziło. Miał więcej siły, co było dość logiczne. W końcu był facetem, który nie wyglądał na wątłego, bezsilnego osobnika

-Nie denerwuj się tak, nie chce żebyś się ze mną bzykała. - Zaśmiał się patrząc wprost w moje przerażone oczy. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, dlatego tylko kiwnęłam twierdząco głową. Poczułam nagłą ulgę. Fakt, że nie chciał ode mnie tego czego najbardziej się bałam, uspokoił mnie.

-Nie bardzo mi wierzysz co? - ciągle coś mówił, a ja nie odzywałam się nic. Nie miałam na to ochoty. Zaraz by pomyślał, że chce jakiejkolwiek integracji z jego osobą, a przecież tak nie było. Miałam ukrytą nadzieję, że ignorowanie go, ostudzi jego zapał.

-Odezwij się do mnie - powiedział nieco bardziej nerwowo, niż mówił do tego pory. Nadal nie wydusiłam z siebie, żadnego słowa. Patrzyłam wprost w jego oczy, z których nie dało się nic wyczytać. Były tak cholernie puste, co sprawiało że wydawały się być jeszcze bardziej interesujące, a zarazem pociągające. 

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz