18

375 46 28
                                    

Obudziłam się i pierwsze co wzięłam do ręki to mój telefon. Dziś piątek, kolejny pierdolony piątek mojego życia. Godzina 10. W domu pusto, nikt nie budzi mnie do szkoły, co znaczy, że moja super rodzinka nie dawno spakowała dupy do samochodu i właśnie jest w drodze na piękną, słoneczną wieś, na której mieszka najukochańsza osoba na świecie - moja babcia.
Zwlekłam się z łóżka, zakładając na nogi moje puchate kapcie, na których widniał śmieszny pies z wywalonym jęzorem. Podeszłam do okna i rozsunęłam firanki, żeby chociaż trochę słońca wleciało do mojego szarego życia.

- Kurwa. Nawet pogoda przeciwko mnie - zaklęłam,  gdy za oknem zamiast słonecznie zapowiadającego się dnia ujrzałam smugi deszczu rozmazujące się na mojej szybie. Zeszłam na dół,  na blacie leżała kartka, a obok niej pieniądze, to było żenujące. Podeszłam i chwyciłam ją do ręki śmiejąc się sama do siebie.

"Pojechaliśmy do babci, wrócimy w niedzielę wieczorem. Na blacie masz pieniądze, w lodówce masz pełno jedzenia, więc to wydaj na jakieś bieżące potrzeby. Kochamy Cię. Do niedzieli...Mama i Tata"

Myślałam, że padnę i zacznę tarzać się ze śmiechu po podłodze. Kochamy Cię...oszuści!  Wzięłam tylko pieniądze i zrobiłam sobie płatki. Byłam zbyt leniwa, żeby podgrzać mleko, więc zjadłam z zimnym. Mój telefon zaczął dzwonić, a gdy zobaczyłam, że to Adam odebrałam z pełnymi ustami

- Ymmm aloo - powiedziałam dość niewyraźnie.

- Kultury Demetrio - zaśmiał się od razu jak tylko usłyszał mój głos.

- Cze...czego? - spytałam, gdy przełknęłam do końca.

- Moja mamuśka powiedziała, że twoja familia usunęła się z legowiska, więc... - nie zdążył skończyć, bo w słuchawce usłyszałam...

- IMPREZA! - krzyk Any, był tak głośny, że nie zdziwiłabym się jakby moi rodzice usłyszeli to będąc w drodze do babci. 

- Nie ma mowy - zaprotestowałam, włączyłam głośnik i odłożyłam telefon zajadając się dalej moim śniadaniem.

- Przestań, będzie super - tym razem, był to głos Adama.

- Nie. Moi starzy zabiliby mnie za taką akcje - wzięłam do buzi potężną porcję płatków.

- A ile razy Ty byś chciała ich zabić za akcje, które oni robią? - nie powiem, ale ten argument do mnie trafił. W sumie oni zrobili mi gorsze świństwo zostawiając mnie w domu i jadąc do babci. Wiedzieli, że to najgorsza kara jaką mogli mi dać.

- Halooo Demi, jesteś tam? - z moich przemyśleń wyrwało mnie darcie się Any.

- Tak, tak. Zbierzcie ekipę i o dziewiętnastej u mnie. Każdy niech coś ze sobą przyniesie. Ja też skoczę po jakieś przekąski i alkohol - rozłączyłam się, nie dając im nawet szansy na odpowiedź.

Dokończyłam jeść, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam do pobliskiego supermarketu. Wzięłam wózek, bo musiałam kupić więcej rzeczy, niż dałabym radę unieść w rękach. Przeliczyłam dokładnie moje fundusze, dobrze mam prawie dwieście dolarów wraz z moimi oszczędnościami, które są tutaj większą połową. Miałam to mieć na czarną godzinę, ale chyba właśnie wybiła prawda? Za sześćdziesiąt dolarów, które zostawili mi rodzice, nie kupiłabym tego co chciałam. Wrzucałam do wózka od chipsów, po napoje, alkohol, słodycze. Wydałam sto pięćdziesiąt trzy dolary, więc zostało mi jeszcze trochę kasy. Największy problem zaczął się wtedy, gdy miałam z tym wszystkim wracać do domu. Siatki, były cztery. Cholernie ciężkie, a ja mam tylko dwie ręce, w których nie kłębi się gigantyczna siła. Stałam przed tym sklepem myśląc co zrobić, wyjęłam telefon i miałam wybierać numer do Adama, gdy zobaczyłam jak ktoś rzuca tlącego się peta pod moje nogi. Przydepnęłam go i uniosłam głowę.

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz