36

315 36 16
                                    

Udałam się wprost do średniego basenu, w którym znajdowały się różne fontanny i ujście zjeżdżalni. Popływałam chwilę, jednak było to strasznie nużące zajęcie, dlatego pójście na zjeżdżalnie wydawało się być naprawdę lepszą opcją. Wyszłam drabinką, udając się wprost do schodków, które prowadziły na atrakcje. Szłam i szłam, a te schody, były tak cholernie długie. Gdy w końcu doszłam na sam szczyt, okazało się, że jest spora kolejka, w której niewątpliwie postoje minimalnie pięć minut. Wychyliłam się zza barierek, żeby spojrzeć na jacuzzi, w którym przed chwilą był jeszcze Jonas. Właśnie BYŁ!  Gdzie on się do cholery podział? Przecież ludzie od tak nie znikają. Spięłam się trochę, gdy z zamyśleń wyrwał mnie głos jakiegoś zirytowanego dzieciaka, który kazał mi iść do przodu, bo kolejka się zwolniła.

- Już idę - prychnęłam zła, te dzieci są coraz gorsze, przysięgam!  Usiadłam na śliskiej powierzchni, po której z prądem leciała woda, odetchnęłam się rękoma parę razy, aby nadać sobie prędkości i zjechałam. Zjeżdżalnia miała mnóstwo zakrętów i z każdym kolejnym jechałam coraz szybciej. Piszczałam z ekscytacji. Zjechałam do końca i wpadłam do wody, czułam się niesamowicie, to było takie super, że wypływając na powierzchnię chciałam jeszcze raz biec po schodach na górę. Wyszłam po schodkach na górę i miałam iść w stronę wejścia, ale poczułam szarpnięcie za ramie, gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Josepha, tak tego, który przed chwilą moczył jajka w jacuzzi.

- A dokąd to idzie panienka? - pociągnął mnie jeszcze bliżej sobie tak, że nasze ciała stykały się ze sobą.

- Na zjeżdżalnie - powiedziałam głosem słodkiego dziecka.

- Mój duży bobas - zaśmiał się, pstrykając mnie w nos.

- Twój? - zmarszczyłam brwi, to było dziwne nawet bardzo, czemu mówi o mnie tak jakbym była jego własnością, jego dziewczyną. Nie odpowiedział mi tylko mruknął, żeby po chwili wpić się w moje usta, nie mogłam protestować, więc po prostu oddałam jego pocałunek.

- Wiesz, że pamiętam co zrobiłaś - spojrzał mi w oczy, przerywając pieszczoty.

- Nie mam pojęcia o co Ci chodzi - udałam, że mówi mi o czymś z czym nie mam kompletnie nic wspólnego.

- Chcę tutaj z Tobą się pieprzyć, wiesz? - uśmiechnął się dyskretnie szczypiąc mnie w pośladek, na co cicho jęknęłam.

- Wiem - to było takie oczywiste, takie w jego stylu, czego innego mogłam się spodziewać. Pociągnął mnie za rękę, a ja posłusznie poszłam za nim. Znaleźliśmy się pod męskimi natryskami, a ja cicho pisnęłam, gdy lodowata woda oblała moje ciało.

- To męska część, nie jestem mężczyzną - chciałam uciec od zimna, które dostarczały mi  strumienie, jednak ramiona Joe, uniemożliwiały mi to.

- Nie jesteś? - spytał, wydurniając się. Jego jedna ręka gwałtownie znalazła się pod dołem mojego bikini, a ja wydałam z siebie niekontrolowany jęk.

- Rzeczywiście, nie jesteś mężczyzną - zaśmiał się, a ja kompletnie nie mogłam się skupić na niczym innym, niż na tym co właśnie ze mną robił. Przecież w każdej sekundzie ktoś może tutaj wejść, przez te natryski przechodzą tuziny ludzi, a my sobie stoimy tutaj i Joe od tak trzyma łapki tam, gdzie nie powinien.

- Joe... - złapałam głębiej oddech, starając się wypowiedzieć słowa jak najspokojniej - ktoś może tutaj wejść - dokończyłam, wypuszczając powietrze.

- Nie podnieca Cię to? - mruknął mi do ucha, przyspieszając ruchy ręką.

- Nie tutaj - tylko tyle zdołałam powiedzieć, kiedy wszedł ktoś, a Joe w przeciągu sekundy odsunął się ode mnie. Facet, który nam przeszkodził miał nieziemski wyraz twarzy, zrobił się cały czerwony i przeszedł obok nas, totalnie rezygnując z natrysku.

Who's That Boy/Did You Forget ||D.LovatoWhere stories live. Discover now