Rozdział 28

2.8K 149 37
                                    

Niech każdy zostawi tu gwiazdkę. Dziękuje 😘😘

...ukazując kilka blizn na brzuchu.

- Bella...- widziałam jego straszny wzrok. Piękne niebieskie oczy nie były już błękitne tylko zupełnie czarne... puste, zawiedzione i złe.

Mógł zobaczyć kilka świeżych jeszcze czerwonych ran z przed kilku dni i starych białych z przed minionych miesięcy.

- Czy ty jesteś normalna!? Dlaczego to kurwa robisz?!

- Miałeś nie krzyczeć!- zawyłam bezsilnie.

- Bo nie spodziewałem się, że moja dziewczyna się tnie!- krzyczał i wyrzucił ręce do góry. Ja oczywiście skuliłam się automatycznie i zaczęłam mocniej płakać.

- Bella, dlaczego?- zapytał po chwili trochę łagodniejszym chociaż wciąż złym tonem.

- Zostawisz mnie. Wszyscy tak robią.- wpadłam w niekontrolowaną histerie i zaczęłam się trząść.

- Bella. Wracaj na ziemie.. Jestem i będę tu skarbie. Bezwzględu na wszystko.- mówił przestraszonym tonem i obejmował mnie. Jedyne co pamiętam to zmartwiony Niall i nagła ciemność.

                         Niall

- Bella! Bella! Wracaj!- krzyczałem i trząsłem jej bezwładnym ciałem. 

Jestem na nią strasznie wściekły, ponieważ krzywdziła się a ja nie wiem jak mam jej pomóc. To uczucie zabija mnie od środka. Ten widok jej leżącej nieprzytomnie w moich ramionach wyrywał mi resztkę mojego już leżącego na podłodze serca.

Szybko zadzwoniłem na pogotowie i powiedziałem o zaistniałej sytuacji.

Czekanie jest najgorszą rzeczą na świecie...

Ułożyłem Belle na kanapie a sam poszedłem, a raczej pobiegłem, do kuchni po szklankę wody.
Miałem ochotę coś rozwalić, dlatego szybko przechodziłem koło rzeźby i obrazów.

Po ok. 10 minutach lekarze kładli moją księżniczkę na noszę i prowadzili do karetki.

- Kim ty dla niej jesteś?- zapytał nie przejęty sytuacją główny lekarz.

- Chłopakiem.- powiedziałem ostro wkurwiony tonem jego głosu i lekceważącą postawą.

- Dzwoń po rodziców dziewczyny.- mlasnął

- Nie ma ich w kraju.- odpowiedziałem szybko.

- Starsze rodzeństwo?- mówił dalej obojętnym tonem.

- Nie ma rodzeństwa.- skłamałem.

- Dziadków?

- Umarli.- znów skłamałem, bo wiedziałem, że gdy przyjedzie rodzina lekarze nic mi nie powiedzą o jej stanie zdrowia.

- Jakakolwiek rodzina?- jego usta dziwnie się wykrzywiły.

- Nie, nie ma kurwa nikogo oprócz mnie!- jednym słowem wybuchłem. 

- Dobrze. Pakuj się do karetki tylko ruchy.- powiedział idąc w stronę drzwi.

Ja tylko kiwnąłem głową i dołączyłem do niego.

Po 15 minutach byliśmy w szpitalu, a ja uzupełniałem jej kartę w recepcji.

- Gdzie ona leży?- zapytałem starszą, miło wyglądającą kobietę, gdy oddawałem wypełniony papier.

- Sala 66 1 piętro kochaniutki.- uśmiechnęła się serdecznie co odwzajemniłem sztucznie, ponieważ nie było mi do śmiechu.

- Dziękuje.- powiedziałem odchodząc od jej drewnianego biurka.

Napisz do mnie skarbie. Message Niall HoranWhere stories live. Discover now