Rozdział 17

389 29 2
                                    

,,Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie."

          ~ Paulo Coelho

***

Jodi już od godziny nie mogła usiedzieć w miejscu. W połowie przez podekscytowanie, a w połowie przez niebywały stres, który dopadł ją przed samym spotkaniem. Nie wiedziała, jak takie spotkanie będzie wyglądało, co na nim się robi, ani... w co się ubierze. Mimo że Jodi nie dbała o wygląd zewnętrzny tak bardzo, jak inne dziewczyny w jej wieku, owszem, chciała się ładnie ubierać. Chciała zakładać wspaniałe sukienki, kolorowe bluzki, podarte jeansy, obcisłe topy... Tyle, że nie miała na to wszystko pieniędzy. To była jedna z niewielu chwil, w których zazdrościła bogatym dzieciakom. Brunetka była przecież tylko nastoletnią dziewczyną. Dla każdej siedemnastolatki ubrania są ważne i z pewnością nie ma osoby, która by o to kompletnie nie dbała. Gdyby ktoś powiedział jej, że ma swój wygląd zewnętrzny gdzieś, wyśmiałaby go i stwierdziła, że to kłamstwo.

Od samego rana dziewczyna zastanawiała się, co mogłaby założyć, aż w końcu zdecydowała się na jedną z bardzo niewielu rzeczy, które zostawiła jej matka, a których nie sprzedali. Założyła luźny, czarny sweter z wycięciem na plecach oraz czarne, również za duże na nią spodnie. Musiała założyć do nich brązowy pasek ojca, ale w gruncie rzeczy prezentowała się całkiem dobrze. Nie zakładała często tych spodni, a już w ogóle tego swetra. Wydawał jej się zbyt ekstrawagancki jak na nią. Te odkryte plecy, za bardzo pokazywały jej widocznie wystający kręgosłup. Kiedy jednak popatrzyła w lustro na jej twarzy zaczął formować się mały uśmiech.

Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Ciało Jodi momentalnie się spięło. To już teraz.

Usłyszała otwieranie drzwi. Nie zamierzała jednak jeszcze wychodzić z pokoju.

- Dzień dobry - przywitał się chłopak. Dziewczyna się uśmiechnęła na ton przyjaciela, który zdradzał, że był tak samo podekscytowany i szczęśliwy jak ona.

- Noel, prawda? - zapytał jej tata, który otworzył drzwi.

Kazała wcześniej ojcu nie udawać przy chłopaku twardego i bezwzględnego. Chciała żeby był normalny i - przede wszystkim - nie narobił jej wstydu. Ucieszyła się, kiedy ich rozmowa przybrała nieformalny i luźny ton.

- Kto to? - usłyszała głos swoich braci.

Zaśmiała się. Jak zwykle ciekawskie dzieciaki. Postanowiła wyjść z pokoju, by nie stawiać przyjaciela w niezręcznej sytuacji.

- Hej - przywitała się i założyła szybko kurtkę i buty.

- Cześć. Gotowa? - zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy.

Dziewczyna pokiwała głową i stanęła u boku chłopaka.

Pożegnała się z ojcem i dzieciakami buziakiem w policzek i wyszła razem z Noelem. Rozmawiała na temat wyjścia wcześniej z ojcem. Od razu się zgodził. Ba! Był wręcz przeszczęśliwy, pozwalając córce na wyjście. Długo czekał, aż nastolatka znajdzie sobie przyjaciela - chociaż szczerze powiedziawszy, bardziej cieszyłby się, gdyby to była dziewczyna. Głupia rodzicielska troska, ale co poradzić. To jest już wpisane w ojcostwo. Mimo to i tak nie mógł odmówić córce czegoś takiego. Chciał, żeby chociaż tego roku uśmiechnęła się po raz ostatni i tym samym nowy rok zaczęła z takim samym uśmiechem.

- Można? - zapytał Noel na klatce schodowej, wystawiając do niej ramię. Brunetka zaśmiała się, ale przyjęła ramię chłopaka. Do jego domu szli w zupełnej ciszy, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Była całkiem miła. Każdy zatopiony we własnych myślach i niemartwiący się o to, że któreś poczuje się urażone zachowaniem drugiego. Może dlatego właśnie tak dobrze się dogadywali.

Broken Homes | ZakończoneWhere stories live. Discover now