Rozdział 10

424 31 1
                                    

,,Głębo­kie są tyl­ko uczu­cia, które się uk­ry­wa. Stąd siła uczuć podłych.
                                           ~ Emil Cioran

***

Po kilku godzinach ciężkiego wysiłku umysłu, przyszła pora na jedną z najgorszych lekcji. Mianowicie wychowania fizycznego. Nie chodziło o to, że nie umiała odbijać piłki, a wręcz przeciwnie. Bardzo dobrze szły jej wszystkie sporty. Przynajmniej się starała wykonywać ćwiczenia jak najlepiej. Chodziło o to, że wysiłek fizyczny sprawiał, że stawała się szybciej głodna i zużywała resztkę już i tak niewielkiej ilości energii. Właściwie to nie potrzebowała tych lekcji. Może niektórym one są potrzebne, ale z pewnością nie tak wychudzonej osobie jak ona. Mimo to nigdy nie zwalniała się lekcji. W gruncie rzeczy lubiła grać w piłkę czy biegać.

Wyszła z sali jako ostatnia osoba i przeszła za resztą uczniów do sali gimnastycznej. Odnalazła swoją szatnie i jak zwykle stanęła samotna w kącie. Chociaż bolało ją to, że nikt nie chciał stać obok niej, ten fakt był jej całkiem na rękę. Przynajmniej nie musiała tak bardzo ukrywać swojego ciała. Bynajmniej, nie miała się czego wstydzić. Jej ciała pozazdrościłaby każda dziewczyna, bo przecież wszyscy pragną być szczupli. Ale nie ona. O stokroć bardziej wolałby mieć nadwagę niż niedowagę. Jej ciało można było opisać bardzo popularnym powiedzeniem "sama skóra i kości". Nienawidziła tego. Nie mogła patrzeć na jej wystające obojczyki i kości biodrowe, mocno zarysowane żebra, i bardzo wystające kości policzkowe, przez które wyglądała na wiecznie zmęczoną. Dlatego szybko przebrała się, stojąc tyłem do innych i nawet na moment nie zerkając na swoją figurę.

Kiedy zabrzmiał dzwonek szybko wyszła z szatni, związała włosy i ustawiła się w grupce już czekających dziewczyn.

Jak zwykle zaczeli od rozgrzewki, która tym razem była na szczęście mało wyczerpująca, z czego dziewczyna była naprawdę zadowolona. Kiedy już mieli wybrać drużyny na salę gimnastyczną wszedł trener, a za nim chłopcy, którzy również mieli teraz lekcję wychowania fizycznego. Jodi przeleciała wzrokiem nowo przybyłych i na jej nieszczęście gdzieś w tłumie zauważyła Gabe'a. Wielokrotnie miała z nim tę lekcje, dlatego jak zawsze spodziewała się wielu obelg i wyzwisk pod swoim adresem. 

Jako że tego dnia ćwiczyło naprawdę niewiele dziewcząt i po podzieleniu ich nie byłoby nawet dwóch pełnych drużyn, trenerzy postanowili połączyć obie płci oraz zrobić drużyny mieszane. Zostało wybranych czterech kapitanów, w tym oczywiście nikt inny a właśnie Gabe. Jak zawsze Jodi została na końcu. Najgorsze w tym wszystkim było ich zachowanie. Udawali, jakby wcale jej tam nie było. Traktowali jak powietrze. Tak bardzo ją to bolało.

Kiedy już myślała, że nikt jej nie wybierze, powoli odeszła na ławkę ze spuszczoną głową.

- Zaraz! My nie mamy jednego zawodnika! - usłyszała nagle głos jednego z chłopaków.

Jodi odwróciła się z nadzieją i skromnym uśmiechem mając nadzieje, że może zostanie wybrana do drużyny.

- To weź... ją - wskazał na nią palcem trener i zajął się dziennikiem.

- Czekaj! - odezwał się Gabe. Jodi zmarszczyła czoło. Nie wiedziała co powie chłopak, ale była pewna, że będzie to coś bardzo nie miłego. I kiedy była już gotowa przyjąć niemiły komentarz, stała się rzecz bardzo zaskakująca, przynajmniej dla niej. Nie doczekała się takiego komentarza. - My możemy ją wziąć do drużyny. Możecie wziąć od nas Camile.

Brunetka patrzyła na chłopaka wielkimi oczami. Była bardzo zaskoczona. Może gdyby nie był to Gabe, zrobiłoby się jej naprawdę przyjemnie, ale w takim wypadku była pełna podejrzliwości. Blondyn musiał mieć jakiś cel w swoim zachowaniu i na pewno nie był to godziwy cel.

Broken Homes | ZakończoneNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ