Rozdział 9

454 34 5
                                    

,,Gdybym tylko mógł przekazać Ci choć cząstkę własnego szczęścia, abyś już na zawsze była wolna od smutku i melancholii."     
                                     ~ Albert Einstein

***

- Opowiedz mi coś o sobie - poprosiła Sheyla, machając nogami.

Siedziała razem z Mike'iem ma krawędzi mostu i obserwowała nocne, pełne gwiazd niebo. Już od małego uwielbiała to robić -obserwować świecące bladym światłem punkciki na ciemnym firmamencie. Jako dziecko nie wiedziała, czym naprawdę są gwiazdy. Babcia zawsze mówiła jej, że są to dusze naszych bliskich zmarłych, które widać jedynie w noc. I tak Sheyla wierzyła w to, aż do momentu, w którym umarła owa babcia. Była to jedyna osoba, z którą Sheyla mogła szczerze porozmawiać i która wiedziała o sytuacji rodzinnej w jej domu, a mimo to nic nigdy nie powiedziała. W żaden sposób im nie pomogła, nie zawiadomiła nikogo. Wtedy blondynka myślała, że starsza kobieta po prostu boi się jej ojca. Może nie ma komu tego zgłosić. Z perspektywy czasu jednak doszła do wniosku, że zwyczajnie mało ją to obchodziło. Może i była dobrą babcią, może i kochała swoje wnuczki, ale była okropną osobą. Pięciolatce naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego babcia krzyczy bez powodu na mamę. Zwykle ta stara jędza gnębiła swoją córkę, uważała, że jest beznadziejną matką i żoną. Czasami mama płakała, ale nigdy przy babci. Starała się być twarda, ignorować słowa kobiety, ale kiedy ta wychodziła z domu, matka zalewała się łzami. Oczywiście słowa mamy nie były w żadnym stopniu prawdziwe -przynajmniej w tamtym momencie. Matka Sheyly była wspaniałą kobietą. Niegdyś blondynka uważała ją za autorytet, starała się ją naśladować, chciała być jak ona. Teraz jednak była pewna, że jej matka jest ostatnią osobą, jaką Sheyla chciałaby przypominać. Dziewczyna chyba już zawsze miała nosić w sercu żal do kobiety.

- Co chciałabyś wiedzieć? - zapytał lekko spięty Mike. Czy chciał opowiadać o swojej przeszłości nowo poznanej osobie? Owszem, był otwartą osobą, ale nie był odważny, a żeby mówiać o swojej rodzinie potrzebował odwagi. Wiedział, że mówiąc o tych wszystkich rzeczach, to tak, jakby przeżył je na nowo. Nie był na to gotowy ani wystarczająco silny.

- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. -Opowiedz mi o najlepszych chwilach w swoim życiu.

Chłopak uśmiechnął się lekko. Najszczęśliwsze chwile? Było ich całkiem sporo. Jego dzieciństwo było naprawdę udane. Można by powiedzieć, że jego dziecięce życie było usłane różami. Wtedy nie doceniał tego co miał. Myślał, że zostanie już tak na zawsze. Ale nic nie jest wieczne. Gdyby wiedział to w tamtym momencie, wykorzystałby to jak najlepiej, czerpiąc wszystkie przyjemności. Ale nie wiedział. Od chwili, w której ponownie trafił do domu dziecka nigdy nie pomyślał o czymś, co mogłoby zostać z nim na zawsze. Nigdy nie wyobrażał sobie za wiele, nie oczekiwał niczego. Zwyczajnie dawał ponieść się chwili, emocjom. To był cały jego sens życia.

Mimo, że jego dzieciństwo było wspaniałe, wyścielone górą prezentów, zabawy i niewinności, to wcale nie myślał o tamtym okresie jego życia. W tamtym momencie przed oczami miał obraz uśmiechającego się do niego Nate'a, a w głowie rozpamiętywał wszystkie chwile spędzone z chłopcem. Tak, to zdecydowanie są najszczęśliwsze chwile w jego życiu.

- Każda chwila spędzona z Natem -odpowiedział po chwili ciszy.

- To twój brat, prawda? - upewniła się.

- Tak.

- I... Gdzie on teraz jest? - zapytała, wciąż patrząc w niebo.

Broken Homes | ZakończoneTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang