Rozdział 4

601 41 7
                                    

,,Roz­myśla­nie o śmier­ci jest roz­myśla­niem o wolności." 
                                        ~ Jim Morrison

***

Jak co dzień weszła na stołówkę szkolną i zajęła swoje miejsce. Dzisiejszego dnia wydawała się zdecydowanie inna. Jakby mniej blada, niezmęczona, wyspana i... najedzona. I wszystko byłoby tego dnia wspaniałe, gdyby nie ta nieszczęsna pora obiadowa. To, że głód nie dokuczał jej tak ja zawsze, nie sprawiało, iż czuła się mniej źle, wchodząc przez ogromne podwójne drzwi. Myśl, że następne dwadzieścia minut przesiedzi obok swoich prześladowców i ponownie zostanie obrzucona najgorszymi wyzwiskami górował nad uczuciem znikomego szczęścia.

Usiadła przy tym najbardziej zaśmieconym i oddalonym od reszty stoliku, i wyciągnęła książki postanawiając odrobić pracę domową. Siedziała tak pięć minut, aż nagle ogromne drzwi otworzyły się, a stanęli w nich jej gnębiciele. Przestraszona szybko przeleciała wzrokiem każdego z nich i zdziwiła się, zauważając, że Gabe patrzy prosto na nią. Nie to, żeby wcześniej na nią ani razu nie spojrzał. Tym razem jednak jego spojrzenie nie było wrogie czy kpiące. Było... nieodgadnione, to na pewno. Na jego twarzy majaczył ledwie widoczny uśmiech. Gdy ich spojrzenia się spotkały, jego usta od razu wygieły się w jakimś dziwnym grymasie. Znów nie był to kpiący grymas. Zastanawiała się, dlaczego jeszcze tu spokojnie siedzi skoro najgorsza elita szkoły zjawiła się w tym samym miejscu co ona. Dlaczego wciąż nie została obrzucona wieloma złośliwymi uwagami? Co się stało Gabe'owi, że postanowił odpuścić sobie uprzykszanie jej życia? I dlaczego tak na nią patrzył?

Te i wiele innych pytań przemykało w tamtej chwili przez myśli Jodi, ale nie potrafiła sobie na żadne z nich odpowiedzieć.

Do końca przerwy dziewczyna siedziała niespokojnie na krześle przygotowując się na niespodziewany atak, który... nigdy nie nastąpił.
Piętnaście minut dziewczyna zmarnowała na bezcelowe wgapianie się w tył głowy swojego prześladowcy. Dokładnie minutę przed dzwonkiem chłopak wstał od swojego stołu i obrócił się twarzą do Jodi, która wciąż na niego patrzyła. Od razu oblała się rumieńcem i zawstydziła, kiedy zdała sobie sprawę z tego, jakie wnioski z jej zachowania zachowania może wyciągnąć Gabe. Ten jednak zmarszczył brwi i patrząc przez kilka chwil na brunetkę ruszył do wyjścia.

Jodi kompletnie zaskoczona jego dzisiejszym zachowaniem wpakowała książki do plecaka, wiedząc, że tego dnia już z nich nie skorzysta.
Minutę później w szkole rozbrzmiał dzwonek obwieszczający koniec przerwy.

Brunetka zabrała ze sobą swoje rzeczy i wyszła z pomieszczenia. Czując potrzebę przemycia twarzy zimną wodą weszła do pierwszej łazienki jaką znalazła. Odkręciła odpowiedni kurek i robiąc z dłoni prowizoryczną miseczkę nadstawiła ją pod bierzącą wodę. Ochlapała twarz. Po omacku zakręciła wodę i również na ślepo sięgnęła po ręcznik. Przetarła nim mokrą twarz, a następnie się wyrzuciła papier do kosza. Spojrzała szybko w lustro, by zobaczyć... siebie i stojącego za nią Gabe'a. Odsunęła się od niego z walącym jak młot sercem.

- Co ty tu robisz? - zapytała cicho.

- Nie wiedziałem, że masz chłopaka -mruknął. Nie wyczuła w jego głosie żadnej kpiny czy czegoś podobnego. Jego ton był zdecydowanie neutralny.

- Słucham? Nie mam - zaoponowała.

- Nie rozumiem jak ci się to udało... -mruknął jakby sam do siebie i podszedł do dziewczyny na tyle blisko, że czubki ich butów stykały się ze sobą. - Jak to zrobiłaś, hm?

- Nie rozumiem - wyjąkała. Postąpiła krok do tyłu, chcąc odzyskać trochę przestrzeni.

- Ja też nie. Co mu zaoferowałaś? -Mierzył ją morderczym spojrzeniem. -A może lepszym pytaniem byłoby: za co? - Podchodził do niej powoli uśmiechając się złośliwie.

Broken Homes | ZakończoneWhere stories live. Discover now