Skrzywiłem się lekko, gdy usłyszałem słowa "Czarny Mag". Westchnąłem i pokręciłem głową, patrząc na nią karcąco i zmierzając powoli w jej stronę.

Nawet nie drgnęła. Idealnie...

- Ledwo się znamy, a ty już od razu mnie szufladkujesz. Czarny Mag... - Przy tych słowach pozwoliłem sobie na trochę ironii. - Nie podoba mi się to określenie. Jedni mówią do mnie wasza wysokość, inni używają nieco gorszych epitetów, ale możesz mi mówić Gabriel. - Wraz z ostatnim słowem znalazłem się o krok od dziewczyny i ukłoniłem się szarmancko, jak na gentlemana przystało.

Cały ten czas zastanawiałem się, jak ją przeciągnąć na swoją stronę. Z pewnością mogłaby się okazać bardzo pożyteczna, ale nie wyglądała na łatwą do zastraszenia czy przekupienia.

Jej kolejne słowa tylko to potwierdziły.

- Gabriel? Potwory nie noszą imion boskich dzieci, chyba coś ci się pomieszało, bożątko. - Uniosła hardo podbródek do góry, a ja próbowałem się nie roześmiać na ten gest.

- Owszem, też się kiedyś nad tym zastanawiałem, jednak jak widać, los lubi płatać figle - wymruczałem rozbawiony.

- Czego chcesz? I gdzie jest Ethan? - spytała stanowczo.

Zrobiłem jeszcze jeden krok do przodu i odgarnąłem z jej twarzy kosmyk włosów, muskając przy tym lekko jej policzek.

Poczułem, jak zadrżała, choć próbowała tego nie okazywać.

Nie powiem, odczułem satysfakcję, że jednak nie była na mnie taka obojętna, jak bardzo by chciała.

- Czego ja chcę? Niczego! - Uśmiechnąłem się do niej niczym dziecko w sklepie z zabawkami. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie i konsternacja. Zapewne wzięła mnie za wariata...

Oj tak, dawno się tak dobrze nie bawiłem. Może powinienem częściej rozmawiać z ludźmi?

- Chciałem tylko zobaczyć, kto tak usilnie próbuje mnie zabić, ale teraz to już nieistotne. - Machnąłem lekceważąco ręką. - Nie stanowisz dla mnie większego zagrożenia.

- Skoro tak, to ignoruj mnie do momentu, gdy wbiję ci nóż w serce. Wtedy zobaczymy, czy faktycznie nie stanowię zagrożenia - prychnęła.

Oho, chyba ją uraziłem.

- Gdzie jest Ethan? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.

I znowu to pytanie.

- Ethan, Ethan, gówno mnie obchodzi jakiś Ethan! - warknąłem. Brak strachu z jej strony zarazem mnie fascynował, jak i irytował. Przecież gdybym chciał, mógłbym ją teraz zabić, a przy okazji tego całego Ethana, czy kimkolwiek on tam był. - Ty mi lepiej powiedz, słońce, gdzie się podziewa nasz kochany, prawowity następca tronu.

Próbowałem namierzyć typa wiele razy, ale jakaś silna blokada mi na to nie pozwalała. Nie wiedziałem, jak to działało, lecz był on poza moim zasięgiem.

- Wiesz co? - zapytała słodkim głosem, nachylając się lekko w moją stronę. Zamarłem, ale z kamienną miną czekałem na jej kolejny ruch. Długo nie musiałem czekać. Jej usta znalazły się tuż przy moim uchu.

- Spierdalaj - wymruczała, a chwilę potem poczułem, jak wykręca mi rękę za plecy i szybkim ruchem podcina nogi. Poleciałem na ziemię, jednak w ułamku sekundy chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem za sobą.

Próbowała się wyrwać, ale tym razem spodziewałem się ataku i skutecznie ją zablokowałem, przyciskając jej kończyny mocno do ziemi.

Leżała pode mną z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnąłem się kpiąco. W końcu zobaczyłem to, co chciałem ujrzeć od początku.

Dziedzictwo FeniksaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin