Rozdział 28.1 Witaj w grze zwanej życiem

13.4K 985 145
                                    

— Śpiąca? — pyta głos przy moim uchu, a moim ciałem wstrząsa przyjemny dreszcz, który chciałabym czuć już na wieczność.

Jak mogę być śpiąca? Jestem w najpiękniejszym miejscu na Ziemi! Przede mną rozciąga się woda, nade mną jest piękne niebo oprószone milionami gwiazd, a ja siedzę w ramionach mężczyzny na którym.... na którym mi naprawdę zależy.

Uśmiecham się jedynie i pytam:

— A ty?

— Nie — odpowiada, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. — Przejdziemy się?

— Jasne.

Strzepuję resztki piasku z moich legginsów i po chwili dołączam do stojącego na brzegu Aarona, który tkwi już do kostek zamoczony w wodzie. Jego ciało reaguje na zimno ekspresowo.

— Co, chłopczyk boi się zimnej wody? — sarkam, zbliżając się do blondyna.

Staję na lodowatym piasku, z którego przed chwilą odpłynęła fala.

— Ty chyba nigdy nie widziałaś zimnej wody, dziewczynko — odgryza mi się.

Pomimo przenikającego aż do kości chłodu, w jego oczach tli się dobrze znana mi już iskierka.

— To może mała rywalizacja?

— W końcu powiedziałeś coś mądrego Hollow.

Nie muszę dwa razy powtarzać, już po chwili na piasku ląduje bluza chłopaka oraz spodnie dresowe, do których dołączają i moje ubrania. Dlaczego nasze rywalizacje zawsze kończą się tak samo? Zawsze ktoś kończy bez ubrań.

Odziani jedynie w bieliznę stoimy na środku plaży wpatrzeni w siebie. Pierś Aarona szybko podnosi się i opada, włoski na całym ciele stoją mu dębem a na twarzy gości ten sam zadowolony z siebie uśmiech. I tak jak  z moich ust wydobywają się obłoczki pary.

— Co proponujesz? — mówię, między szczękaniem zębami.

— Kąpiel na morsa? — pyta. Widząc moją minę, wyjaśnia. — Kto dalej wejdzie do wody, śpi w sypialni, a kto przegra na kanapie.

Nawet nie silę się na odpowiedź. Przypuszczam, że moje usta są tak samo sine, jak usta chłopaka.

— Na mój znak — oznajmia, stając obok mnie. Ciepło, które bije od jego ciała, otępia moje zmysły. Mam ochotę tylko wtulić się w te jego szerokie ramiona, wiedząc, że odnajdę tam dla siebie miejsce. — Gotowa?

Nie potrafię ustać w miejscu, bo z każdym mocniejszym podmuchem wiatru czuję się jakby małe szpileczki lodu, wrzynały mi się w skórę. Skaczę z nogi na nogę, aby przywrócić im krążenie. Mimo wszystko przygotowuję się do startu, tak jakbym nie była na opuszczonej plaży, tylko na boisku szkolnym.

— Start!

Oboje na te słowa rzucamy się w stronę wody. Lodowata fala wypływa nam na powitanie, ale bierze w swoje lodowate ramiona tylko chłopaka. Zaślepiony rywalizacją Aaron nie zauważył, że zatrzymałam się dokładnie na linii brzegu. Obserwuję, jak jego ciało przecina falę za falą, aby po chwili zniknąć mi całkowicie z oczu. Sekundę później nad wodą unosi się jego głowa okalana blond włosami. Spomiędzy nich zionie para zielonych jak dno od butelki oczu, która przewierca mnie żywcem.

Blondyn w jednej chwili pokonuje dzielącą nas odległość.

— Oszustka — warczy, między szczękaniem zębów. — Wygrałem.

Patrzę na ociekające z wody ciało chłopaka, z którego woda zaczyna powoli parować. Nawet on bajeranckim uśmiechem nie zamarkuje tego, że jest mu cholernie zimno. Zdradza go jego własne ciało i sine usta.

Moje NieboWhere stories live. Discover now