Rozdział 11 Nigdy nie lekceważ potęgi ciemnej strony Mocy.

17.9K 1.5K 221
                                    

  Sky:

Bum, bum, bum... — słyszę ciche, powtarzające się kołatanie przy moim uchu. Dźwięk ten przypomina rytm serca. Jego głośność wzrasta i zagłusza wszystko wokół mnie. Ciche bicie serca z każdym kolejnym skurczem wydaje charakterystyczne dla niego dudnienie, które wbija małą igiełkę w mój mózg, sprawiając mi ból. Mogłabym to wszystko przerwać jedynie podniesieniem powiek, ale boję się, tego, co mogę ujrzeć lub co gorsza, czego nie ujrzeć.

Aż nazbyt dobrze znam ten dźwięk, który prześladował mnie przez lata w snach, a wszystkie kończyły się tak samo; śmiercią. Jenak tym razem jest inaczej, te nadal bije i oblewa całą mnie, niewidzialną energią, która jak kombinezon, ma mnie oddzielić od tego, od czego uciekam.

Odganiam w czeluści mojego umysłu swoje zmartwienia i zamykam je w sejfie, który na moje nieszczęście zawsze wraca i ze zdwojoną siłą i zasypuje mnie swoją zawartością.

Uderzenia serca maskuje coraz to głośniejszy dźwięk alarmu telefonu. Unoszę leniwie powieki i patrzę przed siebie; przez duże okno wlewają się ciepłe promienie światła, które oświetlają tors, na którym spoczywa moja głowa i który obejmuję. Gwałtownie unoszę głowę, a chwilę potem przebudza się blondyn, na którym leżałam.

— Tylko nie krzycz — uprzedza mnie Aaron. — Głowa mnie boli.

— Co ja tu robię? — pytam, ponieważ nie pamiętam zupełnie nic z wczorajszego wieczoru. — I co ja mam na sobie? — Próbuję trzymać złość na wodzy i zatuszować strach przed tym, co mogło wydarzyć się w nocy.

— Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, to; spałaś. Ja rozumiem Skyler, że nie grzeszysz inteligencją, ale żeby nie wiedzieć, takich rzeczy, jak czym jest T-shirt? — mówi zachrypniętym głosem, nie podnosząc nawet powiek. — Wyłącz ten cholerny telefon — warczy.

Przewracam oczami i zaczynam szukać urządzenia pod stertą poduszek, a potem go wyłączam. Wzdycham cicho, ponieważ mój wczorajszy kac zaczyna o sobie dawać znać. Odkłam telefon na szafkę nocną, a ku mojemu zaskoczeniu znajduję tam szklankę z wodą oraz pudełeczko tabletek przeciwbólowych. Pomyślał.

— Aaron — zaczynam. Chłopak podnosi jedną powiekę i zakłada ręce za głowę. — Czy my... — czerwienię się — no wiesz...

— Czy spaliśmy ze sobą? — prycha. — Jasne, że nie.

Patrzę na niego, wyczekując na to, że zaraz się zaśmieje i powie, że żartował. Chłopak, widząc moją minę, mówi:

— Nie jestem taki Skyler. —Jak oparzony zrzuca z siebie koc i wychodzi z pokoju, w donośnym akompaniamencie trzasku drzwi.

***

— Wróciłam! — krzyczę w korytarzu, aby poinformować domowników o mim powrocie ze szkoły.

Rzucam torbę na szafkę, a obok klucze i kieruję się w stronę salonu, z którego dochodzą przekleństwa. Widok, jaki zastaję, jest typowym, stereotypowym obrazkiem spędzania wolnego czasu przez facetów; zimne piwo, chipsy i koszykówka. Opadam na stojący obok okupowanej już kanapy fotel.

— Jak dzień? — pytam.

— Pizza jest w lodówce — mówi Greg. Przejrzał mnie.

— Wielbię cię, wiesz? — mówię do bruneta. Z ciekawości patrzę na siedzącego obok niego blondyna, którego wzrok utkwiony jest w ekran telewizora.

Zostawiam obu panów i idę po pizzę, którą wcześniej odgrzewam, a potem wracam na swoje miejsce. Siedzę grzecznie wciśnięta w oparcie fotelu i jem pizzę, przyglądając się współlokatorom, których połączyła pasja do piłki. Co jakiś czas czuję na sobie krótki wzrok Aarona. Sama od czasu do czasu zawieszam na nim dłuższe spojrzenie, ale jemu to nie przeszkadza.

Moje NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz