Siedziałam na sofie z wyciągniętymi nogami, a Lisa opatrywała moją kostkę. W tym czasie Zain wyszedł na chwilę z domu wraz z Amirą, która wyglądała na zadowoloną. Na odchodne dodał, że będziemy musieli porozmawiać o moim podsłuchiwaniu. Pożegnałam go środkowym palcem, gdy stał do mnie tyłem otwierając w tym czasie drzwi tej kobiecie. Coś mi tutaj nie pasuje. Pierwsze Nadira później Nur a teraz Amira i wszystkie zachowują się w stosunku do niego jakby był dla nich bardzo ważny. Wspomniała, że tęskni i jest ich więcej. To jakieś chore.
-Dziękuję Lisa, ale wszystko jest już w porządku. - próbowałam wstać, ale kobieta mi nie pozwoliła.
-Panienko powinnaś uważać i odpoczywać jak najwięcej dopóki opuchlizna nie zejdzie. Do tego Sir Zain rozkazał nie wypuszczać Panienki. - wypuściłam głośno powietrze przez usta.
-Mogę zadać Pani pytanie? - pokiwała głową nadal wcierając w moją skórę maść chociaż mówiłam kilka razy, że zrobię to sama.
-Kim jest Amira, Nadira albo Nur? Czy to ktoś z rodziny? - badałam jej reakcję.
-Nie mogę udzielać takich informacji Panienko, wybacz.
-Proszę tylko powiedz mi czy to rodzina Zaina. Nie chcę wiedzieć nic więcej. - nalegałam, a kobieta przez chwilę się odzywała jakby myśląc nad dobrą odpowiedzią.
-Poniekąd tak.
-Poniekąd? Co mam przez to rozumieć? - zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.
Lisa westchnęła i chciała coś powiedzieć, ale usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i stukot obcasów. Zwróciłam głowę w tamtą stronę i ujrzałam starszą kobietę z pięknymi gęstymi czarnymi długimi włosami, intensywnymi czekoladowymi oczyma które było widać z daleka. Miała na sobie dłuższą czarną spódnicę oraz tego samego koloru rajstopy wraz z butami, kremowy sweterek zapięty na guziki, płaszcz sięgający za kolano oraz chustę. Prezentowała się naprawdę dobrze i kogoś mi przypominała. Lisa wstała i posłała kobiecie uśmiech.
-Dzień dobry Pani Malik czy mogę w czymś pomóc? - tak teraz już wiem kogo mi przypomina.
-Witaj Liso kochanie, nie dziękuję przyszłam tylko do Zaina ale widzę, że ma gościa. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Chciałam się podnieść, ale kobieta szybko mnie powstrzymała. - Nie nie skarbie nie ruszaj się. - zajęła miejsce obok mnie.
-Sir Malik powinien pojawić się do kilku minut. - Lisa posłała jej uśmiech i szybko zniknęła z mojego pola widzenia.
-Na moje oko skręciłaś kostkę.. - w jej głosie było słychać zmartwienie.
-Najprawdopodobniej..schodziłam ze schodów, a że jestem wielką niezdarą musiałam się poślizgnąć. - zaśmiałam się gorzko.
-Opuchlizna powinna zejść do trzech dni, nie wygląda to groźnie. Ach tak gdzie moje maniery! - wyrzuciła ręce w powietrze śmiejąc się pod nosem. - Trisha Malik, matka Zaina. - podała mi dłoń, którą delikatnie ujęłam. Zauważyłam, że ma bardzo delikatne dłonie.
-Be Montez, koleżanka Pani syna. - uśmiechnęłam się nerwowo.
-Be?
-Właściwie to Bleta, ale nie przepadam za pełnym imieniem. - wyjaśniłam.
-Pierwszy raz spotkałam się z takim imieniem, musisz być wyjątkowa. - posłała mi szeroki uśmiech, którego nie dało się nie odwzajemnić.
-Nie ma we mnie nic specjalnego prócz tego, że jak wcześniej wspomniałam jestem wielką niezdarą. - zaśmiałam się.
-Matko? Co ty tutaj robisz?
Naszą rozmowę przerwał idący Zain. Podszedł do nas ze zdziwieniem wpisanym na twarzy, pochylił się i pocałował swoją matkę w policzek. Następnie spojrzał na mnie później na kostkę i z powrotem na matkę. Był zdenerwowany.
-Byłam w okolicy i chciałam sprawdzić jak się miewasz, ale nie było cię więc Be umiliła mi czas rozmową. - spojrzała na mnie ciągle się uśmiechając.
-Właśnie widzę..jak się czujesz? - miałam ochotę powiedzieć, żeby spieprzał ale nie mogłam tego zrobić.
-Wszystko okej.
-Gdzie byłeś? - zapytała gdy zajął miejsce obok niej.
-W Penthouse. - odpowiedział krótko nie patrząc jej w oczy.
-Och świetnie! Gdy byłam tam kilka dni temu dziewczęta skarżyły się na długi brak twojej osoby, ale teraz już wiem co cię zatrzymało. - zaśmiała się patrząc na mnie czule. Czułam się zakłopotana. - Zapraszam was do siebie na kolację w przyszłą sobotę. Twoje siostry i ojciec na pewno się ucieszą. Mógłbyś zabrać ze sobą Be! Co ty na to kochanie? - zwróciła się do mnie.
-Nie chcę sprawiać kłopotu.. - starałam się w jakiś sposób wymigać, ale na marne bo idiota wkroczył do akcji.
-Z przyjemnością przyjdziemy matko. - zacisnęłam zęby starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
Przez chwilę jeszcze rozmawiali, a ja siedziałam i uśmiechałam się od czasu do czasu. Czułam się jak piąte koło u wozu, ale starałam się to ukrywać. Zain po niespełna dziesięciu minutach odprowadził swoją matkę, a ja w tym czasie starałam się powoli i delikatnie założyć skarpetkę. Gdy już mi się udało i byłam gotowa żeby wstać powstrzymał mnie jego głos.
-Nie ruszaj się Be.. - westchnął zagradzając mi drogę.
-Nie mów mi jak mam żyć. - syknęłam, a on zaśmiał się kiwając głową na boki. - Co cię tak śmieszy?
-Ty. - kucnął na przeciwko mnie.
-Jestem na ciebie wściekła i mam ochotę urwać ci genitalia.
-To raczej ja powinienem być na ciebie wściekły nie sądzisz? - przechylił głowę delikatnie w prawo przyglądając mi się.
-Nie?
-Nie dość, że mnie nie słuchałaś, zrobiłaś scenę, podsłuchiwałaś to jeszcze mi pyskujesz.
-Wcale nie podsłuchiwałam! - oburzyłam się.
-Be nie jestem głupi.. - wywrócił oczyma siadając obok mnie.
Wziął pilot w dłoń szukając odpowiedniego kanału dla siebie. Nagle moja złość wyparowała. Uleciała tak szybko jak powietrze z balona. Pragnęłam teraz jego bliskości. Co za ironia - narzekam jak on to szybko zmienia swój nastrój, a ja wcale nie jestem lepsza. Może równie jak on jestem lekko bipolarna? Spojrzałam na niego, a on ku mojemu zaskoczeniu objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie.
-Racja jesteś dupkiem, dlatego przeproś za bycie dupkiem.
YOU ARE READING
Asleep
FanfictionZain Malik jest szanowanym biznesmenem, egoistycznym i zaborczym, który nie zna sprzeciwu do czasu kiedy nie poznał jej - Be Montez. Ona jest pyskata i zawsze stawia na swoim, nie pozwala sobą pomiatać, a on jest nią zaintrygowany z dnia na dzień c...