019

6.5K 424 64
                                    

Zayn

-Masz się tym kurwa zająć teraz rozumiesz?! Jeśli nie dostanę tej umowy w przeciągu dziesięciu minut wylatujesz na zbity pysk! - moja złość wzrastała z minuty na minutę. Nienawidzę niekompetentnych ludzi, są jak szczury w mojej firmie.

Moja sekretarka opuściła gabinet cicho zamykając za sobą drzwi. Jest dobrą i pilną pracownicą, ale czasami mnie wkurwia lub tak jak dziś - jest workiem treningowym na którym mogę wyładować swoją złość. Minął tydzień od kiedy ostatni raz widziałem i rozmawiałem z Be. Gdy wyszła zdałem sobie sprawę, że przesadziłem. Wiem kurwa nie powinienem był mówić takich rzeczy o jej matce - pomimo tego, że to prawda leci tylko i wyłącznie na kasę - nie powinienem był. Moją winą też jest to że nie powiedziałem jej o moich żonach.

Nie miałem zamiaru jej mówić nic na ten temat do czasu, aż zgodzi się zostać ze mną na stałe. Nie wiem jakim cudem mnie rozgryzła, ale przez to zdałem sobie sprawę jak inteligentną jest kobietą. Podnieca mnie to jak nigdy dotąd. Mądre pewne siebie kobiety są cholernie pociągające. Nienawidzę pustych salonowych lalek które nie mają planów na przyszłość, nie mają swojego zdania i potrafią się tylko podporządkowywać innym. Drażni mnie i jedyne co mam ochotę zrobić to strzelić im w łeb, żeby zamiast myśleć o kosmetykach zakupach i innych pierdołach wzięły się za siebie.

To nie tak, że nie myślę o swojej przyszłości. Oczywiście - chciałbym posadzić drzewo, wybudować dom i spłodzić syna, córkę w sumie też. Marzę o trójce dzieci - koniecznie dwóch synów i córkę. Będą się nią opiekować kiedy ja już nie będę w stanie. Ideałem kobiety jest kobieta pokroju Panny Montez. Nie pragnę takiej która zawsze będzie robić to co jej karzę. Na początku to jest dobre, ale później monotonne. Wiem co mówię bo przeżyłem to już pięć razy. Takie życie z kobietą wiecznie podporządkowaną i uległą jest chujowe. Każdy facet chce takiej z którą będzie mógł się podroczyć. Takiej która potrafi rozpętać istną burzę, ale później rzuci się na ciebie zasypując wściekłymi pocałunkami.

-Cześć mordo!

Uniosłem głowę w górę widząc mojego najlepszego przyjaciela Harrego Stylesa w idealnym dopasowanym garniturze i swoich lokowatych włosach - nareszcie krótko ściętych. Jest dla mnie jak brat na którego wiem że zawsze mogę liczyć. Przepisałem na niego trzydzieści procent udziałów jednej z moich firm. Dużo rzeczy robimy razem.

-Cześć. - mruknąłem opierając się o tył czarnego skórzanego fotela.

-Michael Stuart Corporation leci na łeb na szyję. Ich firma za niedługi czas splajtuje. Facet zwolnił połowę swoich pracowników i tonie w długach. Sprawdziłem jak działał na rynku wcześniej i muszę przyznać, że notowania robią wrażenia. Chcę żebyś dał mi wolną rękę na wykupienie tej firmy. Sprowadzę ją znów na sam szczyt. - powiedział pewnym siebie głosem i z uśmieszkiem na twarzy.

-Rób co chcesz. - westchnąłem nie mając ochoty na jakąkolwiek rozmowę.

-Przepraszam słucham co? Bez żadnych dokumentów potwierdzających moje słowa dajesz mi wolną rękę? Co jest z tobą stary nie tak? Żonki ci nie dały czy o chuj chodzi? - zaśmiał się na co wywróciłem oczyma. Harry wiedział doskonale o moim prywatnym życiu i często robił sobie z niego żarty tak właśnie jak teraz.

-Bleta dowiedziała się o wszystkim. Nie rozmawiałem z nią od tygodnia, nie wiem co myśli i jak się czuje. Wbudowałem jej GPS do telefonu i jest pod stałym nadzorem moich ludzi, ale to nie to samo. Dogadałem jej w najgorszy sposób jaki tylko mogłem dogadać zacząłem od tego czego ostatnio się dowiedziałem, zahaczając o jej matkę, a kończąc na tym że jest nikim. Byłem wkurwiony na ojca! Wiesz co ten chuj zasugerował? - parsknąłem śmiechem przypominając sobie jego słowa. - Że Be jest dziwką która leci na moje pieniądze. Jakby tego było mało Doniya wygadała się o moich żonach. Wszystko poszło się pierdolić! - uderzyłem pięścią w stół.

-Mam te dokumenty o które szef prosił, przepraszam że tak duł.. - do mojego pokoju wparowała Amber.

-Nie umiesz kurwa pukać? - krzyknąłem, a ona w momencie się zatrzymała z szeroko otwartymi oczyma.

-Przepraszam, nie wiedziała że ma szef gościa. - patrzyłem na nią wściekły.

-Daj te dokumenty i wyjdź. - kobieta odłożyła plik papierów na moje biurko, przeprosiła i w pośpiechu wyszła.

-Stary nie wyżywaj się na biednej Amber. Słuchaj wiem jak ci pomóc, pierwsze idziemy na siłownię później klub i laski. - klasnął w dłonie wstając na równe nogi.

-Pamiętasz jak ostatnio skończył się nasz wypad na kluby? - zaśmiałem się kręcąc głową na boki.

-Zain mówiłem, że to się więcej nie powtórzy. Tamten czworokącik to była pomyłka, ale pomimo tego sam przyznaj...fajnie było. - poruszył zabawnie brwiami śmiejąc się co odwzajemniłem.

-Dobra, o której?

-Teraz, zbieraj dupsko i jedziemy. Ja idę do siebie po swoje rzeczy, spotkamy się na dole. Tylko ruszaj się dobrze wiesz, że nie toleruję spóźnień! - i wyszedł.


***


-Daw razy szkocką z lodem. - kelnerka odeszła od naszego stolika przy którym siedziałem razem z Harrym.

Jest grubo po dziesiątej. To trzeci klub który zdążyliśmy odwiedzić i zdecydowanie najlepszy. Poprzednie to było jakieś dno - same małolaty, które zrobią ci loda nawet za paczkę fajek. Ten świat schodzi na psy. Nie widzę w nich potencjału intelektualnego ani jakiegokolwiek dalszego rozwoju naszej planety. Trzeba jakoś zareagować na to wszystko zanim dzieci będą mieć dzieci.

Po siłowni pojechaliśmy do mnie gdzie wziąłem szybki prysznic i założyłem na siebie coś mniej formalnego - czarne spodnie i szary podkoszulek z wcięciem w serek, a na szyję zawiesiłem coś o czym zapomniałem. Dwa śmiertelniki na których kazałem wygrawerować daty narodziny moich rodziców, sióstr oraz najpiękniejszej kobiety która zawsze we mnie wierzyła i broniła przed złem świata - mojej babci od strony mamy. Była złotą kobietą o lwim sercu.

-Stary to nie jest Bleta?

Mój wzrok automatycznie skierowałam się w stronę gdzie znajdował się natarczywy wzrok Harrego. Nie musiałem szukać długo, żeby znaleźć tańczącą piękność przy barze. Kołysała biodrami sącząc drinka z kolorową parasolką. Uśmiechała się jednocześnie do koleżanek z uczelni i Tessy. Kojarzę te dziewczyny z dokumentów na temat Panny Montez. Wiem o niej wszystko.

Miała na sobie czerwoną krwistą sukienkę - zwykła, prosta, klasyczna - z długimi rękawkami, a tył aż do dołu placów był odkryty. Jestem skłonny stwierdzić, że nie miała biustonosza co już sprawiało, że twardnieje. Włosy zostawiła rozpuszczone, kaskadami spadały jej na odkryte plecy i ramiona. Czarne wysokie szpilki sprawiały, że jej nogi były idealne zgrabne.

Właśnie podparła się na przedramionach o bar eksponując tyłek, którym mogła się śmiało chwalić. Perfekcyjna brzoskwinia. Kurwa aż mam ochotę wziąć ją tu i teraz. Dopiłem szkocką do końca i wyczekiwałem chwili kiedy zostanie sama. Nie trwało to długo. Przeprosiłem Harrego mówiąc, że idę załatwić ważną sprawę ale on nawet mnie nie słuchał bo flirtował z jakimiś dwiema laseczkami. Przemierzałem przez środek parkietu jak wygłodniały wilki obserwując swoją ofiarę. Rozmawiała z barmanem, który gapił się na nią jak na seks zabawkę. Rozbierał ją swoim pieprzonym wzrokiem. Nienawidzę gdy ktoś patrzy się tak na moją własność.

Tak, Bleta Montez jest moja.

-Cole z podwójną wódką. - stałem kilka centymetrów za nią. Czułem jej zapach, a jej bliskość już na mnie oddziaływała. Barman pokiwał głową, ale wcześniej posłał Be oczko. Odetchnąłem głęboko nie chcąc go tutaj zaraz rozpierdolić.

-Wiem, że to ty Zain. - nie odwróciła się, nie zrobiła nic.

AsleepМесто, где живут истории. Откройте их для себя