(35)

1.6K 199 29
                                    

– Byłem wtedy na imprezie urodzinowej u mało znanego kolesia, choć imprezę miał huczną – przełknął ślinę. – Byłem taki głupi... sięgnąłem wtedy po coś silniejszego niż sam alkohol, wiesz? – spytał retorycznie ze zamkniętymi oczami. – Zapaliłem trawkę, inni proponowali mi kreski, ale wolałem zwykłą trawkę. Nie paliłem dużo, może dwa większe zaciągnięcia. Bawiłem się przednio jak zawsze. Znany byłem z rozśmieszania tłumu w tym pozytywnym sensie. Nikt nie mógł się ze mną nudzić, tak mawiano – uśmiechnął się lekko, ale szybko się otrząsnął. – Wtedy nie prosiłem nikogo o zgodę na to wyjście. Byłem tam sam, bez Alana czy któregokolwiek z chłopaków. To była spontaniczna impreza, więc i decyzja.

– Słucham – odezwała się, gdy ten zamilkł na dłuższą chwilę.

– Zadzwoniła do mnie. Moja matka – spojrzał przelotnie w oczy nastolatki. – Odebrałem ten przeklęty telefon – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Gdybym go wtedy nie miał albo po prostu nie odebrał – znów chwycił się za głowę i nerwowo nią pokręcał.

– Hej, przestań. Dokończ, proszę – przybliżyła się do niego.

– Krzyczała, wiedziała, że paliłem. Skarciła mnie, myślała, że się staczam. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem, by zaczęła we mnie wątpić tego wieczora. Była wściekła. Kazała mi wracać, ale z racji na mój mały odlot, po prostu ją wyśmiałem. Nagle spytała o adres, więc jej podałem i zaprosiłem ją. Nie pytaj dlaczego, byłem idiotą – pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopaka. – Przyjechała... a przynajmniej zamierzała to zrobić.

– O boże – szepnęła Camilla, uświadamiając sobie ciąg dalszy.

– Tej przeklętej nocy, gdy ja się świetnie bawiłem, ona umierała! Umarła, bo się bawiłem! Bo nie potrafiłem odmówić, gdy wcisnęli mi te przeklęte zielsko! Bo nie powiedziałem jej o imprezie! Bo nikogo na nią nie zabrałem! To pierdolona kara za bycie samolubnym! Gdybym komukolwiek o niej powiedział... komukolwiek – zaszlochał.

– Mike, to nie twoja wina – dziewczyna przytuliła go do siebie najmocniej, jak potrafiła, a ten jeszcze bardziej się rozpłakał.

– Nie pierdol, jak każdy! – wrzasnął.

– Spójrz racjonalnie, coś musiało ją wściec, zanim jeszcze do ciebie zadzwoniła, jestem pewna, że w ciebie nie wątpiła. Na pewno by cię przeprosiła, a ty ją. Jestem tego pewna, Mikey.

– Tak bardzo przepraszam... Tak bardzo żałuje tamtej nocy...

Dziewczyna nie potrafiła już nic więcej powiedzieć. Cóż mogła? Nie znała jego matki, a wciskanie mu tych samych tekstów co każdy, na pewno podziałałoby, ale w drugą stronę. Jedyne co zrobiła, to pozwalała mu płakać, nadal go przytulając i pocierając jego plecy. Wiedziała jedno – bez terapeuty sobie on nie poradzi.

Siedziała zamyślona w kuchni z miską płatków śniadaniowych. Nie tknęła ich, choć zrobiła je już dobre pół godziny wcześniej. Cały czas przed oczami miała scenę z poprzedniego wieczora i rozmyślała o możliwym skonsultowaniu Michaela z psychologiem. Wiedziała, że ten za nic w świecie się nie zgodzi, ale tylko to mogło mu pomóc.

– Proszę, aferzystka – zakpił Calum, który wszedł do kuchni.

– Słucham? – zmrużyła powieki.

– A mylę się? – zadrwił. – To przez ciebie jest z nim coraz gorzej. Każdemu możesz wciskać te bajki, że niby pomagasz, ale tak naprawdę tylko go niszczysz.

– Co ty masz do mnie, Hood? – wstała z krzesła.

– Daj mu spokój, co? On musi sam dojść do pewnych wniosków, to duży chłopiec, a ty pchasz go tylko w nicość.

– Posłuchaj, ty...

– To ty posłuchaj – odstawił szklankę na blat i podszedł bliżej nastolatki. – Wmawiasz im bajeczki, o tym, jak bardzo chcesz mu pomóc, ale wiesz, jaka jest prawda? Wkleiłaś się w nasze relacje, udajesz pomocną, by wszyscy cię lubili. Chcesz być lubiana i uważana za osobę z wielkim sercem. Znam twoją historię. Dziewczynka, która ćpała i chlała bez opamiętania. Ta, która potrafiła wszczynać bójki i ta, która nie posiada znajomych. Więc przestań udawać, że mu pomagasz, bo wcale tego nie robisz. To tylko gra.

Słowa chłopaka uderzyły w dziewczynę w samo serce. Wiedziała, że to bujda, ale nie potrafiła zaprzeczyć, ani nawet go uderzyć. Stała w bezruchu, opętana kompletnym amokiem. Nie rozumiała tego, ale nie potrafiła nic z tym zrobić. Czuła się jak mały bezdomny kot, który został przygarnięty, ale potem nagle ktoś odkrył, że to przecież kot z ulicy, więc się go pozbył. Kot, który nikogo nie obchodził.

Zacisnęła mocno powieki i pobiegła do pokoju. Czuła gromadzące się łzy pod powiekami, a ostatnie czego chciała, to by ten chłopak je zobaczył. Zobaczył swoje zwycięstwo, które nim nie było. Przecież to bujda... prawda?

This Cat//M.C.//✔Where stories live. Discover now