(20)

1.6K 176 16
                                    

– Idziesz na imprezę do Alana? – spytała Camilla, leżąc na łóżku Michaela. Ten natomiast siedział przy biurku nad lekcjami.

– Nie – odpowiedział krótko.

– To twój znajomy. – Dziewczyna celowo użyła takiego sformułowania.

– To niczego nie zmienia, nie idę na żadną imprezę – warknął.

– A jakbym cię zmusiła? – uśmiechnęła się przebiegle, gdy ten zerknął na nią.

– Nie ma takiej siły, by mnie zmusisz – stwierdził bez większych problemów.

– Jesteś pewien?

– Mogłabyś przestać przychodzić? – zamknął książkę. – Mam dość myślenia, że mój ojciec może zacząć z tobą rozmawiać.

– Ok – usiadła.

– „Ok"? – zdziwił się. – Coś za łatwo poszło.

– Nie będę tu przychodzić bez uprzedzenia, jeśli pójdziesz ze mną na imprezę urodzinową Alana – uniosła lewy kącik ust do góry.

– Wiedziałem – westchnął, odchylając głowę do tyłu.

– Pomyśl nad plusami tej umowy – zachęciła.

– Musi to być impreza? Nie może zwykłe wyjście? – dziewczyna zamrugała, zdziwiona.

– Michael Clifford chce wyjść z domu w moim towarzystwie? – zadrwiła. Ten tylko spojrzał na nią z politowaniem. – Urodziny, Mikey – pokręciła palcem.

– Niech cię szlag, dziewczyno – wstał i chwycił swojego pupila w ręce. – Zgoda.

– Ha! A mówił, że nie mam takiej siły! – zaczęła tańczyć ze szczęścia.

– Dzwonić po psychiatrów czy sama dotrzesz? – spytał poważnie.

– Zabawne – podbiegła do niego i ucałowała w policzek.

Michael rozszerzył zdziwiony oczy. Nie spodziewał się po niej takiego gestu, a już na pewno w tamtym momencie.

– Co... – chciał spytać, lecz przerwał im dzwoniący telefon Camilli.

– Sorry, to Chris – odebrała i przyłożyła słuchawkę do ucha.

Kim, do kurwy, jest Chris?"

– Jasne, mogę wpaść, o ile mama nie będzie snuła podejrzeń, że sprowadzisz mnie na złą ścieżkę – zaśmiała się melodyjnie.

Clifford przyglądał się jej z zaciekawieniem. Ta odsłona była dla niego czymś nowym. Znał ją lepiej, niż sama myślała, ale jeszcze nie w takim wydaniu. Uśmiechnięta szczerze, rozmawiała z innym, obcym dla Clifforda mężczyzną. Ojciec? Brat? A może zwykły chłopak? Był zaciekawiony jak nigdy dotąd. Teraz to on chciał odkryć, kto wywołuje u niej taką szczerą naturę. Gdy przyłapał się na rozmyślaniu, dziewczyna zdążyła już to zauważyć.

– Zazdrosny? – spytała, wbijając mu palec w żebra. Zgiął się.

– Przestań wreszcie – uszczypnął ją w przedramię.

– Ała, co za szmaciarz – syknęła i mu oddała.

Tak po raz kolejny zaczęła się mała walka pomiędzy tą dwójką. Kot, którego trzymał na rękach, od razu uciekł, a chłopak nie zwrócił uwagi, kiedy na jego usta wpełznął uśmiech wywołany zabawą z Camillą.

Od nieprzyjemnego incydentu z ojcem Michaela minął prawie tydzień. Przez pierwsze dwa dni chodził zły i obrażony na cały świat, ale gdy dziewczyna zaczęła zatruwać mu życie swoim istnieniem, zapomniał o swoim ojcu i powrócił do stanu przed kłótnią.

– No to ja lecę, ciesz się Michaelu – cmoknęła zdyszana.

– Oj, raduje się wolnością – rozłożył ręce. – Wreszcie odpocznę od twojej gęby.

– Jeszcze się odezwę wieczorem – posłała mu całusa i wyszła.

– Skąd wiesz, że w ogóle odpisze? – oparł się o kant biurka, zaplatając ręce na klatce piersiowej.

Poczuł, jakby ona była brakującym puzzlem w jego każdym dniu. Gdy pojawiała się znienacka w progu jego pokoju, gdy zaczepiała go w szkole, gdy pisała wiadomości. Wszystko to wydawało się dla niego czymś w rodzaju normy i odskoczni. Karcił się za takie myślenie, ale nie potrafił się też oszukiwać. Zaczęła porządnie burzyć mur, którym odgradzał się od reszty ludzi, za którym siedział skulony i samotny. Nie chciał być znów powodem czyjegoś szczęścia, czy też smutku. Nie potrafił. Każdego dnia obiecywał sobie, że odepchnie od siebie dziewczynę na tyle mocno, by już nie chciała wracać, ale nie potrafił tego zrobić. Już raz widział ją w tej gorszej odsłonie, smutną i zranioną właśnie przez niego. W końcu obiecał sobie, że nie będzie już niczyim powodem radości ani smutku, więc nie potrafił jej odtrącić.

– Błędne koło – zsunął się na podłogę. Objął swoje nogi ramionami, chowając pomiędzy nimi głowę.

Poczuł się naprawdę zagubiony. Nie chciał jej przyjaźni ani litości, ale nie chciał też, by odchodziła. Co powinien więc zrobić dalej? Doskonale zdawał sobie sprawę z jednego;

Z dnia na dzień będzie tylko gorzej"

This Cat//M.C.//✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu