(30)

1.6K 185 17
                                    

– Musimy zatrzymać się na stacji – oznajmiła po godzinnej jeździe w absolutnej ciszy.

Spoglądała na swojego towarzysza, który to ze słuchawkami w uszach wgapiał się pustym wzrokiem na drogę. Zastanawiała się, o czym myśli i, czy jest mu ciężko siedzieć w aucie – przyczyną śmierci jego matki. Istniała szansa, że obawiał się wypadku. To pierwszy raz, gdy Camilla pomyślała o profesjonalnej pomocy, takiej, która Michaelowi mogła być niezbędna do dalszego funkcjonowania.

– Mike, mógłbyś się odezwać – odezwała się zirytowana.

Chłopak niechętnie spojrzał na kierowcę.

– Czuje się jak blondynka, która nie potrafi rzuć gumy, idąc. Ja nie potrafię rozmawiać, jadąc autem – zacisnął wargi w linie.

– Wow – pokręciła głową.

– Co? – zdziwił się.

– Pierwszy raz powiedziałeś coś... takiego – spojrzała na niego z serdecznym uśmiechem. – Miło.

– Nabijasz się.

Michael nie zrozumiał, o co chodziło jego towarzyszce, co tylko ją rozbawiło.

– Skup się na drodze, a nie pieprzeniu od rzeczy – fuknął i na nowo zapadł w stan uśpienia.

Dziewczyna postanowiła już więcej go nie męczyć i po prostu spędzić resztę drogi w milczeniu. Dziękowała za możliwość podróży wraz z nim, ale czuła też pewnego rodzaju nowość w zachowaniu Michaela. Stał się mniej spięty, jakby przestał zastanawiać się kilka chwil nad powiedzeniem czegoś. To było dla niej miłą odmianą i wiedziała, że powinna drążyć, pozwolić mu wylać swoją frustrację.

Po chwilowym zamyśleniu postanowiła wybrać numer do Luke'a w celu poinformowania go o zatrzymaniu się na stacji. Przyłożyła sobie telefon do ucha, drugą ręką trzymając kierownicę.

– Co się zepsuło, co on zrobił i czemu mówisz, że nie przyjedziecie? – Luke zadał jej tuzin pytań, nim ta w ogóle zdążyła się odezwać.

– Blondi, nic się nie stało – prychnęła. – Chciałam tylko poinformować o możliwym postoju na stacji – westchnęła, gdy nagle jej telefon został jej zabrany. – Hej!

– Oszalałaś?!

Michael zdawała się kipieć złością i rozczarowaniem. Do dziewczyny szybko dotarło, że przez przypadek mogła go przestraszyć. Wciąż bywał podenerwowany jazdą autem, a ona jeszcze dolała oliwy do ognia.

– Przepraszam – zagryzła wargę i znów skupiła się na drodze. – Umiem prowadzić, Mike.

– Ona też umiała – szepnął ledwo słyszalnie.

Tysiące małych igieł wbiło się w jej serce z poczucia winy i własnej głupoty. Nie wątpiła w swoje umiejętności na drodze, ale wiedziała, w jakim jest stanie psychicznym jej przyjaciel i cisnęła w siebie najgorszymi obelgami. Szybko jednak się otrząsnęła. Przecież Michael lubił w niej właśnie to. To, że ona się z nim nie obchodziła jak z jajkiem.

– Przykro mi, że twoja matka zginęła w taki sposób, ale ja nią nie jestem, więc zaufaj mi i mojemu stylu jazdy – powiedziała pewna swego.

– Oddam ci telefon na stacji – warknął i wrzucił telefon do schowka, na co dziewczyna tylko jęknęła zirytowana.

Po kilku minutach zatrzymali się na owej stacji. Po zatankowaniu Camilla postanowiła zakupić jakieś picie na resztę podróży, która miała trwać jeszcze około trzech godziny. Przeczesując swoje rozpuszczone włosy, rozejrzała się po okolicy. Michael opierał się o drzwiczki od strony pasażera, wgapiwszy się w swój telefon. Słuchawki nadal były utkwione w jego uszach. Dziewczyna oparła się o auto obok przyjaciela i patrzyła przed siebie.

– Co jest? – spytał, spoglądając na nią.

– Tak sobie myślę, że to abstrakcja – odpowiedziała.

– Co niby?

– Nic. Jedziemy? – odepchnęła się biodrami i ruszyła na miejsce kierowcy.

– Ta, odetchnąłem już – westchnął ciężko i wsiadł do auta.

Reszta drogi minęła im w takiej samej ciszy, jak to było wcześniej. Michael zastanawiał się, o co mogło jej chodzić, a ona, jak może mu pomóc.

This Cat//M.C.//✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ