W ostatnich sekundach czwartej i ostatniej już kwarty meczu, celny rzut za 2 punkty wykonuje zawodnik drużyny przeciwnej, idealnie wrzucając piłkę w obręcz i tym samym, odbierając tytuł zwycięzcy.
— Cholera jasna! — krzyczą oboje, wstając ze swoich miejsc.
— Nienawidzę kosza — oznajmia Aaron.
— Ja też — wtóruje mu Greg.
— Gramy w Fifę? — pyta jakby nigdy nic Aaron Grega, a mi szczęka opada.
A mówią, że to kobiety mają humorki.
Jeżeli łudziłam się, że teraz będzie spokojniej, to się grubo myliłam. Gorsze od facetów siedzących przed telewizorem i kibicujących swojej drużynie, jest, to gdy da im się pada i każe grać, wtedy zwykła gra w nogę zamienia się w grę o życie.
— Dawaj, dawaj... — mówi pod nosem Aaron, a potem jego zawodnik strzela gola w bramkę Grega.
— Kurwa — rzuca siarczystymi przekleństwami brunet. — Dobra, ja pasuje.
— Co?! — oburza się blondyn, nadal pozostając czujnym.
— Stary, ja się zaraz zleję.
— Wytrzymasz.
— Sky — zwraca się do mnie Greg — zastąp mnie.
— Ona nie umie grać — uprzedza mnie Aaron. — To dziewczyna.
— Greg, podaj mi pada — Wystawiam dłoń, na której po chwili spoczywa plastikowe urządzenie. — Umiem grać i zaraz ci to udowodnię. — Siadam na miejscu, które do tej pory zajmował Greg.
— Już to widzę — prycha zielonooki, zwracając na mnie całą swoją uwagę.
— Człowieku małej wiary — cmokam cicho pod nosem. — To może mały zakładzik? — pytam.
— W końcu mądrze gadasz Moon. — Blondyn odkłada plastik i zaciera dłonie. — O co gramy?
— Możesz wybrać — mówię.
— Odważna. To może, zagrajmy w rozbieraną Fifę. Za każdego gola do twojej brami, zdejmujesz z siebie coś.
— A za każdego gola do twojej bramki, ty zdejmujesz coś — dodaję.
— O to się nie martw — mówi, już pewny końcowego wyniku. — Umowa? — Wystawia dłoń.
— Umowa. — Pieczętuję ją sklejeniem wnętrz naszych dłoni.
— To będzie dobre, poczekajcie na mnie, muszę to zobaczyć! — krzyczy Greg, biegnąc w stronę łazienki.
Po powrocie Grega gra zaczęła się od nowa; moja drużyna przeciwko jego drużynie. Stawka była duża. Dobrze wiem o tym, że nie jestem jakiejś światowej sławy ekspertem gry w Fifę, ale coś tam wiem, w końcu to ja musiałam godzinami grać w nią z Michaelem. Drugim powodem jest to, że kocham rywalizację i nienawidzę osób, które z góry zakładają, że skoro jest to dziewczyna, to nadaje się jedynie do kuchni, o nie kochany.
Pierwszy gol należał do mojej drużyny, z oczywistych powodów: ponieważ jestem dziewczyną. Jak to ujął Aaron, więc dał mi się nacieszyć. W zastaw za bramkę dostałam buta, którego odłożyłam na stolik przed nami. Do samotnego buta po pewnym czasie dołączył drugi, a po nich, para skarpet, koszulka i spodnie. Na stoliku przed nami uformowała się spora kupka odzieży. Za to po jego stronie leżały moje skarpetki i koszulka.
— Ha! — krzyknęłam, gdy kolejny raz piłka wleciała do jego bramki. — Bokserki, proszę. — Wyciągam rozprostowaną dłoń w jego stronę.
— Ty mówisz serio?
— Umowa to umowa — przypominam.
— Dobra. — Blondyn chwyta najbliższą poduszkę i zakrywa nią swoje krocze, a potem wyciąga spod niej białe bokserki. — Ciesz się — mówi, rzucając mi materiał, a ja odkładam go na stertę jego ubrań.
— Grasz dalej? — pytam Aarona.
— Gra — odpowiada żywo za blondyna Greg.
— Gram — przemawia Aaron — zdejmę z ciebie te łaszki.
Teraz moja dobra passa się odwróciła; straciłam łańcuszek oraz spodnie. Siedzę teraz obok nagiego blondyna w samym czarnych majtkach i dopasowanym do komplety staniku. Co rusz czuję na swoim odsłoniętym, nagim ciele wygłodniały i pełny pożądania wzrok chłopaka. Do końca starcia dzieli nas dosłownie pięć minut, a poziom stresu sięga w tym pomieszczeniu już apogeum.
— Tak! — krzyczę i podskakuję w miejscu, gdy moja drużyna strzela ostatniego gola. — Nigdy nie lekceważ potęgi ciemnej strony Mocy!
— Dobra, dobra — mówi, wywracając oczami. — Mogę już swoje ubrania?
— Nie — mówię z uśmiechem na twarzy. — Wygrałam je.
— Chcesz, żebym poszedł nagi do pokoju?
— Zwariowałeś? Masz przecież poduszkę — sarknęłam.
Blondyn, widząc, że nie żartuję, podnosi swoje nagie ciało z kanapy i zasłaniając swój interes kroczy w stronę swojego pokoju, świecąc nam jędrnymi i opalonymi pośladkami przed oczami.
Nie mogąc się powstrzymać wkładam dwa palce do buzi, a wtedy z moich ust wydobywa się głośny, przęciągany gwizd.
— Ej! — krzyczę, a wtedy Aaron odwraca głowę w moją stronę. — Fajna dupa.
— Nie tak fajna, jak twoja — odpowiada i zostawia nas.
— Jesteście niemożliwi. — Brunet kręci głową z rozbawiania.
YOU ARE READING
Moje Niebo
Teen Fiction-Dupek - mówię. -Nie. AARON. A-A-R-O-N. Powtórz. -Niech ci będzie, DUPKU. Od lat wznosiłam wokół siebie mur. Cegła po cegle, doświadczenie po doświadczeniu. Mur miał być dla innych fortecą nie do zdobycia, gdzie bezpiecznie przeczekam resztę życi...
Rozdział 11 Nigdy nie lekceważ potęgi ciemnej strony Mocy.
Start from the beginning