Faktycznie Holly ostatnim czasem podejrzanie była gdzieś w pobliżu Blair i jej psiapsiółek, a znajomość z Rose i osobami z nią powiązanymi nigdy nie była korzystna. Blair nie miała szacunku do nikogo i niczego, nawet do samej siebie, ale zawsze odnosiłam wrażenie, że jedyną osobą, którą stawiała dość wysoko był Luke.

Jednak, wracając do Holly... nawet nie broniła Finn'a. Najwyraźniej zbyt bardzo zadziałały na nią słowa przyjaciółki.

Brunetka złapała ją za dłoń, obserwując jej reakcji z wystraszoną miną.

-Nie straciłaś i nie stracisz.- zapewniła.

Miley nie mogła dłużej udawać. Obojętność wobec brunetki stała się niemożliwa, a mały uśmiech wkradł się na jej twarz, zmieniając powoli w coraz to większy i szczery.

Poruszona nie kontrolowałam własnego uśmiechu na ten widok. 

Wydawało się, że wszystko wraca do normy i to chyba cieszyło mnie najbardziej.

-O cholera!- krzyknęła nagle Miley, przykładając dłoń do ust.- Zapomniałam.- dziewczyna złapała się za głowę.

-Co?- zapytałam równie zaskoczona co Holly.

-Miałam zadzwonić do mamy, ale nie mam nic na koncie.- jęknęła rozdrażniona, przechodząc powoli do "oczu kota ze Shrek'a", czyli niezawodnej techniki dzieci, które chcą wyłudzić coś od swoich rodziców.

Domyśliłam się o co jej chodzi i pomimo wstydu jaki odczuwałam przez mój przestarzały telefon bez zastanowienia podałam ten głaz brunetce, która uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością podczas wybierania numeru do jej matki.

Ich rozmowa trwała może chwilę i niezbyt wiedziałam o co chodziło, choć mowa była o jakiś lekarstwach, które brunetka powinna zażyć.

-Tak, Tak....ja też cię kocham....pa.- mówiła, nim ostatecznie się rozłączyła.- Masz jedną nową wiadomość.-poinformowała mnie dziewczyna.

Przełknęłam kolejnego kęsa swojej kanapki, ruszając potwierdzająco głową.

-Sprawdź.- pozwoliłam jej.

Jones wykonała moje polecenie, lecz już po chwili jej spokojny wyraz twarzy zmienił się w ten zaskoczony z nutką podekscytowania. Podobnie wyglądała Holly po dyskretnym odczytaniu treści wiadomości, zerkając przy tym przez ramie przyjaciółki.

Byłam pewna, że to mama wysłała mi wiadomość, w której prosiła o wykonania jakiś zakupów, jednak ich reakcja przeczyła moim przypuszczeniom.

-Bella?- zaczęła niepewnie Holly.- Kto mówi do ciebie "Carter"?- zapytała.

I w tym momencie przypomniało mi się, że Luke Robert Hemmings wpisał mi jakiś czas temu swój numer o czym zapomniałam aż do teraz.

-Luke.- odparłam po chwili.

Tylko on spośród ludzi, posiadających mój numer miał nawyk do nazywania mnie po nazwisku.

-A o co chodzi?- dopytałam dziewczyn.

Ich uśmieszki były niepokojące. Chciałam już wiedzieć co się stało.

-Napisał do ciebie.- powiedziała Miley tonem głosu, który mówił sam za siebie, podając mi jednocześnie telefon.

"Carter, potrzebuję twojej pomocy. Jestem w toalecie przy szatni, w tej samej kabinie, w której kiedyś się zamknęliśmy. Mam nadzieję, że pamiętasz."

Doskonale wiedziałam o jakiej sytuacji była mowa. Chodziło mu o kabinę, w której kiedyś mnie ze sobą zamknął i zniszczył wtedy mój sweter, jednak dziewczyny o tym nie wiedziały, a wiadomość mogła się wydać dwuznaczna, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę to, że Hemmings wpisał mi się w kontaktach jako "Bóg Seksu"

His fault L. Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz