Rozdział 23: Randka według Lexy

3.3K 267 24
                                    

Pani weterynarz zaparkowała swój samochód pod mieszkaniem Griffin. Obawiała się nieco tego czy jej pomysł jest wystarczająco dobry. Właściwie to Lincoln wymyślił im rozrywkę, a Woods do samego końca nie była przekonana co do tego, czy rzeczywiście dobrze zrobiła słuchając go. Nie poczuła się lepiej nawet kiedy Griffin z radością przyjęła tę propozycję. Jednak co robić skoro sama nie miała w zanadrzu lepszej opcji. Plus przyjaciel zapewniał ją o sukcesie.
Weszła do mieszkania Clarke, która wciąż krzątała się w salonie pakując coś do plecaka, który wydawał się być już wypchanym do granic możliwości.
- Poczekaj chwilę! Zaraz będę gotowa - zapewniła ją blondynka, a Lexa nieśmiało zajrzała do jej bagażu podręcznego.
- Serio, Clarke? Czy ty bierzesz ze sobą koc? - spytała spoglądając na nią z wyrazem najwyższego zdziwienia.
- No co? Muszę mieć ciepło i wygodnie - odparła jej Griffin, nadymając słodko policzki niczym mała dziewczynka.
Szatynka z trudem powstrzymała się od śmiechu. Kto w końcu zabiera koc do kina na nocny maraton japońskich horrorów? Chyba jedynie Clarke. Zresztą po chwili do kocyka dołączyła butelka mleka i pudełko płatków śniadaniowych. Oczywiście w tym wszystkim nie było nic dziwnego tylko dla samej zainteresowanej.
- Możesz proszę nie komentować mojego wyposażenia? - poprosiła nieco speszona spojrzeniem jakim obdarzyła ją Woods.
- Ale czy ja coś mówię? - odparła z uśmiechem. W sumie to uważała to nawet za urocze, ale ten fakt postanowiła zachować dla siebie. - Tylko mi nie zaśnij na filmach, Griffin.
Blondynka spojrzała na nią z figlarnym uśmieszkiem, gotując się na błyskotliwą odpowiedź.
- Wiem, że nie każdy jest takim nocnym szopem jak ty, ale uwierz mi, że dam radę.
- Nie zaśniesz pod kocyczkiem? - zapytała z rozbawionym uśmiechem, mierząc wzrokiem postać niebieskookiej ubranej w ciepłe spodnie dresowe i t-shirt z Kapitanem Ameryką.
- Nie zasnę, a nawet jeśli to liczę na to, że mnie obudzisz - powiedziała zdecydowanym głosem Griffin.
Uśmiechająca się szczerze Lexa stała się zaledwie w przeciągu kilku sekund jednym z ulubionych widoków blondynki. Długo walczyła z pokusą, by pocałować te cudowne wargi. W zasadzie najlepiej zostałaby z nią w swoim domu, gdzie mogłaby do woli łasić się do niej niczym jakaś łasica. Stop! Griffin twój tok myślowy chyba ostatnio nieco zboczył z kursu!
- Wszystko masz już gotowe? - spytała jeszcze Woods, wytrącając ją ze świata jej fantastycznych rozmyślań.
- Właściwie to tak - odparła, sięgając po ciepłą bluzę, która również miała jej zapewnić nieco komfortu. W zasadzie była nawet wdzięczna Woods za to, że nie zabierała ją w żadne wytworne miejsce. O wiele lepiej czuła się, gdy mogła zachowywać się przy niej swobodnie. Wcale nie musiała być żadną wytworną panną Griffin w zwiewnej sukieneczce. Mogła pozostać zwyczajną Clarke, która ubiera wygodne dresy i stara się zamienić salę kinową we własny azyl.
- Lexa... - zaczęła nieśmiało, zerkając na szatynkę, która wydawała się być zaniepokojona tym w jaki sposób blondynka wymówiła jej imię. - Dziękuję za dzisiaj. Za to, że zabierasz mnie ze sobą...
- Clarke. Nie dziękuj mi - powiedziała spokojnie pani weterynarz. - To nic takiego. Zresztą jeszcze cię nigdzie nie zabrałam. Zawsze może się okazać, że będzie beznadziejnie.
Blondynka szczerze w to wątpiła. Dla niej liczyło się to, że spędzą nieco czasu we dwoje. W sumie mogłyby nigdzie nie wychodzić tylko zostać w jej mieszkaniu. Nawet wtedy nie uznałaby tego czasu za zmarnowany czy beznadziejny. Nie chciała jednak powiedzieć tego na głos.
- To przegląd najlepszych japońskich horrorów. To nie może być beznadziejne, Lexa! - odpowiedziała, a szatynka z trudem powstrzymała chichot.
- Dobrze, wierzę ci. Chodźmy już, bo się spóźnimy - powiedziała, chwytając za plecak Griffin i kierując się ku wyjściu.
- Lexa! Sama mogłabym to ponieść! - krzyknęła za nią Clarke, szukając kluczy, by zamknąć za sobą mieszkanie.
- Nie ma takiej opcji. Dziś mam cię rozpieszczać - odparła, otwierając drzwi od samochodu.
Blondynka zarumieniła się na dźwięk tych słów. Wsiadła do pojazdu i zajęła miejsce obok kierowcy. Lexa z kolei położyła jej bagaż na tylnym siedzeniu i włączyła silnik.
Niebieskooka przyglądała się jeszcze przez chwilę jak jej towarzyszka uważnie obserwuje drogę, ruszając z miejsca.
- Więc lubisz kino azjatyckie? - zapytała Woods, nie odrywając wzroku od jezdni.
Najwidoczniej chciała przerwać panującą w aucie ciszę, a tematy związane z filmografią wydały jej się być jak najbardziej na miejscu.
- Nawet lubię. W sumie nie ograniczam się do filmu z konkretnego kraju czy gatunku - wyjaśniła, przypominając sobie chociażby "Dziewczęta w mundurkach", które oglądała Lexa, kiedy została u niej na noc po wizycie w szpitalu. Było to tak niedawno, a Griffin zdawało się, że wieki minęły od tamtej chwili. Wtedy też odkryła zdjęcie Costii w jej rzeczach, a teraz nareszcie wiedziała kim była ta kobieta. Pamiętała także, że pani weterynarz raczej nie była zainteresowana tym, co działo się na ekranie telewizora.
- A ty? Jakie filmy lubisz? - spytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o szatynce.
- W sumie to oglądam wszystko. Byle nie jakieś badziewne romanse - odpowiedziała po chwili namysłu.
Woods doskonale zdawała sobie sprawę, że w przeciwieństwie do Clarke jej brak kryteriów wobec filmografii nie wynika z chęci poszerzania horyzontów i chęci zobaczenia czegoś nowego. Najzwyczajniej w świecie było jej po prostu obojętne, co właśnie ogląda. Byle nie było to jakieś romansidło, które tylko działałoby jej na nerwy.
- I dlatego zdecydowałaś iść ze mną na maraton japońskiego kina grozy - powiedziała blondynka z uśmiechem, opierając wygodnie głowę o zagłówek i zerkając na kierowcę. - Wiesz w ogóle co to za filmy?
- Klasyki. Mam rację? - odparła, zatrzymując się na czerwonym świetle i odgarniając dłonią włosy do tyłu.
Griffin wpatrywała się w nią, urzeczona tym widokiem. Ostatnio naprawdę zbyt często przyglądała się każdej najmniejszej czynności wykonywanej przez Lexę.
- Można tak powiedzieć. Chociaż Noroi raczej do klasyków bym nie zaliczyła...
Szatynka skinęła głową. Faktycznie nie znała się zbytnio na tym i wolała się nie wdawać w dłuższe dyskusje na ten temat. Zamiast tego uparcie wpatrywała się w sygnalizator, oczekując na zmianę świateł. Griffin najchętniej skorzystałaby z okazji jak większość bohaterek znienawidzonych przez zielonooką romansów, by złożyć na jej ustach chociażby szybki pocałunek. Jednak zanim zdecydowała się to zrobić, sygnał zmienił się na zielony. Zrezygnowała ze swojego zamiaru i zajęła się obserwacją miejskiego krajobrazu za oknem, co chwila jednak zerkając na siedzącą obok dziewczynę. Chyba po raz pierwszy miała wrażenie, że panująca między nimi cisza jest niezręczna. Być może wynikało to z podenerwowania Lexy, które i tak starała się ukrywać. Za bardzo zależało jej na tym, by zapewnić blondynce odpowiednią rozrywkę. W końcu jednak zaparkowała przy kinie i skierowała się ze swoją randką ku wejściu.
- Chcesz jakiś popcorn czy masz zapasy na cały maraton? - zapytała niebieskooką, której plecak wciąż miała na ramieniu.
- Dam sobie radę, ale sobie możesz kupić - odparła.
- Czyli mam rozumieć, że nie podzielisz się ze mną swoim prowiantem?
Tym razem odpowiedział jej jedynie uśmiech Clarke, która albo nie chciała wypowiedzieć się w tej kwestii albo po prostu wolała trzymać panią weterynarz w niepewności. Woods nie wnikała w szczegóły tylko skierowała się do stoiska z jedzeniem, gdzie kupiła typowy zestaw popcornu i coli. Oczywiście Griffin pomogła jej zanieść zakupione dobra na salę kinową, gdy Lexa szukała w tylnej kieszeni jeansów biletów. Po okazaniu ich pracownicy, mogły zająć w końcu swoje miejsca w górnym rzędzie. Całe szczęście raczej niewiele osób skusiło się na ten maraton. Dzięki temu obie panie miały dla siebie wystarczająco dużo miejsca.
- Nie wyciągasz kocyka? - zapytała Woods, gdy tylko umościły się na swoich miejscach.
- Chwilowo nie, a chciałabyś z niego skorzystać? - odparła jej blondynka, wyjadając przy okazji lexowy popcorn.
- Jakoś chwilowo nie mam takich życzeń - powiedziała, zerkając na ubywający z kubełka przysmak. - Przymknę oko na twoje podkradanie popcornu jeśli dasz mi coś ze swoich zapasów.
- Nie sądziłam, że jesteś aż taka zaborcza... - mruknęła Griffin i na tym zakończyła się ich wymiana zdań, gdy na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze ujęcia z filmu.
W czasie trwania horroru obie starały się jakoś znaleźć dla siebie dogodną pozycję tak, by poczuć się swobodnie. Po zaledwie trzydziestu minutach Clarke siedziała na swoim siedzeniu po turecku, a jej nie całkiem znoszone Reeboki spoczywały pod fotelem. Co chwila zajadała się popcornem swojej towarzyszki, a w momencie, gdy Woods sięgnęła po swój kubek z colą, blondynka chwyciła jej nadgarstek i przyciągnęła napój do siebie, by samej nieco z niego upić. Lexa zerknęła na nią, rumieniąc się nieznacznie na ten gest, ale nie protestowała. W końcu miała zadbać o komfort Griffin także pozwoli jej niemal na wszystko tego wieczoru.
W połowie filmu jednak zakupione dobrocie się skończyły i Clarke przystąpiła do ostrożnej operacji mającej na celu w miarę bezgłośne otwarcie paczki jej ulubionych chipsów. W tym celu musiała nieco odczekać na to, aż w sali kinowej rozlegnie się krzyk japońskiej licealistki, która padła ofiarą sił piekielnych. Żeby było sprawiedliwie, podzieliła się swoim łupem z panią weterynarz, której dobroci nie mogła wiecznie wykorzystywać.
Jedno było pewne. Jeśli ktoś zabierał Griffin do kina na jakikolwiek horror licząc, że blondynka będzie się do niego tulić jak stereotypowa dziewczyna to czekało go wielkie rozczarowanie. Ona uwielbiała horrory, które sprawiały, że poziom adrenaliny w jej krwi wzrastał. Zresztą te japońskie produkcje nie obfitowały w tyle wyskakujących z ślepych zakamarków mar, co filmy z jej rodzimego rynku. Te były bardziej nastawione na budowanie napięcia i roztaczanie aury tajemnicy, która tkwiła za niezrozumiałymi zdarzeniami.
- Jak wrażenia? - spytała szatynkę po zakończeniu pierwszego segmentu maratonu.
- Całkiem niezły. Można się było spodziewać, że raczej nie skończy się to dobrze - odpowiedziała jej pani weterynarz.
- Wiesz czasami przeżywa jakaś jedna osoba...
Zwykle była to najwyżej jedna osoba, która ginęła w kontynuacji, gdy całe zło powracało. Oj Clarke zbyt wiele horrorów widziała i doskonale widziała jak one działają. Chyba, że bohaterem był jakiś egzorcysta albo taka rodzinka Warrenów jak w Obecności. Tacy mieli prawo żyć.
Dopiero na drugim filmie Griffin sięgnęła po swój koc, ukryty w plecaku i starała się wygodnie umościć na siedzisku, ale oczywiście nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniej pozycji. Zwłaszcza, że najchętniej położyłaby się na kilku miejscach, ale oparcie fotela wbijało jej się w kręgosłup.
- Pomóc ci? - spytała po pewnym czasie Lexa, widząc jak dziewczyna nie może znaleźć wygodnej pozycji.
- Zależy co masz na myśli...
Woods sama ściągnęła swoje buty, które wylądowały tuż obok tych należących do blondynki. Całe szczęście, że akurat ich miejscówki nie były od siebie odgrodzone żadnym podłokietnikiem. Teraz czekało ją najtrudniejsze zadanie. Wdrapała się na swoje siedzenie i usiadła na nim bokiem, obejmując Griffin i przyciągając ją do siebie.
- Już ci wygodnie? - szepnęła jej na ucho.
Clarke przytaknęła, opierając się o siedzącą za nią dziewczynę. Podciągnęła wyżej koc, by przykryć się nim bardziej i zapewnić sobie ciepełko. Zdecydowanie będzie musiała częściej zabierać ze sobą panią weterynarz do kina. Dzięki niej czuła się naprawdę komfortowo, ale nie wiedziała czy szatynce również było wygodnie. Przynajmniej postanowiła się nacieszyć tą pozycją póki mogła. Obserwowała akcję filmu, starając się nie przejmować tym, że znajduje się między udami pięknej kobiety, która wcześniej opiekuńczo obejmowała ją w pasie, a obecnie jej dłonie spoczywały na jej biodrach w dosyć swobodny sposób. Niby nic takiego, ale blondynka zaczęła zwracać coraz większą uwagę na wszelkie najmniejsze gesty Lexy. Przekręciła się nieco, by lepiej widzieć ekran, na którym bohaterowie właśnie odwiedzili nawiedzoną wioskę. Właśnie wtedy jej ukochany t-shirt postanowił się podwinąć, sprawiając, że naga skóra jej podbrzusza spotkała się z palcami pani weterynarz, które leniwie zaczęły po niej kreślić skomplikowane wzory. Clarke coraz trudniej było się skupić na akcji filmu. Im dłużej mogła czuć dłonie Woods tuż powyżej linii swoich dresowych spodni, tym bardziej pragnęła, by skierowały się one niżej... Przeklinała się za te myśli i starała się odepchnąć od siebie tę niewytłumaczalną żądzę.
- Lexa... - niemal jęknęła, drapiąc delikatnie zewnętrzną stronę jej uda.
- O co chodzi, Clarke?
Usłyszała jej głos tuż przy swoim uchu i poczuła jak przechodzi ją dreszcz na dźwięk swojego imienia wypowiedzianego tym miękkim głosem. Odwróciła się w stronę Woods i nie mogła się już powstrzymać od tego, by wpić się w jej usta. Niecierpliwie przygryzła jej dolną wargę niemal czując pod swoim językiem smak krwi. Lexa pozwoliła pogłębić jej pocałunek i przyciągnęła ją bliżej siebie.
- Niech cię, Lexa... - wyszeptała, zaczerpnąwszy po chwili upragnionego powietrza.
- Nic takiego nie zrobiłam.
- Wmawiaj to sobie - odparła szeptem i uspokoiwszy się nieco ponownie ułożyła się wygodnie w jej ramionach.
Kolejną przerwę między filmami Clarke spędziła w toalecie. Może i nie wypiła tak dużo coli tudzież innych napojów, by odczuwać potrzebę skorzystania z sedesu, ale zdecydowanie musiała się odświeżyć. Przemyła twarz zimną wodą, zastanawiając się jak przetrwa kolejne godziny w towarzystwie Woods. Przyjrzała się uważnie swojemu odbiciu w lustrze nad umywalką. Kilka razy powtórzyła w myślach coś, co mogłoby być mantrą buddyjską i wróciła do swojej towarzyszki.
O dziwo kolejna projekcja minęła bez większych przygód. Może dlatego, że obie zajęły się chrupaniem płatków śniadaniowych i popijaniem ich mlekiem. W końcu były już niemal godziny poranne i wypadało zjeść śniadanie. Nawet w takiej dziwnej postaci.
Chociaż może nie był to do końca taki dobry pomysł. Przynajmniej w momencie, gdy jakieś straszydło wyskoczyło nagle na ekranie, a blondynka zaskoczona tym widokiem, zachłysnęła się swoim napojem. Szybko otarła usta wierzchem dłoni, dziękując Bogu, że nikt nie siedział w rzędzie przed nią. Wolała unikać oplucia nieznajomych mlekiem. Chociaż Lexa miałaby wtedy o wiele większy ubaw. Griffin mruknęła coś pod nosem i trąciła ją łokciem. Naprawdę nie widziała w tej sytuacji nic śmiesznego i wolałaby, żeby pani weterynarz przestała się tak uśmiechać.
O ile dotychczas utrzymywanie przytomności przychodziło blondynce z łatwością to z czasem stawała się coraz bardziej senna. Ostatni z filmów spędziła z głową opartą o ramię Woods, otulając się ciepłym kocykiem. Prawie przypomniała jej się ta burzliwa noc, kiedy odbyły swoją pierwszą szczerą rozmowę.
Szatynka przez cały czas siedziała niewzruszona upływającym czasem. Przywykła już dawno do zarywania nocy i chodzenia spać w godzinach, gdy większość ludzi spieszy do pracy. Przez pewien czas prowadziła głównie nocny tryb życia, od którego wciąż starała się odzwyczaić. Chociaż czasami miało to swoje zalety. Na przykład po zakończonym seansie była w stanie bez większych trudności odwieść swoją randkę pod jej mieszkanie.
Clarke była na tyle zmęczona, że nawet nie starała się podjąć rozmowy, gdy znalazła się w aucie Woods i krótko po ruszeniu spod kina, zasnęła. Lexa nie zamierzała jej budzić dopóki nie dotarły na miejsce, a gdy już to się stało przez pewien czas wpatrywała się jeszcze w śpiącą twarz blondynki. Nadal nie pojmowała jak to się stało, że ta istotka stała się dla niej taj droga w tak krótkim czasie. W zasadzie niemal ją to przerażało, ale zawsze miała skłonności do impulsywnego działania, gdy w grę wchodziły uczucia. Właśnie dlatego ich nienawidziła przez długi czas. Sprawiały jej tylko wiele cierpienia i upokorzenia. Chociaż może czasem to wszystko było warte swej ceny?
Delikatnie dotknęła policzka dziewczyny, gładząc go swoim kciukiem. Powoli pochyliła się w jej stronę, ale znajdując się jedynie kilka centymetrów od jej twarzy, zawahała się. Czy na pewno dobrze robiła?
- Nad czym się zastanawiasz? - usłyszała cichy głos i zerknęła w niebieskie oczy, które spoglądały na nią teraz spod lekko przymrużonych powiek.
- Długo już nie śpisz? - spytała, starając się uniknąć odpowiedzi.
- Uwielbiasz zmieniać temat, prawda?
Tym razem nie zdążyła wydobyć z siebie ani słowa nim poczuła usta Clarke na swoich. Dokładnie w tamtej chwili wszystkie obawy zniknęły. Pragnęła jedynie całować te słodkie wargi dopóki starczyło jej tchu. Uniosła się z fotela kierowcy, by znaleźć się jeszcze bliżej dziewczyny, przyciskając ją do znajdujących się za nią drzwi samochodu. Z pewnością nie była to komfortowa pozycja, ale kogo to teraz obchodziło? Z pewnością nie Griffin, która splotła dłonie na jej karku. Tym razem zimne palce Lexy celowo wkradły się pod jej t-shirt i sunęły po talii blondynki, zaciskając się niebezpiecznie blisko jej bioder. Clarke westchnęła cicho z przyjemności, a spragniona powietrza Woods oderwała się od jej warg tylko po to, by przenieść swoje pocałunki na jej szczękę, a następnie szyję w poszukiwaniu słabego punktu blondynki.
Odchyliła głowę, pozwalając pani weterynarz na to, by ssała jej skórę, pozostawiając na niej czerwone ślady świadczące o jej obecności. Czyżby mała zemsta za to, co sama jej zrobiła po koncercie.
- Lexa... - wyszeptała głosem łamiącym się z nadmiaru rozkoszy. - Zostań u mnie.
Szatynka odsunęła się od niej i po raz ostatni tego ranka, musnęła jej usta swoimi.
- Nie mogę, Clarke.
- Niby czemu? - spytała zdziwiona blondynka. - Proszę cię tylko o to, byś nie jechała do siebie. O nic więcej. Nie musisz nic robić...
Naprawdę nie chciała, by była to jakaś niemoralna propozycja. Chciała ją zatrzymać u siebie na dłużej. Nawet jeśli miałyby spać w osobnych pomieszczeniach.
- Nie mogę, Clarke - powtórzyła, a jej zielone oczy były pełne powagi.
- Czeka ktoś tam na ciebie?
W zasadzie nawet nie chciała usłyszeć odpowiedzi na to pytanie. Widząc wyraz twarzy pani weterynarz, zabrała swoje rzeczy i wysiadła z auta.
- Dobranoc, Lexa.
Zabrzmiało to ostrzej niż chciała. Woods przeklęła w myślach po czym odpaliła silnik i ruszyła do swojego mieszkania, które jak zwykle świeciło pustkami. Nie zapalając po drodze światła, skierowała się do łazienki, gdzie zrzuciła z siebie ubranie i wzięła upragniony zimny prysznic. Liczyła na to, że chociaż on pozwoli jej nieco ochłonąć. Dopiero po długich minutach spędzonych na bezowocnej kontemplacji pod strumieniami lodowatej wody, ruszyła do sypialni, by przygotować się do upragnionego snu. Nawet nie zwracała uwagi na mokre ślady jakie po sobie zostawiała. Na wciąż wilgotne ciało, które nie zaznało kontaktu z ręcznikiem, narzuciła pierwszą znalezioną w komodzie koszulkę i wciągnęła na siebie materiałowe szorty. Chcąc już zamknąć szufladę natrafiła jednak dłonią na brzeg ramki, oprawiającej  pewne zdjęcie. Po chwili namysłu wyciągnęła je ze swojej kryjówki i siadła z nim na posłaniu. Wpatrywała się w tak dobrze znaną sobie twarz, którą przez długi czas starała się. wymazać z pamięci. Przesunęła po powierzchni fotografii opuszkami palców, czując jak ogarnia ją powracające uczucie bezradności.
- Przepraszam, Costia - szepnęła, odstawiając ramkę na nocny stolik przy swoim łóżku.

__________________________________________________________________
Dziękuję bardzo za wszystkie dotychczasowe gwiazdki, komentarze czy też za samo czytanie tego fica. Naprawdę to doceniam i dlatego chciałam poinformować Was o tym, że Lexacoon powoli zbliżać się będzie do końca. Chwilowo mam w zamyśle napisanie jeszcze kilku(nastu?) rozdziałów. Jednak zobaczymy jak wyjdzie. Jeszcze raz dziękuję 🙇

Lexacoon ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz