Rozdział 21: Pobudka

3.4K 240 45
                                    

Clarke dziwnym trafem była naprawdę wypoczęta, gdy obudziła się rankiem. Uchyliła powieki, by przyzwyczaić się do światła słonecznego, wpadającego do salonu i uśmiechnęła się na widok śpiącej Lexy, do której boku leżała przytulona. Mogłaby się tak budzić już każdego ranka. Jeszcze na krótką chwilę przymknęła oczy, by nacieszyć się ciepłem bijącym od jej ciała i wdychać charakterystyczny zapach Woods. Dopiero wtedy mogła podnieść się, wyplątując się delikatnie z ramion szatynki, by jej nie zbudzić. Rzuciła jej jeszcze jedno rozczulone spojrzenie, stwierdzając, że z trudem oderwie się od tego widoku. Cholera jasna, zakochała się. Mogła teraz stwierdzić to z całą pewnością. Niestety nic w życiu nie mogło być proste. Jeśli pani weterynarz nie była gotowa na to, by z nią być to zawsze może poczekać, a obecnie zostawało jej jedynie cieszenie się z takich drobiazgów jak śpiąca Woods.
Nie mogąc się powstrzymać, schyliła się, by delikatnie musnąć ustami, pełne wargi Lexy. Potrzebowała tego, by móc w pełni rozpocząć kolejny dzień. Tak jak podejrzewała szatynka spała dalej, nieświadoma tego co działo się wokół niej. Clarke uśmiechnęła się, patrząc na nią i ruszyła do kuchni, by przygotować sobie kubek kawy, a potem zanim zdążyła ona całkowicie wystygnąć poszła wziąć prysznic i przebrać się w czyste ubrania. Po powrocie z łazienki zastała wciąż śpiącą Woods. Naprawdę mogłaby ją tak podziwiać godzinami i nie mogła pozwolić na to, by czający się na oparciu kanapy Augustus to zepsuł. Chwyciła szopa zanim zdążył zeskoczyć na śpiącą panią weterynarz i poszła go nakarmić, mając nadzieję, że jedzenie osłabi jego zdolność do burzenia wszechobecnego spokoju i ładu. Sama natomiast usadowiła się w fotelu naprzeciw Lexy, by mieć na nią dobry widok. Obok postawiła kubek z wciąż ciepłą kawą, a do ręki wzięła jeden ze swoich szkicowników oraz ołówek. Pokusa, by uwiecznić szatynkę na kartce papieru była zbyt silna. Chciała uchwycić ten moment, gdy dziewczyna spała w jej salonie. Czuła potrzebę zachowania dowodu na istnienie tej chwili, by nawet za dziesiątki lat, gdy pamięć będzie ją zawodzić mogła powracać do tego dnia i bez końca obserwować swoją osobistą Śpiącą Królewnę. Z burzą kasztanowych włosów rozsypaną na jej legowisku, na wpół przykrytą kocem. Jedna ręka, którą w czasie snu obejmowała Griffin leżała obecnie na jej brzuchu, a druga zwisała bezwładnie z boku kanapy, muskając delikatnie kostkami palców panele podłogowe. Clarke zwracała bacznie uwagę na każdy szczegół, który pragnęła przelać na papier. Nawet jeśli wydawało jej się to niemożliwe. Woods była niczym niedościgniony kanon piękna. Była jedną z jej muz, których nigdy nie można było uchwycić w pełnej ich chwale i okazałości. Nawet najlepszy artysta nie oddałby jej z prawdziwym realizmem, nie mógłby odwzorować jej urody. Blondynka mogła śmiało stwierdzić, że w jej salonie właśnie spoczywało żywe i oddychające idealne dzieło sztuki. Pogodzona z niedoskonałością swojej twórczości, dopracowywała jej detale jak na przykład cień, który jej rzęsy rzucały na policzki. Dopiero po dłuższej chwili, ogarnięta twórczą siłą dostrzegła jak powieki pani weterynarz drgnęły, a następnie uniosły się nieznacznie, ukazując fragment tych cudownych zielonych oczu.
- Clarke...? - mruknęła zaspana, rozglądając się po pomieszczeniu dopóki nie natrafiła wzrokiem na postać Griffin w fotelu.

- Dzień dobry. Jak się spało? - odpowiedziała, odkładając swoją pracę i sięgając po kubek z kawą, za którym starała się ukryć swój zdecydowanie zbyt radosny uśmiech.

- Całkiem dobrze - odparła, prostując się i spoglądając na blondynkę. - Nie mogłaś mnie obudzić? Głupio mi tak spać, gdy jesteś na nogach...
- Nie przejmuj się. Po prostu nie miałam serca, by przerywać ci sen - powiedziała, podnosząc się z fotela. - Możesz skorzystać z łazienki i wziąć coś do przebrania, a ja zrobię w tym czasie śniadanie. Jakieś specjalne życzenia?
Lexa pokręciła głową, lustrując ją cały czas wzrokiem.
- Jesteś dla mnie za dobra... - westchnęła.
- Muszę dla kogoś być, więc lepiej przywyknij - odparowała i już miała ponownie skierować się do kuchni, gdy nagle zatrzymała się i spojrzała na panią weterynarz. - Lexa...
- Tak, Clarke?
Znowu to robiła. Znów wypowiadała jej imię w ten niezwykle seksowny sposób. Nawet się nie starała nadać mu specjalnego brzmienia. Po prostu brzmiało ono wyjątkowo w jej ustach i sprawiało, że wzdłuż kręgosłupa Clarke przechodził przyjemny dreszcz.
- Dziękuję za noc - powiedziała w końcu. - Za to, że zostałaś... i za szczerą rozmowę.
Wiedziała, że powinna naprawdę docenić ten fakt. W końcu Woods otworzyła się przed nią, co na pewno nie było dla niej łatwe. Zarówno ze względu na jej charakter jak również przez to, że podobne wyznania na pewno nie należały do najprzyjemniejszych.
- Nie ma za co - odparła pani weterynarz, która najwyraźniej nie czuła się zbyt komfortowo w tej sytuacji.
Uśmiechnęła się słabo do blondynki i ruszyła do łazienki. Griffin z kolei znów udała się do kuchni, gdzie Gus radośnie chrupał suchą karmę, odchylając zabawnie pyszczek przy gryzieniu pokarmu po czym na nowo zapełniał go nabranymi w łapki chrupkami. Był rozkoszny niczym jego poprzednia właścicielka. Clarke starała się oderwać swoje myśli od postaci Lexy i stworzyć jakieś pożywne śniadanie, które zaniosła do salonu. Już po chwili do pomieszczenia wróciła Woods, która zdążyła się w tym czasie umyć. Spojrzała na oba znajdujące się na stole talerze, a następnie jej wzrok przesunął się na wykonywany jeszcze nie tak dawno przez Clarke rysunek, który wzięła do ręki.
- To... - zaczęła nieśmiało blondynka, ale sama nie wiedząc czemu speszyła się, gdy tylko poczuła na sobie spojrzenie zielonych tęczówek. Co prawda Lexa widziała już wcześniej jej prace, ale teraz było to zupełnie co innego. - Nie skończyłam go jeszcze...
Naprawdę dziwnie czuła się z myślą, że jeszcze niedawno szkicowała postać śpiącej szatynki bez jej wiedzy i zgody, a teraz jej modelka oceniała widoczne na kartce efekty.
- Jest świetny - stwierdziła w końcu, odkładając rysunek na stolik.
- Jeśli chcesz to możesz go wziąć - zaproponowała, nie wiedząc jak właściwie powinna odpowiedzieć.
- Wolałabym mieć w mieszkaniu wizerunek kogoś innego - odparła Woods, spoglądając na blondynkę.
Clarke poczuła jak pod wpływem tego wzroku jej serce powoli przyspiesza swój rytm. Miała cichą nadzieję, że pani weterynarz mówiła to z myślą o niej, a nie o kobiecie ze zdjęcia, ukrytego pod stertą ubrań w jej komodzie.
- Może jak złożysz zamówienie to kiedyś wykonam ci wymarzone dzieło do powieszenia w domu - odpowiedziała.
- Może...
Griffin zacisnęła palce na blacie stołu, walcząc z wewnętrzną pokusą, by po prostu pocałować szatynkę tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Kiedy stała tak blisko niej, w jej własnych ubraniach i wciąż mokrych po prysznicu włosach to miała największą ochotę po prostu pchnąć ją na kanapę i przylec wargami do jej rozpalonej skóry, podążając szlakiem kropel wody, które jeszcze nie tak dawno spływały po jej ciele. Przygryzła jedynie dolną wargę, pozostawiając wszystkie te czynności w sferze fantazji.
- Smacznego - powiedziała jeszcze zanim zasiadła do posiłku.
- Smacznego, Clarke...
Griffin skinęła głową w ramach podziękowania i zabrała się za jedzenie ugotowanych na śniadanie jajek. Co chwilę jednak zerkała na siedzącą naprzeciw niej Lexę. Im dłużej na nią patrzyła tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że naprawdę się w niej zakochała i przez to nawiedzają ją teraz niespodziewanie różne dziwne myśli. Jednakże od poprzedniego wieczoru zdawała sobie wyraźnie sprawę z pewnej przeszkody, którą wpierw musiała pokonać. Costia. Pani weterynarz wciąż nosiła przy sobie obrączkę po swojej zmarłej żonie, która wisząc na łańcuszku znajdowała się naprawdę niebezpiecznie blisko serca. W dodatku te wygrawerowane na nim słowa. Pocieszała się jednak innym łacińskim cytatem, który akurat jej się przypomniał. Si vis amari, ama. Jeśli chcesz być kochanym, kochaj. Zgodnie z nim jeśli tylko pozostanie wierna rodzącemu się uczuciu to kiedyś zostanie ono odwzajemnione. Chociaż może to zbyt daleko idąca interpretacja krótkiego fragmentu tekstu.
Może jednak kiedyś poranek taki jak ten stanie się dla niej codziennością? Będzie mogła codziennie budzić się w ramionach pięknej kobiety, z która później będzie jeść przyrządzone przez nią śniadanie, siedząc w jej ubraniach, którymi swobodnie by się wymieniały. Czy to nie brzmiało wręcz idyllicznie? Niemal zbyt pięknie, by mogło się ziścić. Na razie jednak powinna odetchnąć i nie snuć podobnych rozważań. Miała teraz dwa wyjścia. Mogła działać niemal natychmiast lub pozwolić, aby wieczorne wyznania spowolniły jej akcje.
- Było przepyszne - odezwała się nagle Lexa, wyrywając ją ze skomplikowanych rozmyślań.
Clarke spojrzała na nią i uśmiechnęła się promiennie na ten komplement, a szatynka zebrała ich puste talerze, idąc do kuchni. Griffin podążyła za nią i przypatrywała się jak pani weterynarz ściągnęła z blatu szopa, który zapewne układał w swojej główce jakiś niecny plan i postawiła go na podłodze. Blondynka przywołała do siebie zwierzaka i zaczęła drapać go za uszkiem, rozpoczynając serię pieszczot. Wpatrywała się przy tym w plecy dziewczyny, która zabrała się za zmywanie naczyń. Przynajmniej brak kontaktu wzrokowego spowodował u niej nagły przypływ odwagi.
- Lexa... - zaczęła, a Woods mruknęła coś, by potwierdzić, że jej słucha. - Przepraszam za to, co miało miejsce kilka dni temu. Nie miałam pojęcia i naciskałam na ciebie, a ty...
- Clarke - przerwała jej, odwracając się  do niej. Jakaś ostra nuta w jej głosie sprawiła, że niebieskooka zadrżała na dźwięk swojego imienia. - Nie miałaś o niczym pojęcia. Nie zadręczaj się tym. To ja zareagowałam zbyt ostro i powinnam ciebie przeprosić. Wybacz mi.
Griffin spojrzała na nią nieco zdziwiona. Nie wiedziała, że tak łatwo pójdzie. Zwłaszcza, że Lexa wcale nie wyglądała na skorą do przeprosin, a jednak zabrzmiało to naprawdę szczerze.
- Pomyślałam, że może mogłybyśmy spędzić czas w nieco inny sposób. Co ty na to? Jeśli masz ochotę to mogę znaleźć coś ciekawego - zaproponowała.
- Nie, Clarke - Woods pokręciła głową, opierając się o kuchenny blat. - Powiedziałam ci coś wczoraj. Za bardzo się starasz. Zawsze chcesz sama sprawić, żeby wszystko było idealne.
Blondynka już chciała w jakiś sposób zaoponować, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zielonooka kontynuowała swoją wypowiedź.
- Dlatego tym razem ja coś zaplanuję.
Clarke poczuła ogarniającą ją ulgę. Przez chwilę bała się, że szatynka odrzuci niemal całkowicie jej propozycję. Uśmiechnęła się na jej słowa i skinęła głową.
- W takim razie mnie zaskocz.
- Zaskoczę, panno Griffin.
Niebieskooka przez jakiś czas wpatrywała się w nią bez słowa. W griffinowej kuchni powoli tworzyło się pewne niewytłumaczalne naukowo napięcie, które nagle przerwał ostry dzwonek telefonu. I to o dziwo tego należącego do pani domu. Blondynka szybko odebrała i niemal zamarła słysząc głos swojego współpracownika, który bez zbędnego powitania zaczął mówić o obecnie tworzonym projekcie graficznym, który klient chciałby omówić najlepiej w obecności całego zespołu, który nad nim pracował. Po prostu nie mogli wybrać sobie lepszego momentu. Mimo wszystko zdawała sobie sprawę, że stoi wobec kwestii związanych z ważnym zleceniem.
- Jasne, Monty. Będę tam tak szybko jak tylko będę w stanie. Jakieś półgodziny. Tak. Wezmę ze sobą. Nie martw się. Yhym. Przygotowałam szkice...
Pytaniom zdawało się nie być końca, a Griffin właściwie nie przywiązywała do nich tak wielkiej uwagi. Bardziej interesowała ją Lexa, która uważnie ją obserwowała. Zastanawiała się przez cały czas o czym też myśli pani weterynarz. W tej chwili na pewno nie była w stanie nic odczytać z jej oczu czy chociażby postawy. Chociaż...  Jeśli się nad tym bliżej zastanowić to Clarke chyba była gotowa stwierdzić, że Lexa spoglądała na nią niczym lwica na zebrę, używając zoologicznego porównania. Gdyby jeszcze wiedziała co dokładnie tworzy się w umyśle pani weterynarz to na pewno nie toczyłaby tak spokojnej rozmowy telefonicznej, która jednak skończyła się po chwili.
- Przepraszam cię bardzo. Dzwonił właśnie kolega z pracy i...
- Nic nie szkodzi. W zasadzie chyba sama powinnam się udać do kliniki - odparła Woods, wchodząc jej w słowo i sprawdzając godzinę na swojej komórce. - Napiszę do ciebie później jak chcesz.
Blondynka skinęła głową i jeszcze raz przeprosiła ją za to, że musi ją opuścić. Pani weterynarz jednak nie miała nic przeciwko i zabrawszy swoją odzież z poprzedniego dnia, wyszła, by umożliwić Griffin przygotowanie się do spotkania w pracy. Tuż za drzwiami, kierując się do swojego samochodu, starała się wystukać na klawiaturze ekranowej wiadomość do swojego przyjaciela.

Lincoln!!! S.O.S! Potrzebuję pomysłu na randkę z Clarke. NATYCHMIAST.

Mężczyzna czytając treść esemesa zaśmiał się głośno. Wizja wiecznie opanowanej Woods, która teraz zapewne wewnętrznie panikowała na myśl o przygotowaniu randki wydała mu się nader zabawna. Tym bardziej, że Lexa kompletnie nie znała się na randkowaniu.
- Z czego się śmiejesz? - spytała Octavia, przytulając się do jego boku, co było jedynie pretekstem, by mogła bezkarnie dopić kubek lincolnowej kawy.
Weterynarz pokazał jej ekran telefonu, a Blake przeczytała widniejący tam tekst.
- Z tego co widzę robi się między nimi coraz poważniej - dodał.
- Oby coś z tego wyszło. Słodka z nich para - skomentowała brunetka, a Lincoln przytulił ją do siebie i jedynie przytaknął.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jako że nie chcę zaśmiecać ficów bezsensownymi rozdziałami ani tworzyć książko-nominacji odpowiem na kilka pytań od xDiablicax. Dzięki ♡

 Dzięki ♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

1. Muzyka, filmy i seriale, manga i anime, gram też w gry komputerowe i czytam książki
2. Poduszkę z szopem, kubek z ręcznie malowanym szopem oraz ocieplacz na kubek i książkę (też musi mieć ciepło) oraz trzy książki, trochu pieniędzy i słodycze. Dzięki rodzinko ♡
3. Dziękuję 😘
4. Jeju dużo tego 😍 Najbardziej chyba USA, Wielka Brytania, Japonia, Chiny, Korea... I Grecja, Egipt... Tam gdzie dużo zabytków i dobra kultury!
5. Nie wiem. Serio. Lubię dużo rzeczy...
6. Nigdy nie popełnię samobójstwa
7. Coś bardzo złego i nielegalnego... Znając mnie pewnie ukradłabym pełno gier, książek, komiksów i mang ze sklepu lub coś innego. Albo jakiś super eksponat z muzeum, żeby ładnie wyglądał w pokoju. Lub otworzyłabym jakąś nielegalną działalność i czerpała z niej spory dochód 😍
8. Deszcz. Lubię deszcz ⛆
9. Herbata. Najczęściej miętowa lub z sokiem
10. Piszę nominacje i słucham Sistar x Giorgio Moroder - One more day (Areia remix)
A teraz pobawię się w cwaniaka, bo przy pytaniach nie było mowy o nominowaniu kogokolwiek więc nie nominuję nikogo 😎 #thuglife

Lexacoon ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz