Rozdział 16: Mały wypadek

3.2K 302 13
                                    

- Żartujesz po prostu... Twój samochód właśnie wrócił z przeglądu, a teraz mi mówisz, że jest ot tak rozpieprzony przez jakiegoś szopa?
Clarke ledwo otworzyła drzwi, a już była atakowana przez Raven, której nie uśmiechała się wizja naprawy auta blondynki. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno miała okazję dokonać napraw, a teraz czekała ją wizyta domowa.
- Ciebie też miło widzieć, Raven - mruknęła Griffin. - Ciastek, herbatki?
- Nie odmówię przez grzeczność.
Oczywiście. Jak zwykle Reyes nie mogła przepuścić okazji, by się najeść słodkości. Zabawne jest to, że czasem biedna gospodyni nawet nie zdążyła skosztować ciastek, które kupiła dla siebie, bo pewien gość potrafił je zjeść w zastraszającym tempie. Chociaż i tak za nic w świecie nie oddałaby komuś swojego ukochanego Ciasteczkowego Potwora. Życie bez Latynoski byłoby zdecydowanie nudne.
Tym razem nie zdążyła się do końca nacieszyć towarzystwem przyjaciółki, której niekoniecznie spieszyło się do garażu, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Blondynka ruszyła, by otworzyć przybyszowi.
- Hej. Przyniosłam ci te tabletki dla Gustusa.
Clarke spojrzała na Lexę, która stała w progu, niepewnie zerkając w głąb mieszkania, gdzie zapewne dostrzegła postać Raven.
- Cześć i dzięki za fatygę. Wejdziesz? - odezwała się Griffin, czując że z pewnością swobodna atmosfera z poprzedniego wieczoru gdzieś zniknęła.
- Nie wiem - westchnęła Woods, wręczając jej małe opakowanie z pigułkami przeznaczonymi dla szopa. - Chyba masz już gościa...
- Nie przejmuj się tym - odparła, chwytając dłoń zielonookiej i prowadząc ją do salonu. Najwyraźniej ostatnimi czasy przestała się zbytnio przejmować czymś takim jak przestrzeń osobista szatynki. Teraz czekało ją tylko przedstawienie dziewczyny Latynosce, która obserwowała uważnie całą scenę.
- Lexa, to moja przyjaciółka Raven. Ma się zająć moim samochodem po tym jak Gus bawił się w mechanika. Rav, to właśnie Lexa...
Na ustach Reyes od razu wykwitł uśmieszek, towarzyszący jej za każdym razem, gdy w jej mózgownicy powstawała jakaś kąśliwa uwaga czy złośliwy plan, mający komuś dokuczyć.
- Miło cię poznać. Clarke dużo o tobie mówiła - powiedziała w końcu, wyciągając dłoń do pani weterynarz.
Griffin, która zdążyła już puścić jej rękę jedynie zgromiła przyjaciółkę wzrokiem. Zdecydowanie coś kombinowała, a jej się to nie podobało.
- Mnie również jest miło - Lexa uścisnęła wyciągniętą prawicę.
Woods usiadła na kanapie obok Raven, a niebieskooka starała się zignorować swoje obawy co do swojej ukochanej przyjaciółki i ruszyła zaparzyć herbatę dla swojego drugiego gościa. Nieco zdziwiła się, gdy po swoim powrocie usłyszała jak dziewczyny rozmawiają na tematy zawodowe, a raczej głównie o klinice którą prowadziła Lexa.
- Wygląda na to, że masz spore zaplecze finansowe - skwitowała krótko Reyes zerkając jeszcze przelotnie na gospodynię. Czemu Clarke przypominało to nieco przesłuchiwanie przez matkę swojego przyszłego zięcia? Wyglądało to nieco jakby Latynoska zadawała pytania typu "czy będziesz w stanie utrzymać moją córkę po ślubie?".
- Przypomnij mi... jakim autem jeździsz i kiedy miałaś ostatni przegląd techniczny?
Woods podsumowała to pytanie krótkim śmiechem. Z tego co Griffin zdołała zauważyć to ta dwójka zdawała się idealnie dogadywać.
- Z tego co się orientuję mam jeszcze kilka miesięcy do kolejnego przeglądu. Chociaż jak chcesz mogę ci go oddać w każdej chwili. Przy okazji sprawdziłabyś jak sprawuje się na drodze - odparła.
Raven widocznie zarumieniła się zawstydzona ostatnią uwagą. Desperacko poszukiwała kontaktu wzrokowego z blondynką, która uśmiechała się wyniośle znad krawędzi swojego kubka.
- Clarke! Powiedziałaś jej? - jęknęła żałośnie Reyes.
- O tym, że czasami pożyczasz sobie auta klientów, żeby pojechać na małe wycieczki? Cóż, mogło mi się wymsknąć - odpowiedziała, biorąc łyk swojej ukochanej herbaty.
Pierwszy raz od dawna brązowooka została przez kogoś zawstydzona i po prostu zamilkła, żeby po chwili podnieść się z kanapy.
- Dobra idę do tego twojego garażu, a wy zajmijcie się swoim szopem - mruknęła, wychodząc.
Clarke odprowadziła ją wzrokiem  i spojrzała na Lexę, która spokojnie piła swój napój.
- Raven cię polubiła - stwierdziła.
- Tak myślisz? - spytała szatynka.
Griffin skinęła głową. Może Woods nie była zbytnio rozmowna i niemal wiecznie przybierała swoją twarz pokerzysty, ale mimo wszystko czaiła się w niej pewna czułość, którą z odrobiną chęci można było dostrzec.
- Mhm. Trudno cię nie polubić - odparła.
Zielonooka rozchyliła ze zdziwieniem wargi, ale zamiast powiedzieć cokolwiek znów schowała się za kubkiem ciepłej herbaty. Dopiero po upiciu kolejnego łyka się odezwała.
- Znajdźmy lepiej Gustusa.
Po czasie jaki blondynka spędziła z szopem nauczyła się na pewno jednej podstawowej rzeczy: Augustus zawsze radośnie do niej dreptał, gdy tylko usłyszał cudowny dźwięk otwieranej i zamykanej lodówki. Podobnie było tym razem. Lexa jednak wpadła na pomysł, by nafaszerować zwierzaka tabletką dzięki jego ukochanym winogronom. Gus jednak wcale nie był mniej inteligentny od dwójki ludzi, która chciała mu wcisnąć jakąś pigułkę. Co prawda stał przy kuchennym blacie, zacierając przednie łapki i patrząc błagalnie zarówno na Clarke jak i Lexę, ale gdy tylko została przed nim postawiona miseczka z winogronami, od razu zwietrzył podstęp. Jego opiekunki mogły jedynie patrzeć na to jak ich ukochany futrzak wyjada wszystkie owoce zostawiając tylko ten, który zawierał w sobie specyfik. Zapowiadało się na to, że czeka ich naprawdę długa walka.
Dziewczyny starały się podejść szopa na wiele różnych sposobów, ale nie udało im się nic osiągnąć. Może poza ubrudzeniem dywanu Clarke, w który Gustus się wytarł, gdy Lexa wtarła mu w futerko odrobinę masła z rozgniecioną tabletką, którą w ich zamyśle miał zlizać. Niestety okazał się zbyt inteligentny i krzyżował wszystkie ich próby. Nie da się po dobroci to trzeba siłą!
- Clarke... Żarty się skończyły. Trzymaj drania. Wepchnę mu to do gardła - oświadczyła stanowczo Woods po kolejnej porażce.
Griffin wyczuła wielkie pokłady determinacji, które drzemały w pani weterynarz. Posłusznie chwyciła zwierzaka pod przednie łapki i uniosła go do góry. Oczywiście Gus wiedząc, że coś się święci zaczął się wić i wyrywać, starając się uwolnić.
- Trzymaj go trochę pewniej! - poleciła jej szatynka, która nawet nie mogła dosięgnąć pyszczka kręcącego się szopa.
- Staram się... - mruknęła blondynka.
Same starania okazały się jednak niewystarczające. Augustus wciąż wiercił się w ramionach swojej pani i starał się znaleźć jakieś oparcie dla tylnych łapek. Clarke próbowała go utrzymać i pozwolić dziewczynie zaaplikować mu tabletkę, ale okazało się to zbyt trudne. Zwierzak wyrwał się z jej uścisku i skoczył na ramię Woods, z którego się wybił by kontynuować swoją wielką ucieczkę. Lexa na chwilę straciła równowagę, a gdy w końcu ją odzyskała Griffin po raz kolejny stwierdziła, że znajdują się zdecydowanie zbyt blisko siebie. Z tej odległości jedynym co mogła dojrzeć były hipnotyzujące zielone oczy, w których źrenicach mogła dostrzec własne odbicie. Blondynka nawet nie spostrzegła się kiedy na jej karku znalazła się dłoń Lexy, która przyciągnęła ją do siebie. Clarke przymknęła powieki, rozkoszując się smakiem warg szatynki. Nawet nie przypuszczała, że okażą się one tak miękkie. Oddała pocałunek, uświadamiając sobie, że był on tym czego pragnęła od tak dawna.
Zimne palce Woods przesunęły się po jej szyi, wywołując dreszcz, który przeszedł ją wzdłuż kręgosłupa. Griffin rozchyliła usta, wzdychając cicho, a zielonooka natychmiast skorzystała z okazji by pogłębić pocałunek. Blondynka czuła jak powoli oddaje się jej dotykowi, mrucząc z przyjemności wprost w jej wargi, gdy język szatynki delikatnie badał jej podniebienie.
Lexa odsunęła się od niej na chwilę, by obie mogły zaczerpnąć powietrza, a następnie jeszcze raz schyliła się w kierunku Clarke. Griffin jednak w ciągu ułamka sekundy zdołała nieco ochłonąć i cofnęła się, gdy tylko pani weterynarz zdołała musnąć ją swymi ustami. Natychmiast przypomniała sobie o obecności Raven, która w każdej chwili mogła wejść do mieszkania jak również o szopie, który wciąż nie przyjął swojej tabletki.
- Przepraszam... - szepnęła pod badawczym spojrzeniem szatynki. - Powinnam była go lepiej trzymać.
Lexa powoli oblizała swoją wolną wargę, odwracając od niej wzrok.
- To ja powinnam przeprosić - odparła i odwróciła się.
Clarke odetchnęła głęboko, czując że w końcu ma swobodny dostęp do tlenu. Chociaż szczerze powiedziawszy jego brak nie był aż taki zły, a wręcz przeciwnie. To było cudowne.
Griffin przyglądała się jak Woods w końcu dorywa szopa i przytrzymując go jednym ramieniem, wkłada mu tabletkę do pyszczka, który przytrzymała zamknięty dopóki nie miała pewności, że zwierzak przełknął zawartość swojej mordki. Najwyraźniej Augustus także był oszołomiony tym, co przed chwilą tu zaszło. Lexa pogłaskała go jeszcze pod szyjką i postawiła na podłodze. Przy okazji poprawiła jeszcze srebrny łańcuszek na swojej szyi, który zwierzak zaczepił łapką, niemal wyjmując spod bluzki szatynki zawieszony na nim naszyjnik.
- Powinnam już iść. Pozdrów ode mnie Raven - powiedziała i skierowała się do drzwi, obdarzając Griffin jeszcze kilkoma niepewnymi spojrzeniami.
Blondynka po jej wyjściu głośno westchnęła i przygryzła dolną wargę jeszcze przez jakiś czas wpatrując się w drzwi za którymi zniknęła Woods. Czuła, że incydent który przed chwilą miał miejsce jeszcze długo będzie ją nękać w myślach.
- Hej! Dobrze, że nie wsiadałaś do tego auta. Ten szop przegryzł ci przewody hamulcowe i... Czego się tak szczerzysz? - powiedziała Reyes, gdy tylko weszła do mieszkania przyjaciółki.
Dopiero teraz Clarke uświadomiła sobie, że na wspomnienie warg Lexy tuż przy swoich na jej usta wkradł się automatycznie uśmiech. Oczywiście spostrzegawcza Latynoska od razu wiedziała, że coś musiało się stać.
- Coś się tu stało podczas mojej nieobecności? - spytała podejrzliwie.
Griffin jedynie pokręciła głową. Starała się zachowywać naturalnie, ale Raven doskonale zdawała sobie sprawę z sytuacji.
- Kłamczucha - prychnęła po czym rozsiadła się na kanapie. - Zaproś ją w końcu na typową randkę. Gdzieś gdzie jej się spodoba, wyznaj jej, że jest kimś więcej niż... pomocą przy szopie.
Blondynka westchnęła ciężko i opadła na kanapę tuż obok swojej przyjaciółki.
- To jest takie dziwne - mruknęła, chowając twarz w zagłębieniu szyi brązowookiej.
- Miłość jest dziwna, ale musisz wziąć sprawy w swoje ręce, bo chwilowo krążycie wokół siebie jak małe dziewczynki we mgle - odparła Latynoska.
Griffin chyba naprawdę powinna wszystko przemyśleć. Z jednej strony wiedziała, że jej mała wyrocznia ma rację, ale czy na pewno powinna się tym zająć? Postanowiła dać sobie jeszcze nieco czasu... Kilka dni namysłu na pewno nie zaszkodzi i pozwoli jej zweryfikować własne uczucia.

Lexacoon ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz