Rozdział 12: Pocieszenie

2.8K 271 11
                                    

Raven mocno zacisnęła dłonie na kierownicy, starając skupić się na drodze zamiast zamartwiać się o blondynkę. Całe szczęście, że Sinclair pozwolił jej pożyczyć swój samochód. Czasami naprawdę był dla niej za dobry, ale tacy już chyba są wujkowie. W każdym razie Reyes wciąż nie mogła uwierzyć w to co usłyszała zaledwie pięć minut temu, gdy zadzwonił do niej Lincoln. Wyjaśnił jej jedynie pokrótce, że Clarke została napadnięta przez jakiegoś świrusa i dostał telefon od zatroskanej Lexy, która nie chciała żeby blondynka została teraz bez żadnego wsparcia. Może jednak nie była taka zła. Zresztą Latynoska nie miała czasu na rozmyślania. Zaparkowała przed domem Griffin i idąc do jej drzwi, rzuciła okiem na audi stojące na ulicy. Kierowca niemal natychmiast odjechał, gdy tylko zbliżyła się do wejścia. Dziwne...
- Clarke! - zawołała Raven, pukając do drzwi.
Nie otrzymała odpowiedzi. Z mocno bijącym sercem nacisnęła klamkę i weszła do środka. Miała nadzieję, że Clarke nie zdążyła jeszcze zrobić nic głupiego. W końcu dotarła tu tak szybko jak tylko była w stanie. Rozejrzała się szybko po mieszkaniu i zobaczyła jak jego właścicielka siedzi na kanapie w salonie. Całe szczęście zdawało się, że nic jej nie grozi. Westchnęła z ulgą i podeszła do dziewczyny.
- Hej księżniczko. Co tam? - przywitała się starając brzmieć w miarę zwyczajnie.
Griffin może i nic nie dolegało fizycznie, ale Reyes mogła dostrzec, że raczej nie znajdowała się w wybitnej kondycji psychicznej. Blondynka siedziała niemal zwinięta w kłębek, wtulając się w materiał grubej i ciepłej bluzy. Wyglądała nieco jak osoba z chorobą sierocą, wpatrując się w niewidzialny punkt przed sobą.
- Hej Rae... Nic szczególnego - mruknęła, nawet nie starając się brzmieć przekonująco.
- Może zaparzę nam herbaty? - zaproponowała Latynoska, ale odpowiedziało jej jedynie obojętne skinienie głową.
Nie mając większego wyboru, skierowała się do kuchni, licząc na to, że odrobina ciepłego napoju skłoni Clarke do zwierzeń. Sięgnęła po dwa kubki, wstawiła wodę w czajniku elektrycznym i otworzyła nieco uchyloną szafkę. Zamrugała kilka razy, nie wierząc w to co widzi. Jakim cudem szop Clarke znalazł się w środku, leżąc na puszce z herbatą?
- Hej Gus. Oddasz mi herbatkę? - spytała ostrożnie, wyciągając dłoń po pożądany przedmiot, który Augustus oddał bez problemu. - Dobry... ee... szopek?
Postanowiła nie zwracać już większej uwagi na tego nietypowego współlokatora i zalała wrzątkiem torebki wrzucone do naczyń. Ten zwierzak chyba zawsze będzie dla niej jedną wielką zagadką.
Z dwoma parującymi kubkami, wróciła do salonu i postawiła napój przed blondynką.
- Clarke, powiedz mi o co chodzi. Wiem, że coś jest nie tak - powiedziała, siadając obok przyjaciółki. - Martwię się.
Griffin przygryzła dolną wargę, zaciskając mocno palce na rękawach bluzy. Przez chwilę zastanawiała się nad tym czy powinna opowiedzieć dziewczynie o tym co się stało.
- Spotkałam Finna - odpowiedziała w końcu, czując jak gardło zaciska jej się w czasie wypowiadania tych słów.
Reyes spojrzała na nią zdziwiona. Mogła się spodziewać, że osobą, która zaatakowała dziewczynę był akurat Finn. Nigdy nie potrafił pogodzić się z tym, że Clarke go zostawiła.
- Zrobił ci coś? - zapytała, odgarniając za ucho włosy blondynki, które zasłoniły jej twarz. Teraz naprawdę martwiła się o swoją przyjaciółkę.
Kiedyś Finn zdawał jej się idealnym chłopakiem dla bliskiej jej sercu koleżanki, ale potem zmienił się niemal diametralnie. Oczywiście nie była to nagła zmiana lecz stopniowa i z początku niezauważalna. Po etapie bycia połączeniem księcia na białym koniu i Piotrusia Pana, Finn zaczął być zazdrosny o Griffin. Oczywiście wszyscy uznali za normalne. W końcu zżył się z Clarke i jak większość ludzi bywał zazdrosny, gdy ktoś zanadto się z nią spoufalał. Zresztą nie okazywał tego jakoś specjalnie. Do czasu... Później zaczęły się awantury. Blondynka uznała to również za zwykłe zachowanie. Każdy związek miał małe wzloty i upadki także uznała to za jakiś mały kryzys, który miał minąć... Niestety było jeszcze gorzej. Finn uznał ją za swoją własność. Awantury stawały się coraz częstsze, aż w końcu w czasie jednej z nich chłopak ją uderzył. Był to dla Griffin wielki szok, ale postanowiła to zignorować. Nie skończyło się tylko na razie... Brunet miał istną obsesję na jej punkcie. Starał się sprawować nad nią niemal całkowitą kontrolę.
Clarke po dzisiejszym spotkaniu znów poczuła dokładnie każdy wymierzony policzek i zastanawiała się co też kiedyś w nim widziała i czemu nie zakończyła tego związku o wiele szybciej, gdy tylko zorientowała się, że nie zmierza on w dobrym kierunku.
- Nie zdążył... - odpowiedziała po chwili, wyrywając się ze wspomnień.
- Nie zdążył? - dopytała zdziwiona Raven.
- Lexa go ode mnie odciągnęła... - powiedziała w końcu, spoglądając na siedzącą obok Latynoskę, która otoczyła ją opiekuńczo swoim ramieniem. - Najpierw rozpieprzyła mu nos, a potem rzuciła na maskę samochodu i powiedziała, że ma spieprzać.
Reyes ze zdziwieniem wysłuchała tego sprawozdania. Musiała przyznać, że po takiej akcji Woods zasłużyła na dużego plusa, którego pani mechanik wpisała przy jej nazwisku w swoim umyśle. Zresztą jeśli faktycznie "rozpieprzyła" finowy nos zasługiwała na szacunek i odrobinę sympatii. Według Raven chłopakowi od dawna się należało porządne lanie.
- Lexa była z tobą? - kontynuowała, czując jak Griffin nieco rozluźnia swoje spięte mięśnie i powoli przytula do jej boku.
- Spotkałam ją w czasie zakupów. Pomogła mi znaleźć ramę do obrazu Marcusa i mamy. Zostawiła mnie na chwilę na parkingu, bo czegoś zapomniała i wtedy przyszedł Finn - uściśliła blondynka, wdzięcznie odbierając od swojej towarzyszki kubek ciepłej herbaty, z którego powoli zaczęła siorbać.
- Podziękowałaś jej chociaż? - dopytała Reyes, a milczenie niebieskookiej było wystarczającą odpowiedzią. - Clarke z reguły jak ludzie kopią za ciebie tyłek komuś innemu to się im dziękuje.
Griffin mruknęła coś cicho, ściskając mocno kubek w swoich palcach i zastanawiając się nad czymś.
- Podziękuję jej... Tylko potrzebuję nieco czasu - odpowiedziała w końcu.
Musiała otrząsnąć się z szoku, którego wcześniej doznała. Poza tym miała nadzieję, że Finn zastosuje się do słów Lexy i więcej się do niej nie zbliży. Dopiero jak teraz na spokojnie przypominała sobie groźby pani weterynarz, dotarł do niej pewien wcześniej przeoczony szczegół. Lexa nazwała ją swoją dziewczyną. Clarke na samo wspomnienie tej wypowiedzi, ukryła twarz w zagłębieniu szyi Reyes, starając się jakoś opanować niewytłumaczone zawstydzenie. W końcu mogła tak powiedzieć jedynie dla wzmocnienia efektu swojej groźby. Chyba była teraz zbyt rozchwiana emocjonalnie i nie powinna myśleć o takich rzeczach.
- Co jest księżniczko? - zapytała Latynoska, gładząc ją po złocistych włosach i samej popijając własną herbatę. - Nie mów że chcesz ze mną teraz obejrzeć jakieś beznadziejne anime na poprawę humoru.
- Sama jesteś beznadziejna... - mruknęła cicho Griffin, ale jako że znajdowała się tuż przy uchu Raven ta doskonale to dosłyszała.
- Chyba ci się polepsza, Griffin - zaśmiała się.
Blondynka mimowolnie uśmiechnęła się delikatnie niemal przy skórze przyjaciółki. Czasami nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo potrzebowała jej towarzystwa. Tak naprawdę była jedną z najwspanialszych osób w jej życiu i teraz chciała jedynie spędzić jeszcze kilka chwil bezkarnie się w nią wtulając. Reyes z kolei wyciągnęła z kieszeni telefon i dyskretnie napisała wiadomość do Lincolna.

Princesa jest cała i zdrowa. Nawet trochę jej się polepszyło. Tuli się do mnie jak jakiś puszysty kotek.

Mężczyzna z uśmiechem przeczytał esemesa, wiedząc że Griffin nic nie grozi. Pokazał jeszcze ekran telefonu swojej zatroskanej dziewczynie i przesłał wieści od Raven kolejnej osobie.

Lexa słysząc wibracje komórki, sięgnęła po nią natychmiast. Westchnęła z ulgą, wiedząc, że blondynka jest w dobrych rękach. Oczywiście nieco żałowała, że sama nie może przy niej być. Chociaż z drugiej strony to logiczne, że w chwili słabości Clarke wolała być z kimś kogo znalazła znacznie dłużej i ufała bezgranicznie.
Woods sięgnęła ręką po znajdującą się obok książkę, chcąc kontynuować lekturę, ale po chwili stwierdziła, że jest to bezsensowne. Nie umiała się skupić na słowach i kompletnie nie wiedziała o czym był konkretny fragment. Czytała po kilka razy to samo zdanie, ale na próżno, bo wciąż nic nie rozumiała. Odrzuciła więc tomik na bok, uświadamiając sobie, że jej myśli ciągle wędrują w kierunku pewnej blondynki. Przygryzła dolną wargę w zamyśleniu i wyjęła spod materiału koszulki srebrny łańcuszek, by obrócić w palcach kilkakrotnie przedmiot na nim zawieszony. Chyba za bardzo się zbliżyła do tej dziewczyny i teraz obawiała się, że ją także kiedyś straci...

Lexacoon ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz